Harcerstwo jest jak bezpiecznik – wywiad z harcmistrzem J. Sikorskim

0
237
Harcmistrz Janusz Sikorski wie o harcerstwie bardzo wiele i chętnie dzieli się opowieściami z młodszymi druhami.

Do kolejnej rozmowy z okazji stulecia harcerstwa na naszych ziemiach zaprosiliśmy harcmistrza Janusza Sikorskiego, który przez wiele lat działa w tyskim hufcu ZHP, głównie prowadząc pracę wychowawczą. Rozmawiamy o początkach harcerstwa w Tychach, jego kolejnych siedzibach, ale też o wartościach, jakie harcerstwo stara się przekazać młodym ludziom.

tychy.pl: Jak harcerstwo kształtowało się na ziemiach tyskich?

Druh Janusz Sikorski: – Początki harcerstwa sięgają czasów dwudziestolecia międzywojennego. Gdy około 1920 roku zapytano marszałka Piłsudskiego co sądzi o harcerstwie ten stwierdził, że harcerstwo będzie miało ogromną rolę w budowaniu naszej ojczyzny. W wyrazie docenienia wartości harcerstwa marszałek Piłsudski jako Naczelnik Państwa objął je swoim protektoratem, co również uczynili jego następcy, kolejni prezydenci RP. W Tychach osobą nie do przecenienia był instruktor Paweł Krawczyk. Druh to był niezwykle mobilny i działał nie tylko w Tychach, ale i Mikołowie czy Pszczynie. Zapalał do harcerstwa kolejne dziesiątki młodzieży, przyczyniając się ogromnie do powstawania drużyn harcerskich w naszej okolicy. W tym czasie hufiec był wędrowny, zatem jako zespół miał części stałe, ale jednak siedziba przenosiła się z miejsca na miejsce. W Tychach pierwsza drużyna harcerska powstała w 1923 r., z tego co pamiętam była to drużyna im. Bolesława Chrobrego, a już dwa lata później powstała drużyna żeńska im. Emilii Plater. Tyscy harcerze uprawiali swoje harce w okolicznej puszczy pszczyńskiej oraz w Beskidzie zaś dziewczyny m.in. na terenie miasta Tychy np. obozując w miejscu gdzie dzisiaj stoi stadion piłkarski. Co ciekawe, tyskie harcerstwo od początku swojego istnienia mocno związane było z tyskim browarem książęcym. Stało się tak ze względu na prywatne powiązania, mianowicie córka dyrektora browaru została drużynową, w związku z tym dyrekcja udzieliła nam pomieszczenia, ale i wsparcia finansowego, dzięki czemu mogliśmy zakupić namioty i niezbędny sprzęt. Harcerstwo w Tychach rozwijało się bardzo ładnie właśnie pod auspicjami browaru.

Nie kłóciło się to z waszym prawem, które mówi o zakazie spożywania alkoholu? Już nie chodzi o samo rozpijanie harcerzy, ale kontrast wydaje się oczywisty.

– Co warte podkreślenia, wówczas zarząd browaru doskonale znał rolę, jaką pełni rozpijanie narodu i… temu rozpijaniu przeciwdziałał. To może brzmieć dziś kuriozalnie, ale prowadzono działania zapobiegające alkoholizmowi i nadmiernemu spożyciu alkoholu. W obrębie Tychów działało jakieś dwadzieścia gospód, gdzie oczywiście spożywano piwo, ale proszę pamiętać, że społeczność była bardziej skonsolidowana, wszyscy się znali i zdarzały się sytuacje, że do delikwenta, który zdecydowanie nadużywał alkoholu, wyciągano pomocną dłoń. Nierzadko ta dłoń pochodziła właśnie z browaru. Właściciele browaru, czyli książęta pszczyńscy, naprawdę kochali te ziemie i kochali ten naród, stąd interwencje. Co się tyczy harcerstwa, to nasze prawo mówi, że harcerz jest wolny od nałogów i tak było od zawsze. Podsumowując, podejście książąt pszczyńskich w tym zakresie i polityka dyrekcji browaru absolutnie nie kłóciła się z charakterem instytucji jaką jest harcerstwo, wspierano naszą jednostkę hojnie i może nie do końca popierano nasze wartości związane z trzeźwością, ale w już w walce z nałogami, upodleniem, ogłupieniem pojawiały się wspólne cele.

W czym specjalizowali się tyscy harcerze?

– Na początku w całej Polsce harcerze mieli jedno główne zadanie – walkę o niepodległość. Harcerstwo przygotowywało bojowników o wolność narodu. Te tendencje utrzymały się również kilka lat po odzyskaniu niepodległości, stąd właśnie silny był nacisk na umiejętności bojowo-taktyczne, ale później całe harcerstwo przekierowało się na puszczaństwo (idea postulująca wychowanie człowieka w każdym wieku poprzez rekreację na łonie przyrody, umiejętność bytowania i życia w przyrodzie, poznawania jej i dbania o nią – przyp. red.). Również w tym czasie literatura wspomagała tego typu trendy. Tutaj wymienić należy doskonałą książkę Marii Rodziewiczówny „Lato leśnych ludzi”, która opisuje stosunek do przyrody, jaki zaszczepiano wśród młodych ludzi.

Jak to wyglądało później?

– W Beskidzie, na górze Chełm została otwarta szkoła szybowcowa, w której każdy instruktor harcerstwa z naszego regionu musiał przejść kurs, inaczej mówiąc, po prostu nauczyć się latać albo też budować szybowce. Nasi tyscy również. Ogromny wpływ na instruktorów miały Górki Wielkie, gdzie przy nieocenionym wsparciu Wojewody Śląskiego Michała Grażyńskiego powstała szkoła instruktorska, będąca ośrodkiem polskości. Na kursach w tej szkole organizowanych zarówno dla instruktorów harcerskich jaki i nauczycieli szkolnych, ze szczególnym uwzględnieniem nauczycieli z ośrodków wiejskich, wykładowcami byli między innymi: Józef Kret, Józef Skrzek, Gustaw Morcinek i Władysław Malczewski. Szkoła ta była prowadzona przez prof. harcmistrza Aleksandra Kamińskiego. Właśnie tacy ludzie kształtowali kadrę wychowawczą miedzy innymi naszego tyskiego hufca! Wydaje się, że koniecznie trzeba tu podkreślić samą osobę Aleksandra Kamińskiego, który wraz z zespołem instruktorskim szkoły opracował bardzo nowoczesną, wyjątkową w skali światowej metodę wychowawczą, której stosowania uczono na kursach polskich nauczycieli z całego kraju. Jej założeniem był rozwój indywidualnych talentów przy jednoczesnej pracy w grupach nad realizacją wspólnych zadań. Dzieci w szkołach siedziały i wspólnie pracowały przy stolikach sześcioosobowych. Dziś podobne założenia stosuje się np. w Finlandii, której system edukacyjny uchodzi za najbardziej postępowy. Czemu o tym mówię? W harcerstwie mieliśmy podobne podejście. Harcerze i zuchy pracowały w grupach około sześcioosobowych, zaś praca nastawiona była na rozwój umiejętności indywidualnego harcerza z jednoczesnym przystosowaniem do pracy w grupie. To była praca zadaniowa, ucząca rozwiązywania problemów. I tak to trwało do wybuchu II wojny światowej. Później był Wrzesień, Bitwa Wyrska i Obrona Katowic, ale i szpital polowy założony przez tyskie harcerki na Czułowie. O działalności tyskich harcerzy podczas wojny wiemy bardzo niewiele, znacznie lepiej mamy zbadane to, co działo się w Katowicach. Gdy tylko przez Tychy przeszedł front, harcerze niemal natychmiast zorganizowali się w przedwojennych zastępach i rozpoczęli służbę. Pomagali w odgruzowywaniu tego, co została zniszczone, w organizowaniu pożywienia i we wszystkim tym, co było potrzebne mieszkańcom Tychów. W 1947 roku, ze względów politycznych, zakazano działalności harcerskiej, a tego, kto nie dostosował się do zakazu, po poddaniu trzymiesięcznemu śledztwu prowadzonemu w kazamatach UB, zamykano do więzienia. To trwało do 1957 roku, kiedy to po śmierci Stalina zapanowała odwilż.

Gdzie mieściła się pierwsza tyska oficjalna harówka?

– Już w 1957 roku przekazano harcerzom kabinę socjalną w „miasteczku kontenerowym” mieszczącym się obok ZEG-u, przeznaczonym dla budowniczych nowego miasta Tychy. Szybko zorganizowała się komenda hufca, a wraz z nią zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu pierwsze drużyny w tyskich szkołach. W krótkim czasie tyskie harcerstwo liczyło kilka tysięcy członków. W kolejnych latach tyscy projektanci, państwo Wejchertowie, przewidzieli obecność harcerzy w Tychach i wybudowali nam piękny budynek z amfiteatrem przy ul. Bohaterów Warszawy. Jest to budynek, w którym aktualnie mieści się Miejskie Centrum Kultury. Nie cieszyliśmy się nim zbyt długo, bo przeniesiono nas do tzw. Domu Partii, aktualnej siedziby Zespołu Szkół Muzycznych im. F. Rybickiego. Tam mieliśmy trzy pomieszczenia. Sekretarz partii stwierdził, że musi mieć blisko tyskich harcerzy. Powodem tego była niezła historia, ale o tym kiedy indziej. Następnie podjęliśmy działania w celu wybudowania nowej siedziby przy ul. Paprocańskiej. Wsparcie w tym przedsięwzięciu zadeklarowało wiele tyskich i katowickich zakładów pracy. Zbudowaliśmy budynek w stanie surowym i wtedy Miasto nam go zabrało. Dzisiaj mieści się w nim kancelaria parafialna Kościoła pw. św. Franciszka i św. Klary. Nie będę wchodził w szczegóły dlaczego tak się stało i w jaki sposób to zrealizowano, ale jest faktem, że gdyby nie wielkie zaangażowanie jednego z naszych darczyńców, znowu zostalibyśmy z niczym. W każdym razie w efekcie całej sprawy zamiennie został nam przekazany lokal po kuchni hotelu OHP przy al. Piłsudskiego 12, gdzie Hufiec Ziemi Tyskiej ZHP funkcjonuje do dziś.

Czy za czasów ustroju komunistycznego można w ogóle mówić o harcerstwie sensu stricto?

– I tak i nie. Z jednej strony każdy uczeń szkoły podstawowej był harcerzem, a nasze jednostki liczyły tysiące członków. Ich działalność jednak była żadna i najczęściej ograniczała się do bytności na poniedziałkowym apelu. Z drugiej jednak z tej masy około 3% faktycznie chciało się rozwijać i służyć. Właśnie służba w harcerstwie jest najważniejsza, a przed transformacją systemową partia chciała wypaczyć harcerstwo. Wtedy starano się z niego zrobić organizację spędzania wolnego czasu działającą poprzez przygodę i rozrywkę. Oczywiście to w harcerstwie również istnieje i przygoda jest jego integralną częścią, ale bez służby, bez poczucia obowiązku to tylko wydmuszka czyli organizacja pseudoharcerska. Trzeba mieć na uwadze, że przynajmniej na Śląsku nie spotykaliśmy się z jakąś większą indoktrynacją. Ducha patriotycznego próbowano właśnie rozrzedzić rozrywką. W tym czasie komendanci hufca byli różni, w tym bywali tacy z nadania partyjnego. Nawet jednak oni nie przejawiali wielkiej chęci indoktrynacji. Harcerze mieli działać nie angażując się w żadne polityczne sprawy. Działaliśmy na pograniczu wolności, ale niespecjalnie mieliśmy skąd brać wzory do naśladowania. Robert Baden-Powell, twórca skautingu na świecie, w naszej świadomości w ogóle nie istniał. Dopiero po upadku komunizmu nastała odwilż i rozwój świadomości.

Rozumiem, że z jednej strony nie było indoktrynacji, ale z drugiej karność harcerska też nie istniała…

– Tak, prawo harcerskie było wypaczane na różne sposoby. Karność… niesłychanie ważne słowo, wówczas przez większość rozumiane bardzo płasko. Tymczasem karność harcerska jest wartością wewnętrzną, swoistym kompasem wartości osobistych. Karność dla harcerza to jest odpowiedzialność za swoje czyny i słowa. Karność harcerska nawet pozwala na niewykonanie rozkazu, gdy ten nie licuje z naszym sumieniem. Dziś, pomimo mniejszej ilości harcerzy (tyski hufiec liczy ich około 300 osób), jakość tego harcerstwa jest zgoła inna. Dzisiaj bardziej świadomie pracuje się z prawem harcerskim, a służba pojawia się przynajmniej od czasu do czasu. Jesteśmy więc bliżej harcerstwa niż było to 30 lat temu, chociaż do ideału nam jeszcze bardzo daleko. Trzeba sobie zdawać sprawę, że harcerstwo wykonuje bardzo ważną służbę społeczną, działa w niszach, w których państwu wychodzi to średnio. Każdy jeden harcerz, to jeden mniej bandyta na ulicach, mniej dzieci samotnych, niezrozumianych, zaniedbanych. Wychowujemy po prostu młodych na dobrych, zdrowych ludzi. Harcerstwo jest społecznym bezpiecznikiem.

 


STULECIE HARCERSTWA NA ZIEMIACH TYSKICH

PROGRAM WYDARZENIA:

  • 7:00-8:00 Rejestracja patroli w siedzibie Hufca
  • 8:15 Apel rozpoczynający obchody dla jednostek hufca (ogród przed Mediateka). 9:00 wymarsz na trasy
  • 8:30 Odprawa patrolowych, przygotowanie patroli do wymarszu
  • 14:00 „Harcerska dola radosna”. Spotkanie wszystkich gości w Harcerskim Miasteczku pod Mediateką
  • 15:00 Otwarcie wystawy „Z kart historii tyskiego harcerstwa” w Mediatece
  • 16:00 Uroczysty apel w harcerskim miasteczku przed Mediateką
  • 17:30 Pokaz dynamiczny przygotowany przez 13. Śląską Brygadę Obrony Terytorialnej.
  • 20:00 Gromkie 100 lat oraz słodki poczęstunek
  • 20:30 Pożegnalny krąg