Nie bójcie się czuć

0
192
fot. Grzegorz Krzysztofik

Za nami premierowy weekend – na deskach Teatru Małego zaprezentowano po raz pierwszy spektakl ruchowy „Pies, który jeździł koleją” w reżyserii Anieli Kokoszy i Pauliny Giwer – Kowalewskiej. To nie tyle adaptacja szkolnej lektury autorstwa Romana Pisarskiego, co pole do odczuwania, nawet tych najtrudniejszych emocji. To opowieść o stracie, zaprzeczeniu, bólu i tęsknocie, a wreszcie – akceptacji nowej, innej rzeczywistości.

Choć widowisko skierowane jest do młodych widzów – od 8 lat – tak naprawdę każdy odnajdzie w nim coś ważnego. Strata jest bowiem nieodłącznym elementem życia, a oswojenie się z myślą o niej w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach, może pomóc w momencie, kiedy realnie jej doświadczymy.

Autorką scenariusza i dramaturżką jest Monika Czajkowska, scenografią i światłem zajęła się Agnieszka Nowacka, autorką kostiumów jest Julia Kromolicka, natomiast za muzykę odpowiada Joanna Piwowar-Antosiewicz. Spektakl „Pies, którzy jeździł koleją” to nie tylko widowisko, które dzieje się na scenie. Twórczynie zadbały o wielowymiarowość wydarzenia. Przed spektaklem odbywa się warsztatowe wprowadzenie, które poprzez ćwiczenia somatyczne pokazuje jak dobrze jest czuć swoje ciało, wyrażać się poprzez ruch i świadomy oddech. Nauczyciele oraz opiekunowie otrzymują wyjątkowy „Pies – przewodnik”, który jednocześnie jest grą – doskonałą do wykorzystania w czasie lekcji po wizycie w teatrze lub w domu. „Pies, który jeździł koleją” grany na deskach tyskiego Teatru Małego czerpie z literackiego źródła, ale prezentuje bogatszy przekaz.

– Punktem wyjścia była książka „O psie, który jeździł koleją”. Jednak historia została nieco przerobiona, narracja prowadzona jest w zupełnie inny sposób, dlatego spektakl będzie ciekawym spotkaniem nie tylko dla osób, które znają literacki oryginał, ale też dla tych, którzy lekturę mają dopiero przed sobą – mówi Monika Czajkowska. – Chcemy przede wszystkim oswoić niełatwy, ale całkowicie naturalny proces, jaki zachodzi w każdym człowieku po stracie. W przedstawieniu pojawia się więc cała paleta emocji, pokazujących złożoność procesu przeżywania żałoby.

Żałoba jest trudnym tematem, który ze względu na psychiczny i emocjonalny ciężar bywa pomijany. Autorki spektaklu starają się podejść do niego od innej strony i udowadniają, że nie warto unikać trudnych emocji. Spektakl staje się punktem wyjścia do ważnej, być może jednej z najważniejszych w życiu młodego człowieka, rozmowy. O przemijaniu, cierpieniu, rozgoryczeniu, płaczu – całym wachlarzu uczuć i reakcji, jakich można doświadczyć po stracie. Żałoba jest indywidualnym procesem i nie ma jedynego właściwego przebiegu.

Wszystko, co czujesz, jest w porządku. Płacz, tęsknota i poczucie straty to tak naprawdę znak, że bardzo kochałeś – to właśnie przekaz tego spektaklu.

„Pies, który jeździł koleją” jest wyjątkowy także ze względu na intymny charakter relacji na linii aktorki – widzowie. Na widownię tyskiego teatru należy wejść bez butów, nie tyle ze względów technicznych (przejście przez scenę i fragment białej scenografii), ale z uwagi na poczucie więzi z artystami oraz otwartość na wszelkie bodźce.

– Skłaniamy widzów do włączenia swoich zmysłów, do poczucia przestrzeni i współodczuwania z performerkami. Nie tylko wzrok i słuch jest ważny. Mamy także zmysły związane ze świadomością ciała– mówi Aniela Kokosza.

– Zapraszamy widza nie tyle do teatru, co do pokoju, pomieszczenia, w którym ktoś przeżywa coś ważnego. Jest to symboliczne wkroczenie w przestrzeń wypełnioną emocjami. Tak, jakbyśmy przychodzili do czyjegoś mieszkania – tutaj metaforycznie odwiedzamy sferę duchową – dodaje Paulina Giwer-Kowalewska.

Tym samym spektakl staje się pełnowymiarowym przeżyciem, a ruch, jak na spektakl ruchowy przystało – to nie tylko uzupełnienie dialogów.

– W naszej pracy ruch jest najważniejszą formą przekazu. Wierzymy, że jest to najbardziej naturalny sposób wyrazu człowieka. Łączymy go z innymi narzędziami artystycznymi, ale chcemy zaakcentować, że jest świetnym przekaźnikiem treści– mówi Aniela Kokosza.

– Skomunikowanie się z widzami za pomocą wielu narzędzi, pozwala na dotarcie do różnych odbiorców, ponieważ każdy ma inną wrażliwość – wyjaśnia Paulina Giwer-Kowalewska. – Najcenniejsze momenty, których doświadczamy, to sytuacje, w których nasi widzowie poprzez obraz, słowo, czy konkretny gest, coś sobie przypominają. To jak poruszenie właściwej struny.

Jak tłumaczyły twórczynie spektaklu – proces jego tworzenia był wynikiem długich rozmów. Premiera nie oznacza zakończenia twórczej drogi, ponieważ spektakl, jak i cały teatr, jest żywą formą, która może ewoluować. Nie bójmy się więc czuć i dzielić emocjami. Strata jest nieuchronna i czeka każdego, a przecież… można odejść na zawsze, by stale być blisko.