Pozostawił nam wielkie zadanie. Wspomnienie o Stanisławie Niemczyku

1
920

Nazywany był polskim Gaudim, twórcą Małego Asyżu. Stanisława Niemczyka wspominają Maria Lipok-Bierwiaczonek, o. Wawrzyniec Jaworski oraz architekt Robert Skitek.

Stanisław Niemczyk – architekt, który zasłynął jako najwybitniejszy polski twórca kościołów, przez lata mieszkał i tworzył w Tychach. Pozostawił tu swoje wybitne dzieła. Zmarł 13 maja w wieku 76 lat. W sobotę w Czechowicach-Dziedzicach (jego rodzinnym mieście) żegnali go bliscy, przyjaciele i wieloletni współpracownicy. Msza żałobna została odprawiona w kościele zbudowanym według projektu artysty.

– Stanisława Niemczyka znałam bardzo długo, mniej więcej 40 lat – wspomina Maria Lipok-Bierwiaczonek, była dyrektor Muzeum Miejskiego w Tychach – Był częścią środowiska Miastoprojektu, gdzie pracował mój mąż. Od końca lat 70. byliśmy też sąsiadami i często się spotykaliśmy. Był niezwykłą osobowością, znakomitym artystą a przy tym człowiekiem powściągliwym i skromnym. Nigdy się nie wysuwał na plan pierwszy. A jednocześnie zawsze wychodził naprzeciw, jeżeli ktoś był zainteresowany jego pracą. Gdy siadało się z nim przy stole i zaczynał mówić o swoich projektach i ideach jakie im przyświecały – to były to zawsze fascynujące rozmowy. Z nim zresztą nie można było prowadzić banalnych rozmów.

Stanisław Niemczyk zasłynął jako jeden z najwybitniejszych, jeśli nie najwybitniejszy twórca kościołów w Polsce. Jego dzieła to tyskie kościoły Ducha Świętego i św. Franciszka i Klary (zaawansowany w budowie). Znane są też zaprojektowane przez niego świątynie w Czechowicach Dziedzicach i w Krakowie.

– Kościół Miłosierdzia Bożego w Krakowie był drugim zaprojektowanym przez Staszka, po tyskim Duchu Świętym – opowiada Maria Lipok-Bierwiaczonek. – I zarazem pierwszym z tych, jakie projektował na małych działkach. Projektu z szerokim namiotowym dachem, tej koncepcji jaką mamy w Duchu Świętym, Staszek nigdy już nie powtórzył. Inne jego kościoły, także ten w jego rodzinnych Czechowicach-Dziedzicach pną się bardziej w górę.

Polski Gaudi

W mediach Stanisław Niemczyk nazywany był często polskim Gaudim. Czym zasłużył na to miano? Co odróżnia jego dzieła od prac innych architektów – chociażby tych związanych ze środowiskiem tyskiego Miastoprojektu – którzy przecież też projektowali budowle sakralne?

– To, co u Niemczyka charakterystyczne, to niezwykła architektura, dogłębnie przemyślana jeśli chodzi o sacrum – odpowiada Maria Lipok-Bierwiaczonek. – Tam nie ma przypadkowych elementów. Wszystko podporządkowane jest symbolice, głębi znaczeń. Piękno jest ważne, ale chodzi nie tylko o to, żeby było ładnie. Stanisław wiedział dlaczego i dla kogo projektuje świątynie: dla ludzi, którzy przychodzą spotkać się z Bogiem. Myślę, że dlatego księża-zleceniodawcy nawiązywali z nim dobry kontakt. Stąd też siła przekonywania, która powodowała, że księża odpowiedzialni za budowę zgadzali się na niemczykową wizję i na pewien reżim, jaki narzucał. W jego kościele każdy szczegół musiał być przemyślany, od formy ołtarza po klamki, żyrandole i ławki. Świątynie Staszka Niemczyka to harmonia doskonałej architektury i głębokiej wiary – to jest to, co jego kościoły czyni niezwykłymi. Stąd jego sława. Wspaniałe jest też to, że Staszek zyskał współpracowników w swoich dzieciach. Jego córka Anna i jej mąż Robert Wojtecki – także architekci – współpracowali z nim przy projektowaniu kościoła św. Franciszka i Klary. Myślę, że będą w stanie czuwać nad dalszą budową, gdy zabrakło głównego twórcy. Z kolei starsza córka Agnieszka jest autorką wystroju wnętrza i elementów malarskich w kościele w Czechowicach- Dziedzicach.

Ale Stanisław Niemczyk projektował nie tylko świątynie. Jego projekty zrealizowane przed laty w Miastoprojekcie też były oryginalne. – Zespół mieszkaniowy, który zaprojektował na osiedlu H7 jest wyraźnie odmienny, widać tam rękę indywidualisty – mówi Maria Lipok-Bierwiaczonek. – Zawsze należał do tych, którzy mieli własne zdanie, co prowadziło nawet do tarć między nim i szefostwem Miastoprojektu. Był zresztą krytyczny wobec dzieła Wejchertów. Uważał, że koncepcja urbanistyczna doprowadziła do zatarcia istotnych zastanych elementów terenu, chociażby układu głównych traktów, jakimi były szosy Paprocańska i Bielska. On na pewno zaprojektowałby to miasto inaczej.

Niedokończone dzieło

W 2000 r. rozpoczęła się budowa kościoła św. Franciszka i Klary w Tychach. Ta niezwykła budowla z jasnego kamienia, nazywana Małym Asyżem, robi ogromne wrażenie. Czy była dla artysty dziełem życia?

Budową od początku kieruje ojciec Wawrzyniec Jaworski. Przez 20 lat rozwijała się jego współpraca i przyjaźń z architektem Stanisławem Niemczykiem. – Pan Staszek powtarzał, że kościół nigdy nie jest skończony – wspomina franciszkanin. – Zostawił nam spuściznę, wielkie zadanie. Musimy to dzieło podjąć i kontynuować.

– To był wizjoner, mistyk – tak o. Wawrzyniec wspomina Stanisława Niemczyka. – Nie zawsze go rozumiałem, jego sposób myślenia, patrzenia na świat, człowieka i architekturę. On wykraczał daleko poza nawet to, co dostrzegają księża. Ja sam na początku podchodziłem do tego projektu raczej technicznie, po inwestorsku. To pan Staszek uświadomił mi że przestrzeń która nas otacza to dar od Boga. Że to nie jest wszystko jedno gdzie ten kościół powstanie i jaki on będzie. Że my, ludzie, uczestniczymy tu w dziele stworzenia. Na pierwszym miejscu wcale nie był nawet dla niego wygląd kościoła i to czy on się będzie ludziom podobał, tylko teologia i znaczenie.

– Czasami słyszymy że ta koncepcja jest trudna do zrozumienia – przyznaje o. Wawrzyniec. – Bo nie ma tej tradycyjnej bryły z nawą i wieżą. I ja 20 lat temu też tak do tego podchodziłem. Gdy pan Stanisław po raz pierwszy pokazał nam makietę, nie byłem zachwycony. Pan Staszek musiał przekonać nas do tego. Ale przekonał bardzo szybko, nawet rzucił mnie na kolana. Dosłownie. Kazał mi uklęknąć i patrzeć na tą makietę z dołu, tak jak człowiek patrzy na kościół. Nigdy już potem nie podważaliśmy tej myśli, opartej na pięciu wieżach, symbolizujących pięć ran Pana Jezusa i stygmaty świętego Franciszka.

Koncepcja powstała szybko, ale Stanisław Niemczyk nigdy nie zaprzestał pracy nad tym projektem. – To nie było tak, że architekt dał projekt wykonawcy i tyle – mówi o. Wawrzyniec. – Pan Staszek potrafił być na budowie kilka razy w ciągu dnia, to był jego kościół parafialny. Wszystko omawialiśmy, każdy szczegół. Poświęcał nam mnóstwo czasu. Gdy czegoś nie rozumiałem, rysował. Na deskach, na kamieniu, na czymkolwiek. I zaczynałem to widzieć.

Wielki kompromis

– Trzeba powiedzieć, że ten kościół to tak naprawdę wielki kompromis pana Stanisława – opowiada o. Wawrzyniec. – Jego wizja była inna. Miał być budowany z dużych głazów, bloków skalnych. Dolny kościół miał przypominać grotę. Tak było na pierwszych rysunkach. Trochę się tego udało zrealizować, ale ja w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że trzymając się tej wizji będziemy budować ten kościół jak Sagradę Familię – mówi franciszkanin, mając na myśli bazylikę w Barcelonie według projektu Antonio Gaudiego, której budowa rozpoczęła się w 1882 r. i nie zakończyła się do dziś. – I muszę przyznać, że dokonałem pewnego gwałtu na wizji pana architekta. Przez pierwsze dwa lata robiliśmy wszystko ręcznie, ale potem ściągnąłem na budowę piłę, łamarkę do kamienia i zaczęliśmy wycinać z kamienia równe kostki. On nie chciał na to patrzeć. Chciał, żeby każdy blok był inny, ciosany z ręki, a nie ładniutki i równiutki. To nie było już budowanie o którym marzył pan Stanisław.

Ojciec Wawrzyniec Jaworski wspomina Stanisława Niemczyka nie tylko jako architekta. – Był człowiekiem wielkiej wiary, potrafił zupełnie oddać się modlitwie. Nigdy nie zwrócił się źle czy obraźliwie do drugiego człowieka. Przez te lata ciężkiej pracy nie usłyszałem od niego ani razu brzydkiego słowa, a o to na budowie przecież nietrudno. Gdy ja miałem ciężki dla mnie czas, pan Staszek okazywał mi wielką troskę duchową. Były takie momenty, że chciałem zrezygnować, trudności były zbyt wielkie. Wtedy szedłem do pana architekta żeby mu o tym powiedzieć. I wychodziłem innym człowiekiem, znowu z chęcią do pracy, z twórczym myśleniem. Z pana Stanisława emanował pokój, a to jest znak przyjaźni z Bogiem. Nie ma ludzi świętych tu na ziemi, ale jeśli ktoś ma być w niebie, to on już tam jest – mówi franciszkanin z przekonaniem.

Robert Skitek, architekt młodszego pokolenia wielokrotnie nagradzany za swoje projekty (np. promenada wzdłuż zachodniego wybrzeża Jeziora Paprocańskiego) tak mówi o Stanisławie Niemczyku: – Nie znałem Go prywatnie, ale mieliśmy okazję spotykać się na posiedzeniach komisji w urzędzie. W świecie rozpychania się łokciami pozostał skromnym człowiekiem. Ale przez tą Jego skromność mimo wszystko przebijały charakter, osobowość i pewność siebie. Jak nie lubię tego słowa w przypadku architektów, to pan Stanisław był wielkim artystą. Mistrzem, jakich się już dziś nie spotyka. Tę siłę czuć w Jego zrealizowanych projektach. Jego kościół pw. Ducha Św. wywarł na mnie, jeszcze jako kilkulatku, przeogromne wrażenie. Myślę nawet, że to ono miało ogromny wpływ na to, że zostałem architektem. Odszedł człowiek, którego nie da się zastąpić, ogromnie zasłużony nie tylko dla Tychów, ale całej polskiej architektury i sztuki.

Foto: Sylwia Witman/ARC

1 KOMENTARZ

  1. Wspominamy wspaniale utalentowanego, twórce ,który odszedł. Pojawia się refleksja – czy społeczność w której żył , zorganizowana jako 'Miasto Tychy”- ze swoją władzą, skorzystała ze sposobności, by temu wybitnemu twórcy zlecić jakieś zadania projektowe ( pomijam kościoły – bo to inny klucz) w przestrzeni swojego miasta ? To wielka strata – takich ludzi nie da się zastąpić, ich dzieła nadają często znaczenie i prestiż
    miastu na wiele dziesiątków lat w historii…. ( vide Gaudi dla Barcelony )

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.