Jak wygląda proces adopcyjny? Jeden warunek – serce do zwierząt

0
674
Aby adoptować psa czy kota, trzeba przede wszystkimi mieć serce do zwierząt. KP

Od 7 września na łamach tygodnika Twoje Tychy prezentujemy na ostatniej stronie pieski do adopcji. Jak nietrudno policzyć przedstawiliśmy Państwu już 25 czworonogów poszukujących domu. Sporo z nich już znalazło ciepły kąt, jednak w Miejskim Schronisku dla Zwierząt w Tychach wciąż przebywają zwierzęta gotowe do adopcji. Udaliśmy się na miejsce, aby sprawdzić, jak przebiega proces adopcji psa.

Od przysłowiowych drzwi witają nas psy dające do wiwatu. Każdorazowe pojawienie się w zasięgu psiego wzroku człowieka to nie lada wydarzenie. Aktualnie w tyskim schronisku przebywa 42 psy i 13 kotów. Nie wszystkie jednak są gotowe do adopcji. – Trafiają do nas różne psy, często z traumatycznymi historiami, nieufne i wycofane, czasami nawet agresywne – mówi Katarzyna Bortel, która jest wolontariuszem w schronisku od dwóch lat. – Mamy psy z niechlubnej sławy Radys, gdzie zwierzęta przeżyły prawdziwe piekło. Oczywistym jest, że psiak potrzebuje czasu, aby nauczyć się ufać człowiekowi. Na szczęście takich ciężkich przypadków jest mniej. Często trafiają do nas psy, których właściciel zmarł. Takie adopcje są raczej łatwe, bo te psy są nauczone życia z człowiekiem i wystarczy znaleźć mu nowy dom. Choć nie jest to wcale proste – często są to starsze psy. A mało kto decyduje się na adopcję seniora. Praca z psem wtedy jest dużo łatwiejsza – zaznacza.

Wakacyjny sezon.

Do schroniska najczęściej trafiają psy w okresie wakacyjnym, gdy stają się problemem dla właścicieli udających się na urlop. – To jest bardzo przykre, że psy i kotki traktowane są jak niepotrzebne przedmioty. Już w maju odnotowujemy dziennie średnio jednego nowego psa w schronisku. Ludzie przywiązują psy do latarni czy przy sklepach lub podjeżdżają pod schronisko i wyrzucają w naszej okolicy. Warto tutaj zaznaczyć, że jesteśmy schroniskiem dla zwierząt bezdomnych, zatem nie możemy przyjmować zwierząt od właścicieli, bo w świetle prawa to właściciel zwierzęcia ma obowiązek do zapewnienia mu opieki. Nie jestem w stanie zrozumieć jak można zwierzaka po prostu wyrzucić. Przecież jest mnóstwo rozwiązań – coraz więcej przewoźników umożliwia podróżowanie z psem, hotele mają pokoje dla gości ze zwierzętami, są nawet specjalne hotele dla psów, gdzie można zostawić pupila, na okres urlopu. Osoby, które wyrzucają zwierzęta, trudno określić mianem człowieka – dodaje pani Katarzyna.

Prawo mówi jasno, że „Kto porzuca zwierzę, podlega karze pozbawienia wolności do 3 lat lub do 5 lat, jeśli przestępstwo popełnione zostało ze szczególnym okrucieństwem”. Prawo prawem, bo udowodnienie przed sądem, że pies został porzucony, jest bardzo trudne. Wskazuje się, że jedynie 1,5% orzeczeń zapadłych w sprawach z ustawy o ochronie zwierząt dotyczy przestępstwa porzucenia. Wynika to przede wszystkim ze specyfiki przestępstwa i sposobów działania samych sprawców, którzy najczęściej porzucają zwierzęta w oddalonych miejscach, w porze nocnej czy też w środku lasu. W takiej sytuacji ciężko choćby o naocznego świadka, który potwierdziłby takie a nie inne okoliczności zdarzenia. Sami porzucający często przyjmują też linie obrony polegającą na twierdzeniu, że zwierzę samo uciekło, a niekoniecznie zostało porzucone. Przeszukując statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości znaleźliśmy dane mówiące, że w latach 2008-2018 w Polsce skazano 206 osób za znęcanie się za zwierzętami, w tym 35 osób za porzucenie zwierzęcia. W ciągu 10 lat… Pozostawmy to bez komentarza.

Proces adopcyjny.

Każdą osobę, która chciałaby zaadoptować pieska, odsyłamy na adres schronisko.tychy.pl i fanpage na Facebook’u (oraz ostatnią stronę TT oczywiście), gdzie można zobaczyć zdjęcia zwierząt do adopcji. – Tak też zaczyna się proces adopcyjny. Od przeglądania ofert, które zamieszczamy, gdzie się da. Dzięki mediom społecznościowym jesteśmy w stanie dotrzeć do większej ilości osób. Na naszej stronie można przeczytać, co wiemy o psie, o jego potrzebach, temperamencie a także problemach – tłumaczy Katarzyna Bortel.

Po zapoznaniu się z ofertą adopcyjną kolejnym krokiem jest odwiedzenie schroniska. Pracownicy i wolontariusze odbywają rozmowę z przyszłymi właścicielami, próbują ustalić ich potrzeby, tryb życia i najlepiej dopasować pieska. – To nie jest żaden egzamin, czy ktoś się nadaje. Tak naprawdę nadaje się każdy, kto ma miłość w sercu do zwierząt. My znamy naszych podopiecznych i potrafimy przewidzieć ewentualne „problemy”. Tak naprawdę psa bardzo trudno jest zmęczyć fizycznie, dużo łatwiej zmęczyć go umysłowo. Dlatego odradzamy bieganie za piłeczką, która wywołuje w psach wyłącznie frustrację, a bardziej doradzamy pracę np. nosem. Np. przy adopcji Pimpusia mieliśmy podejrzenie, że piesek może mieć duże problemy z zostawaniem samemu w domu. Psiak w schronisku bardzo „płakał”, przypominało to płacz dziecka. Przyszli opiekunowie podczas wizyt dostali sugestie, jak w odpowiedni sposób wprowadzić psa do domu, jak nauczyć go zostawania samemu. O zachowaniu problemowym wiedzieli przed adopcją, dzięki temu mogli się dobrze przygotować. Dzięki ich konsekwentnemu działaniu psiak szybko „ogarnął” swoje lęki i poczuł się bezpiecznie w nowym domu. Jeżeli w domu jest już inny pies rezydent, zapraszamy do schroniska na wspólny spacer tzw. spacer równoległy, podczas którego możemy zaobserwować jak psiaki na siebie reagują. Przyszłym opiekunom dajemy wskazówki jak wprowadzić nowego czworonoga do domu, gdzie jest już inne zwierzę – zaznacza wolontariuszka.

Już na pierwszej wizycie w schronisku można zobaczyć pieska lub kotka. Często przyszli właściciele mogą zabrać pupila na wspólny spacer, by sprawdzić czy jest między nimi chemia. Po wizycie potencjalnego opiekuna w schronisku, wolontariusz rewanżuje się wizytą w domu przyszłego opiekuna. Wizyta ma za zadanie pomóc właścicielowi jak najlepiej dostosować lokum do trzymania w nim zwierzaka. – Jeżeli ktoś już kiedyś opiekował się zwierzęciem to taka wizyta jest formalnością. Staramy się podpowiedzieć, co należy zabezpieczyć czy też gdzie najlepiej umieścić legowisko. Rozmawiamy na temat żywienia, opieki. Osoby, które nigdy wcześniej nie opiekowały się psiakiem, z chęcią wysłuchują naszych wskazówek. Każdy dom z kochającym opiekunem jest lepszy niż kojec w schronisku. Odwiedziliśmy kiedyś rodzinę mieszkającą w kawalerce. Na przestrzeni 28 metrów mieszkała matka i dwie córki. Adoptowały małego pieska i do dziś często podsyłają nam zdjęcia ze wspólnych zabaw – wyjaśnia. Pies nie potrzebuje dużej przestrzeni w domu. Jego aktywność powinna być przeniesiona na zewnątrz. W domu psiak powinien odpoczywać, jeść i spać. Za to spacery powinny być urozmaicone. Pies potrzebuje eksploracji, pracy węchowej. 5 minutowe spacery wokół bloku, czy bieganie po ogrodzie na pewno nie wystarczy aby zapewnić psu dobrostan. Na to staramy się zwrócić szczególną uwagę przyszłym opiekunom. Na psie potrzeby.

Cały proces adopcyjny może trwać nawet tydzień. Zdarzają się proste adopcje, zazwyczaj młodych psów rasowych. Mopsy, buldożki francuskie czy maltańczyki mają ogromną szansę na znalezienie nowego właściciela. Niestety w schronisku jest sporo psów, których proces adopcyjny nie jest ani łatwy ani szybki. – Mamy u nas „radysiaki” (psy ze schroniska z Radys – przyp. red.), Schronisko w Tychach 1,5 roku temu przyjęło 23 psiaki z Radys. Większość z nich znalazła już nowe domy. W schronisku jest jeszcze 9 „radysiaków” w tym 3 gotowe na adopcję – Raja i Rollo nasze schroniskowe małżeństwo oraz Rojter (tutaj rozpoczęte są procedury adopcyjne). Z 6 psami nadal pracujemy w kojcach ponieważ panicznie boją się człowieka. Te psiaki potrzebują więcej czasu. Choć my, pracując z nimi na co dzień, widzimy postępy. Są one jednak niewystarczające, aby psy mogły zostać zaadoptowane.

Pracownicy i wolontariusze Miejskiego Schroniska dla Zwierząt w Tychach służą pomocą przy całym procesie adopcyjnym a nawet po jego zakończeniu. Są to osoby z ogromną chęcią niesienia pomocy zwierzętom i angażują się w znalezienie im nowego domu całym sercem. Zachęcamy do kontaktu z nimi.