Fantastyka i pieprz – spotkanie z tyską pisarką

1
666
Małgorzata Lisińska, tak jak jej powieści, jest przepełniona optymizmem. Fot. Kamil Peszat

Małgorzata Lisińska, choć pochodzi z Wadowic, to jednak Tychy uważa za swój dom. To w naszym mieście napisała 18 książek w 5 lat, z czego aż 12 opublikowała. Pisze przede wszystkim literaturę fantasy oraz powieści obyczajowe. Swoich bohaterów lubi osadzać w Tychach, jak w przypadku cyklu „Miłość w Tychach”. O swojej literaturze opowiedziała na spotkaniu w filii nr 3 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tychach, które poprowadziła Elżbieta Włodarczyk-Ayel.

Pisarka debiutowała w 2017 roku serią „Tropiciel” („Tropiciel”, „Czarownica”, „Pierwotny”), jest również autorką dwóch powieści z tego samego świata „Zakonna” i „Bajki krasnoludzkie”, a także serii powieści obyczajowych „Miłość w Tychach”, na które składają się „Światła w jeziorze”, „Pikantnie po włosku” i „Ja ciebie mocniej”. W swojej twórczości kieruje się przekonaniem, że świat jest wystarczająco przytłaczającym miejscem, dlatego czytelnikom proponuje optymistyczną odskocznię w świat swoich książek wypełnionych przygodą, humorem i sporą dawką erotyki.

Pani Małgorzata czytała dużo i od zawsze. Karta do miejskiej biblioteki szybko stała się jej przepustką do nowego świata. – Zanim się oglądnęłam, przeczytałam wszystkie pozycje z biblioteki, wyłączając nudne opracowania naukowe – śmiała się autorka. – Tak ogromnym zapałem czytelniczym pałałam. W końcu same pisanie mi nie wystarczyło i złapałam za pióro. Pierwsze opowiadania były z gatunku fantasy z bardzo prozaicznego powodu. Na portalu fantastyka.pl można publikować opowiadania, które recenzowali wydawcy i znawcy literatury. Dzięki temu mogłam wystawić się na krytykę i otrzymać cenne komentarze.

Jej literatura zdecydowanie nie jest dla dzieci. W swoich książkach fantasy nie stroni od mocnego języka, zaś w obyczajówce od pikantnych scen. – Przede wszystkim interesują mnie relacje międzyludzkie. Moja fantastyka nie skupia się na świecie przedstawionym, lecz na postaciach i chemii, jaka się między nimi wytwarza. Ta sama chemia gra pierwsze skrzypce w moich opowiadaniach obyczajowych, które często kipią erotyzmem. Nic tak nie nadaje dynamizmu w relacji jak gorący romans. Po prostu lubię pieprz – uśmiechnęła się Małgorzata Lisińska.

Na spotkaniu autorka przybliżyła kulisy wydawnicze, uchyliła drzwi do swojego życia prywatnego oraz wspominała pierwsze kontakty z czytelnikami. – Mam podpisanych 19 umów wydawniczych, 5 moich pozycji trafiło na listę bestsellerów wydawnictwa, dzięki czemu mogę pochwalić się 47 tysiącami czytelników. To dużo jak na osobę nieutrzymująca się z pisania. Normalnie wstaję na 6 do pracy, czasami pisze do 3 w nocy. Nie potrafię nie pisać. Zdarza mi się nawet pisać podczas spotkania towarzyskiego. Kiedy wpadnie mi ciekawy pomysł, to po prostu otwieram laptopa i wystukuję literki – śmiała się tyszanka. – Pamiętam też pewną zabawną sytuację. Będąc na targach podszedł do mojego stoiska zwalisty mężczyzna około pięćdziesiątki, przedstawiając się jako mój największy fan. Wychwalał mnie pod niebiosa, co było bardzo miłe, nie ukrywam. Wspomniał, że jego mama jest również moją fanką, niestety ma już ogromne problemy ze wzrokiem, dlatego osobiście czyta jej moje książki. Tak spędzają wspólnie czas – on czyta, ona zaś zanurza się w wykreowanym przeze mnie świecie. Zapytałam skąd to zamiłowanie do fantastyki i o dziwo usłyszałam, że fantastyki to oni nie lubią. Zamarłam… Przypominam, że poza fantastyką piszę bardzo pikantną erotykę… W sam raz na poczytanie z mamą…

1 KOMENTARZ

  1. Bardzo miło chodzić na takie spotkania, ale podpisu autora nie da się dostać jak ktoś tak jak ja ma ebooki z publio np 😛

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.