Niemczyk – zbuntowany wizjoner

0
384
W dyskusji po filmie wzięli udział jego twórcy oraz architekci, którzy znali Stanisława Niemczyka. Fot. SW

Dziedzictwo, które pozostawił nam wybitny architekt to element naszej tożsamości i wkład w europejska kulturę. W sobotę 3 października w tyskiej Mediatece odbył się pierwszy publiczny pokaz filmu autorstwa Marcina Zasady i Marcina Nowaka. „Niemczyk – ostatni buntownik architektury” to historia człowieka, który nie dał zamknąć się w schematach, a jego sprzeciw wobec pewnych przyjętych norm zaowocował realizacją unikatowych budynków, m.in. w naszym mieście.

Stanisław Niemczyk urodził się w Czechowicach- Dziedzicach, ale to Tychy były szczególnie bliskie jego sercu – to tutaj żył i stworzył najważniejsze ze swoich projektów. Do jego dzieł możemy zaliczyć nowatorską zabudowę ośrodka wypoczynkowego Paprocany, osiedla H7 na Glince, a także wychodzący poza ówczesne schematy dotyczące zarówno budownictwa sakralnego, jak i ogólnej koncepcji miasta, kościół pw. Ducha Świętego na Żwakowie, który został wpisany do rejestru zabytków województwa śląskiego. Spektakularnym sakralnym projektem Stanisława Niemczyka jest też powstający od 20 lat kościół i klasztor św. Franciszka z Asyżu i św. Klary na skrzyżowaniu ulic Przemysłowej i Paprocańskiej. Za sprawą tych realizacji, Niemczyk został okrzykniętym „polskim Gaudim” chociaż – jak mówiła w filmie filozofka Ewa Chudyba: – Niemczyk, podobnie jak Gaudi, był tylko jeden i przykładanie do niego obcej miary, nawet gdy porównujemy go do geniusza, stanowi swoistą „degradującą nobilitację”. Wybitny śląski architekt zmarł 13 maja 2019 r. w Tychach.

Szedł pod prąd

– Zrobienie tego filmu było wielkim wyzwaniem dla nas oraz bardzo ciekawą przygodą. Opowiedzieć o człowieku, który właściwie przez całą swoją karierę wymykał się kanonom, szedł pod prąd, miał swój system wartości, swoją drogę i przekonania, które realizował wbrew obowiązującym normom w architekturze, normom ustrojowym i politycznym, było niezwykłym wyzwaniem. Mamy nadzieję, że ten film będzie nie tylko szansą, na to by spojrzeć na Stanisława Niemczyka, tak jak on na to swoim dorobkiem zasłużył, ale też na architekturę i naszą przestrzeń. Przede wszystkim dla mnie najważniejszy jest temat naszej wspólnej tożsamości i to, jaki cywilizacyjny wkład wnosimy w szerszą kulturę europejską. Jakkolwiek mocne są te słowa, w przypadku postaci takiej jak Niemczyk nie są absolutnie przesadzone – mówił przed projekcją filmu jego współtwórca, Marcin Zasada.

Na pokazie dokumentu pojawiło się wielu znamienitych gości m.in.: arcybiskup senior archidiecezji katowickiej Damian Zimoń, rektor Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach Grzegorz Hańderek, prorektor Uniwersytetu Śląskiego ds. współpracy międzynarodowej i krajowej Tomasz Pietrzykowski, dziekan wydziału Architektury, Budownictwa i Sztuk Stosowanych Wyższej Szkoły Technicznej w Katowicach Jakub Świerzawski. Film został sfinansowany przez miasto Tychy wspólnie z Muzeum Miejskim w Tychach.

Od Orwella do Huxleya

Po pokazie filmu wywiązała się dyskusja, której uczestnikami byli jego twórcy Marcin Zasada i Marcin Nowak, architekt i współpracownik Stanisława Niemczyka Wojciech Czech oraz architekt Oskar Grąbczewski.

– Autorzy filmu użyli w tytule słowa buntownik. Każdy prawdziwy artysta musi być buntownikiem, nie ma artyzmu bez buntu. Staszek buntował się zawsze jak go znałem, a znaliśmy się od bardzo dawna – mówił Wojciech Czech.

– W tym filmie jest bunt, w którym uczestniczył Staszek – przeciwko komunizmowi i opresyjnemu systemowi. Potem przyszedł 1989 rok i komunizm upadł, ale ten bunt się wcale nie skończył. Okazało się, że o ile wcześniej mieliśmy do czynienia z opresyjnym systemem rodem z Orwella, to teraz pojawił się nowy, wspaniały świat jak z Huxley’a, który zalał nas konsumpcją, pieniędzmi, czymś co spowodowało, że cały świat wartości duchowych „zjechał” zupełnie na bok. Byłem wtedy młodym architektem wchodzącym w ten świat i nie mogłem zrozumieć dlaczego to, co Niemczyk mówił o architekturze – tak prawdziwe, mądre, namacalnie dobre – nie staje się wiedzą powszechną. Niemczyk udowodnił, że posługując się wielką płytą można stworzyć tak genialne osiedle, jak „Nad Jamną” w Mikołowie, a teraz przychodzą deweloperzy i budują hektary fatalnej zabudowy. Bunt, który najpierw był skierowany przeciwko opresyjnemu państwu, później był buntem genialnego twórcy przeciwko rzeczywistości, która nagle okazało się że „odjeżdża” nie w tym kierunku co trzeba – dodał Oskar Grąbczewski.

To trzeba skończyć

Na koniec rozważań na temat filmu i samej osoby Stanisława Niemczyka została poruszona bardzo istotna kwestia dla mieszkańców Tychów, a mianowicie trwającej nieustannie budowy kościoła Franciszkanów.

– Wszystkie budynki Staszka powstawały jako pewien rodzaj społecznego budowania. Fenomenem było to, że budowali je ludzie nieprofesjonalni, o ile w czasach PRL-u przy budowie kościołów było to normalne, o tyle miało to też miejsce w czasach obecnych. Chciałbym podkreślić, że budowa kościoła św. Franciszka jest rzeczą niezwykłą m.in. z uwagi na to kto go buduje. Są to zarówno sami zakonnicy, jak i osoby, które do nich przychodzą, często z problemami i bezdomne. Staszek wraz z o. Wawrzyńcem Jaworskim zaprojektowali dla nich, jako część tego kompleksu dom dla bezdomnych, jest to żywy pomnik tego co tam się dzieje. Wydaje mi się, że trzeba by się włączyć, jeżeli tylko ktoś ma taką możliwość i ochotę w sam proces powstawania tego budynku. Po pierwsze każda pomoc, jaka tam będzie skierowana, zostanie przyjęta z wielką wdzięcznością, a po drugie wyjątkowy jest fakt, że dzięki temu budowaniu powstała szansa nie tylko dla architekta, zleceniodawcy i kościoła, ale dla ludzi, którzy tę budowę potraktowali jako rodzaj takiej autoterapii. Budując ten kościół oni odbudowywali sami siebie – podkreślał Oskar Grąbczewski.

– Tam brakuje funduszy, trzeba zmobilizować opinię publiczną, zwłaszcza tyską do skończenia tego dzieła. Jeśli Niemczyk odniósł taki sukces budując kościół Ducha Świętego, to także powinno się udać przy św. Franciszku, więc jest to wielka misja tego filmu. Przejeżdżamy i zastanawiamy się, czy się to kiedyś skończy. To trzeba skończyć – podsumował abp. senior Damian Zimoń.

Natalia Loska, współpraca: Sylwia Witman