Triathlon po… tsunami

0
468

O tym, że nadchodzi tsunami, dowiedziałem się kiedy do hotelowego pokoju przyniesiono mi plan ewakuacji. Już wcześniej, wracając do hotelu, widziałem dużo policji i zamieszanie ulicach. Ale jakoś specjalnie się tym nie przejąłem. W ubiegłym roku, w czasie zawodów, też zapowiadano tsunami i nic wielkiego się nie wydarzyło. Teraz mieszkałem na drugim piętrze, więc informację zignorowałem i poszedłem spać – relacjonuje Armand Surwiło, tyski triathlonista, który wrócił z mistrzostw świata Xterra na Hawajach. Sięgnął tam po swój największych jak dotąd sukces – tytuł wicemistrzowski.
Mimo spokoju, jaki zachował Armand Surwiło, sytuacja była dość poważna. W noc poprzedzającą zawody, 27 na 28 października, na zachodnim wybrzeżu Kanady wystąpiło trzęsienie ziemi – o sile aż 7,7 st. w skali Richtera. Właśnie te wstrząsy sprawiły, że w stronę Hawajów zbliżało się tsunami.
– Z naszej ekipy wróciłem do hotelu jako pierwszy. Reszty nie wpuszczono nawet do miejscowości Kaanapali, w której byliśmy zakwaterowani. Dostali koce, poduszki i zostali ewakuowani do górnej części wyspy, bo jak się potem dowiedziałem, spodziewano się nawet 12-metrowych fal. Do hotelu wrócili dopiero po pierwszej w nocy, kiedy okazało się, że tsunami uderzyło w północną część wyspy. Do miejsca, gdzie miały się rozegrać zawody, napłynęła fala o wysokości „zaledwie” 2 metrów. Imprezy więc nie odwołano.
Co to jest Xterra?
Zawody Xterra to odmiana triathlonu, w którym zamiast na rowerach szosowych, zawodnicy startują na rowerach górskich, na trasie wybitnie crossowej, z solidnymi przewyższeniami. Zawody rozpoczynają się – jak w klasycznym triathlonie – od pływania w wodach otwartych, potem jest jazda na rowerze i bieg, który także poprowadzony po mocno pofałdowanym terenie z trudnymi podbiegami i zbiegami. Mistrzostwa na Hawajach to największa i najtrudniejsza tego typu impreza na świecie. Na starcie tegorocznych zawodów stanęło ok. 800 zawodników. Mieli do pokonania 1,5 km pływania, 30 km jazdy na rowerze górskim i 10 km biegu w terenie. Łatwo nie było – jak stwierdził jeden z uczestników mistrzostw, trasa kolarska przypominała „jazdę na roller-coasterze przez pole ananasów”.
Kwalifikacje
Żeby wystartować w mistrzostwach świata na Hawajach, trzeba się do nich zakwalifikować, tzw. zająć jedno z czołowych miejsc w wybranych zawodach rozgrywanych m.in. w kilku krajach Europy. Armand Surwiło kwalifikację zdobył już w maju, podczas zawodów na Sardynii.
– To pozwoliło mi spokojnie pracować przez kilka miesięcy i szykować drugi szczyt formy na październik – dodaje. – Inaczej niż w ubiegłym roku, kiedy zakwalifikowałem się dopiero w sierpniu i cały czas musiałem być „w gazie”.
Z falą
Na miejscu okazało się, że zawody rozegrano na podobnej, jak w ubiegłym roku trasie, w podobnych warunkach, jednak tym razem skala trudności była większa, bo podbiegi i zbiegi były bardziej strome, momentami wręcz karkołomne. Już pierwsza konkurencja, pływanie, okazała się bardzo trudna.
– Z uwagi na wysoką falę, sięgającą ponad dwa metry i silne prądy, pokonanie odcinka od brzegu w stronę morza wymagało ogromnego wysiłku – opowiada triathlonista. – Z powrotem było już łatwiej, z tym, że organizatorzy nie zamierzali ułatwić nam zadania, bo wytyczyli trasę w kształcie litery M, z wyjściem w połowie dystansu na brzeg i przebiegnięciem odcinka po plaży.
Wicemistrzostwo świata to największy do tej pory sukces Armanda Surwiły. W ubiegłym roku był siódmy, a jeszcze wcześniej – 11. Forma więc rośnie…
– To jednak nie tyle sprawa formy, co psychiki, odpowiedniego nastawienia – twierdzi. – Oczywiście do zawodów trzeba być przygotowanym pod każdym względem, ale decyduje to, co zawodnik ma w głowie. Dawniej startowałem z nastawieniem, by wygrywać i kiedy na trasie prześcignął mnie jeden, dwóch rywali i widziałem, że są w bardzo dobrej dyspozycji, jakby uchodziło ze mnie powietrze. Teraz postanowiłem skupić się na konkretnych dystansach, trasie i myśleć o wyniku. Było mi wszystko jedno czy zajmę pierwsze, czy piętnaste miejsce. I to przyniosło efekt. Jednak taka zmiana nie jest sprawą łatwą, jak zresztą wszystko, wiąże się z psychiką sportowca.
Armand Surwiło, startujący w kategorii wiekowej 50-54 lata, pokonał trasę triathlonu ze znakomitym czasem 3:09:32, zaledwie o 32 sekund gorszym od mistrza świata, Amerykanina Caseya Fannina.
Egzotyka i snobizm
Podczas wyjazdu na egzotyczne wyspy zawodnicy mają także czas na zwiedzanie. Zawody odbywały się na wyspie Maui.
– W poprzednich latach byłem także na trzech innych wyspach – Molokai, Lanai i O’ahu, na której leży Honolulu ze słynną plażą Waikiki. Tę ostatnią trzeba obejrzeć, ale wystarczy… tylko raz. Gigantyczne ośrodki wypoczynkowe, tzw. resorty z 20-30 piętrowymi najsłynniejszymi hotelami świata, jak Ritz, Hilton, Trump, z których każdy ma własny kawałek plaży. A z drugiej strony bardzo ekskluzywna ulica ze sklepami największych projektantów i dyktatorów i projektantów mody. Przepych i snobizm… Mnie to nie odpowiada. Wolę Hawaje mniej zaludnione, dzikie, z niesamowitą przyrodą, pełne pięknych widoków…