Kultowe sceny, dzięki którym wracamy do polskich filmów

0
203
Kultowe sceny filowe - Dzień Świra
WFDiF Krzysztof Wellman, Dzień świra, reż. Marek Koterski

Są takie sceny, które nas ukształtowały albo chociaż rozbawiły. Sceny działające jak słowa-klucze. Polskie kino obfituje w takie, które stały się elementem zbiorowej wyobraźni i języka. Oto kilka najsłynniejszych.

Rozmowy o filmach nie byłyby tym samym, gdybyśmy nie mogli przerzucać się ulubionymi sekwencjami, cytować bohaterów. To część komunikacji. Dlatego dziś prezentujemy kultowe sceny z polskich produkcji. Niektóre po prostu bawią lub stanowią zwieńczenie jakiegoś wątku, za innymi stało głębsze znaczenie – wszystkie są jednak majstersztykiem, małymi kinematograficznymi perełkami. Uprzedzam, opisy mogą zdradzać fragmenty fabuły.

10. „Znachor” – Wysoki Sądzie, to jest…

Reżyseria: Jerzy Hoffman

W scenie występują m.in.: Jerzy Bińczycki, Anna Dymna, Piotr Fronczewski

Ten cytat znają nawet ci, którzy „Znachora” w życiu na oczy nie widzieli. Osoby, które poznały melodramat w reżyserii Jerzego Hoffmana wiedzą jednak, dlaczego ta scena jest taka potężna. To bardzo emocjonalne wyładowanie, kulminacja wielu wątków, które przewijały się przez kultowy film. To moment tryumfu tytułowego znachora, który robił to, w co wierzył, mimo amnezji i zakazów, jakie mu stawiano. To moment, w którym zostaje nagrodzony odzyskaniem tożsamości – bohater po latach dowiaduje się, kim jest. To wreszcie moment, w którym Piotr Fronczewski w kilku zdaniach i prostym ujęciu pokazuje, jakim świetnym jest aktorem. Tak jak wszyscy artyści biorący udział w scenie.

9. „Psy” kontra „Ballada o Janku Wiśniewskim”

Reżyseria: Władysław Pasikowski

W scenie występują m.in.: Bogusław Linda, Edward Linde-Lubaszenko, Marek Kondrat, Cezary Pazura

„Psy” może nie są animacją Disneya, ale jednym z powodów, dla który je zapamiętano, był właśnie numer muzyczny wieńczący scenę popijawy rozgoryczonych policjantów –byłych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki. W trzech minutach Pasikowski upchał sprawną prezentację charakteru kilku bohaterów drugoplanowych, wprowadzenie postaci Pazury i celne obserwacje o sytuacji w Polsce, a potem nastąpił moment, który w dniu premiery wywołał sztorm. Gdy jeden z ich towarzyszy „poległ w walce” z kieliszkiem, zaintonowali pieśń Solidarności i faktycznie tego pijanego do nieprzytomności esbeka „na drzwiach ponieśli”. Jedni się na tę sekwencję oburzali, inni nie mogli powstrzymać rechotu. Była bluźniercza, przekłuwała balonik heroicznego mitu ofiar z Solidarności i obalenia komuny, ale pomagała też nabrać dystansu i odreagować okres transformacji oraz jego błędy. Tak jak cały film.

8. „Chłopaki nie płaczą” – a historii tego swetra i tak nie zrozumiemy

Reżyseria: Olaf Lubaszenko

W scenie występują m.in.: Cezary Pazura, Mirosław Zbrojewicz, Maciej Stuhr

Gangsterska komedia Olafa Lubaszenki obfitowała w sceny i dialogi, którymi potem przez lata przerzucali się widzowie. Dziwne ksywki, żarty punktujące nasze zachłyśnięcie kulturą Zachodu i małostkowość. Na ich tle wyróżnia się scena bliska kulminacji, która pokazuje, jak bardzo „Chłopaki nie płaczą” jest jednak komedią charakterów, gdzie pomimo popkulturowo-pastiszowej fasady emocje i potrzeby bohaterów grają pierwsze skrzypce. Kiedy Fred (Cezary Pazura) o raz za dużo popisuje się swoją tanią elokwencją i obraża coś, co dla Gruchy (Mirosław Zbrojewicz) jest bezcenne – to właśnie emocje biorą górę nad gangsterskim wyrachowaniem.

7. „Potop” – pojedynek stulecia

Reżyseria: Jerzy Hoffman

W scenie występują m.in.: Daniel Olbrychski, Tadeusz Łomnicki

„Potop” to jeden z najlepiej nakręconych i najbardziej widowiskowych filmów PRL-u, a po przeróbkach do dziś robi wrażenie (i, nie oszukujmy się, pomaga uczniom zaliczyć sprawdziany z tej lektury w szkole). Hoffman dostarczył nam wielu niezapomnianych momentów, ale nawet na tle takiej ilości dobra wybija się pojedynek Michała Wołodyjowskiego z Andrzejem Kmicicem. Po pierwsze jest znakomicie nakręcony. Kadrowanie, tempo, scenografia i zmagania bohaterów ze sobą współgrają, a w dodatku nawet znawcy szermierki chwalą choreografię walki. Scena pojedynku to przede wszystkim pokaz różnicy w charakterze obu bohaterów i moment przełomowy w ewolucji Kmicica. Grany przez Daniela Olbrychskiego awanturnik już wcześniej miał przebłyski świadomości, że nie postępuje słusznie, ale porażka w pojedynku była momentem przełomu i początku drogi do odkupienia.

6. „Akademia Pana Kleksa” – przemarsz wilczej armii

Reżyseria: Krzysztof Gradowski

W scenie występują m.in.: statyści

Adaptacja powieści Jana Brzechwy z Piotrem Fronczewskim w roli głównej wychowała kilka pokoleń widzów, ukształtowała ich wyobraźnię, urzekała fantazjami i piosenkami. Niektóre muzyczne utwory skończyły jako przedszkolne lub wczesnoszkolne przyśpiewki albo nawet kołysanki. Z jednym wyjątkiem. Każda opowieść dla dzieci i młodzieży potrzebuje dramatycznych momentów i konfliktów, jeśli odbiorcy mają w nią uwierzyć i się przejąć. „Akademia Pana Kleksa” dostarcza tego sporo, ale jeden moment szczególnie niepokoił, bo przenosił z krainy baśni w mniej bajkowe rewiry. To opowieść Szpaka Mateusza o tym, jak armia wilków mści się za zabicie ich króla. Punktem kulminacyjnym jest przemarsz oddziałów do rockowego riffu TSA. Niektóre dzieciaki bywały tym przerażone, ale te z rodzącym się rockowo-metalowym zacięciem – zachwycone. A TSA jeszcze przez długie lata bisowało „Marszem wilków”.

5. „Kiler” – odprawa komisarza Ryby

Reżyseria: Juliusz Machulski

W scenie występują m.in.: Jerzy Stuhr, Jan Machulski

Łatwo jest cytować zwieńczenie tej sceny, gdy chcemy kogoś w humorystyczny sposób zmotywować do działania. „Masz być jak Tommy Lee Jones w »Ściganym«!” – kto z nas tego chociaż raz nie słyszał? Sekwencja, w której nadinspektor grany przez Jana Machulskiego daje reprymendę za niezdecydowanie Ryby, a następnie motywuje go do działania za wszelką cenę, to scenopisarska perełka, która załatwia kilka spraw naraz – popycha do przodu akcję, rozwój bohatera, pokazuje zabawę tropami amerykańskiego kina, a przy okazji obnaża problemy i słabości policji z tamtego okresu. Nieźle, jak na prostą scenę odprawy.

4. „Miś” – bar mleczny

Reżyseria: Stanisław Bareja

W scenie występują m.in.: statyści

Stanisław Bareja był mistrzem portretowania polskiego społeczeństwa w krzywym zwierciadle, a „Miś” jest uznawany za jedno z jego największych komediowych osiągnięć. Czasem wystarczyło, by Bareja po prostu w wyolbrzymiony sposób pokazał miejski, społeczny pejzaż i scenki rodzajowe – tak jak ta z baru mlecznego „Apis”. Tłumy, metalowe miski przykręcone śrubami do stolików, sztućce na łańcuchach pozostają w pamięci i mówią wiele o tym, jak się wtedy żyło. Dziś to wygląda jak pocztówka z jakiejś absurdalnej, nierealnej krainy, mocny komediowy akcent, wtedy to było samo życie.

3. „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” – Brzęczyszczykiewicz

Reżyseria: Tadeusz Chmielewski

W scenie występują m.in.: Marian Kociniak, Emil Karewicz

Odyseja Franka Dolasa (świetny Marian Kociniak) to ponadczasowy film, który w dodatku dostał drugie życie dzięki odrestaurowanej kolorowej wersji. Perypetie pechowego zawadiaki do dziś znakomicie ogląda się jako komedię przygodową z wojną w tle. Jeden z najbardziej pamiętnych momentów ma miejsce niedługo po rozpoczęciu, gdy Franek dostaje się do niemieckiej niewoli i ma zostać wpisany do rejestru. To wtedy podaje słynny alias „Grzegorz Brzęczyszczykiewicz”. Dwa słowa, które łamią nazistów lepiej niż karabiny. Potęga tej kameralnej sceny jest niezaprzeczalna – bawi się stereotypami, różnicami w językach, ale przede wszystkim jest to komedia wizualna, gdzie reakcje i mimika aktorów grają pierwsze skrzypce. Przy okazji pokazuje też charakter Dolasa – facet pozostaje psotnikiem nawet w czarnej godzinie.

2. „Dzień świra” – modlitwa

Reżyseria: Marek Koterski

W scenie występują m.in.: Marek Kondrat, statyści

Co przez lata było zwieńczeniem dnia dla wielu Polaków? Przynajmniej w teorii i w zgodzie z tradycją – modlitwa. W końcu „Dzień świra” pokazuje właśnie to – rytm życia neurotycznego Adasia Miauczyńskiego. Komediodramat Marka Koterskiego obfituje w pamiętne sceny, jedne gorzkie, drugie zabawne, najczęściej zaś łączące w sobie te dwie tendencje. Mocno w stronę goryczy przechyla się scena blisko finału. Zbiorowa modlitwa. To mocna, efektowna i pieczołowicie nakręcona sekwencja-metafora, którą Koterski próbował oddać naszą hipokryzję, małostkowość i zawiść schowaną za religijną otoczką. W 2002 roku, kiedy wiara miała dla Polaków większe znaczenie niż dziś, ta scena kąsała jeszcze mocniej, ale nawet dziś robi piorunujące wrażenie.

1. „Popiół i diament” – podpalanie kieliszków

Reżyseria: Andrzej Wajda

W scenie występują m.in.: Zbigniew Cybulski, Adam Pawlikowski,

Jedna z najpotężniejszych scen w powojennej kinematografii polskiej. Andrzej Wajda pokazał tu realizacyjne mistrzostwo, pożenił ekspresyjną grę aktorską Zbigniewa Cybulskiego (oraz poprowadzony z rezygnacją i rezerwą występ Adama Pawlikowskiego), symbolikę „alkoholowych zniczy”, znaczenie śpiewanych w tle „Czerwonych maków na Monte Cassino” i perfekcyjnie zaaranżował całą sekwencję. W sposób omijający cenzurę scena dużo mówiła o stracie towarzyszy broni, o śmierci, o goryczy po walce. Co ciekawe, pierwotnie miała wyglądać inaczej – planowano, by bohaterowie prowadzili podobny dialog, ale w spokojnej rozmowie nad śledziem. Pomysł podsunięty przez Janusza Morgensterna sprawił, że prosta rozmowa przerodziła się w scenę, która przeszła do historii światowego kina.

Interesujesz się kinem, szczególnie polskimi produkcjami? Zobacz więcej na www.magiakina.com

Zadanie „ODKRYJ MAGIĘ KINA” jest współfinansowane ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.