Nieoczywiste piękno Śląska

1
83
fot. NS

Muzeum Miejskie w Tychach gościło Annę Syską – miejską konserwator zabytków i autorkę przewodnika „Spodek w Zenicie. Przewodnik po architekturze lat 1945–1989 w województwie śląskim”. W czasie spotkania, które poprowadziła Ewa Niewiadomska z Polskiego Radia Katowice, przybliżony został nie tak oczywisty fenomen śląskich realizacji projektów architektonicznych.

Spodek, czyli swoista ikona śląskości, Pałac Kultury Zagłębia, Superjednostka, ale też przykłady z tyskiego „podwórka”, jak na przykład kościół pw. Ducha św., Brama Słońca, Stadion Zimowy czy ryneczek na „K” to obiekty, które mogą wzbudzać podziw lub wręcz przeciwnie – pewien niesmak, inne zaś traktowane są jako pamiątka „czasów słusznie minionych”. Jak podkreśla Syska problem wynika między innymi z zawiłości rzeczywistości powojennej, która charakteryzowała się różnorodnymi zjawiskami, specyficzną stylistyką oraz problemami projektowymi i wykonawczymi, a także zmianą pokoleniową.

– Na Śląsku odnajdziemy te ważne symbole, jak przede wszystkim Spodek, którego budowa wywoływała wiele emocji. Łączy pokolenia, jest tłumnie odwiedzany, organizowane są w nim liczne imprezy i jest na tyle charakterystyczny, że chyba nie da się go zapomnieć. Inna sprawa była z katowickim dworcem, którego wyjątkowość doceniali jedynie prawdziwi pasjonaci architektury, ponieważ z biegiem lat stał się obiektem bardzo zaniedbany, odbieraliśmy go za pomocą podstawowych zmysłów. Nie owijając w bawełnę – był brzydki, brudny i śmierdzący. Walory architektoniczne, w tym specyficzne kielichy, nie były istotne, ponieważ jest to miejsce, które ma służyć ludziom, dać im wytchnienie w podróży – mówi Anna Syska. – Kiedy zapadła decyzja o wyburzeniu i przebudowie rejonu dworca, odbyły się nawet protesty pokolenia ówczesnych 30-latków, ale decyzja była ostateczna. Dawna architektura miała zarówno swoje wady, jak i zalety. Do tych pierwszych zaliczymy czynnik ekonomiczny, który bardzo często przekreślał tworzenie wyjątkowych miejsc, zgodnych z najśmielszymi wizjami. Niektóre osiedla budowano w układzie, który determinował zakres pracy żurawia. Z drugiej strony padały inicjatywy odwrócenia tej sytuacji i tworzenia dla ludzi, uwzględniając ich potrzeby i nawiązując dialog. Doskonałym przykładem jest, niestety niezrealizowany, tyski projekt Stelli – dodaje.

– Niektórzy chcą się na zawsze rozprawić z przeszłością, odciąć grubą kreską to, co było. A z każdej historii można wyciągnąć wnioski. Dawna architektura może być doskonałą inspiracją – mówi Ewa Niewiadomska. – Na mapie Śląska, ale też w przewodniku „Spodek w Zenicie” znajduje się wiele budynków, których już nie ma, bo zostały wyburzone. Czasem to zmiana na plus, a czasem nie – twierdzi.

– Choć ubiegły wiek charakteryzowały liczne ograniczenia, to można było inaczej. Właśnie Tychy są przykładem miasta, które nieco się wyróżnia. Ogromna w tym zasługa małżeństwa Wejchertów, a szczególnie charyzmatycznej Hanny  Adamczewskiej-Wejchert. Krążą o niej miejskie legendy, że w starciu z urzędnikami była nieugięta – mówi Syska. – Oprócz nietypowych, jak na tamte czasy, rozwiązań, w tym chociażby trzykondygnacyjnych budynków na osiedlu K, w mieście dużo jest „biżuterii”, czyli mozaik. Nie są one oczywiste i widoczne na pierwszy rzut oka, ale po zauważeniu zyskują na odbiorze, uzupełniają budynek, opowiadają o jego funkcji. To takie smaczki. Mozaiki, które znajdują się na miejskich gruntach, zostaną wpisane do rejestru zabytków. To pierwszy krok ku temu, by stawiać na konserwacje, a nie remonty. Niedawno zakończyły się prace związane z Pomnikiem Walki i Pracy, czyli tyską Żyrafą. Dzięki przeprowadzonym zabiegom wyraźnie zauważalna jest postać górnika, hutnika oraz kobieta i mężczyzna ze sztandarem – dodaje.

– Wiele pomników zostaje rozebranych, tylko i wyłącznie ze względu na ich nazwy, jak Pomnik Czynu Rewolucyjnego, nie zwracając uwagę na ich walory i wartości artystyczne. To taki ciężar ideowy. Obecnie możemy chyba mówić o tendencji do unifikacji architektury – mówi Niewiadomska.

– To nie do końca takie oczywiste, ale na pewno poniekąd powielają się pewne schematy projektowe. Niewiele trzeba, by dodać charakteru i indywidualności jakiemuś miejscu. Do tego jednak potrzebny jest świadomy inwestor.

Wszystko zaczyna się więc od śmiałej idei, w którą inni muszą uwierzyć. Tyszanie zaś mogą być dumni, że żyją w tak nieoczywistym mieście, w którym każde osiedle to inna historia.

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.