Na walizkę i na… drut

0
976

Choć samochodów systematycznie przybywa, z roku na rok zmniejsza się liczba kradzionych aut. Z danych Komendy Miejskiej Policji w Tychach wynika, iż w ciągu siedmiu lat liczba takich przestępstw zmalała o 50 w skali roku. Najczęściej łupem złodziei padają u nas auta marek niemieckich – bmw, audi i volkswagen – kilkuletnie, ale coraz częściej auta nowe o wartości 300-400 tys. złotych.

 

Statystyka

– Były lata, że notowaliśmy w Tychach około 150 kradzieży samochodów  rocznie – mówi policjant z KMP, od lat zajmujący się tym rodzajem przestępstw. –  Jednak od 2011 roku liczba tych przestępstw systematycznie spada – z 84 w 2011 do 34 w 2018 roku. Do listopada 2019 roku odnotowaliśmy 23 kradzieże pojazdów. Są to dane dotyczące rzeczywistych kradzieży, bo czasami ktoś zgłasza kradzież, a potem okazuje się, że… zaparkował w innym miejscu i zapomniał. Są też przypadki zawiadomień o niepopełnionym przestępstwie – ktoś jechał pijany, zdarzyło się coś na drodze, zostawiał auto i zgłaszał kradzież. Kradzieży jest wprawdzie mniej, co jednak nie znaczy, że problemu nie ma. Warto też zwrócić uwagę, że kiedyś najwięcej tego typu zdarzeń, szczególnie w odniesieniu do aut z zagranicy, było w okolicach 1 listopada i w grudniu, w okresie świątecznym. Obecnie nie ma już takiej zależności. Nie odnotowaliśmy w Tychach kradzieży motocykli, zdarzają się natomiast kradzieże skuterów. Te są na ogół odnajdywane po jakimś czasie w całości lub z wymontowanymi częściami.

 

Złodzieje mają trudniej

Mniej kradzieży to oczywiście dobra wiadomość i ta sytuacja ma kilka przyczyn. Nowoczesne samochody mają lepsze zabezpieczenia i pokonanie ich bez odpowiedniego sprzętu jest praktycznie niemożliwe. Złodzieje muszą się zatem uciekać do coraz bardziej wymyślnych sposobów, nabywać wiedzę, umiejętności i sprzęt. A to wymaga czasu i pieniędzy. W miastach systematycznie rozbudowywany jest system monitoringu – prywatnego i miejskiego. Lepsza jest też współpraca policji z mieszkańcami, a szybkość informacji ma tutaj czasami decydujące znaczenie. Ponadto dziś na skradzione auto znacznie trudniej jest wyrobić tzw. lewe dokumenty i go zarejestrować w wydziale komunikacji.

 

Grupy

Spadek liczby kradzieży to w dużej mierze efekt kompleksowych działań i wysokiej skuteczności policjantów zajmujących się walką z przestępczością samochodową.
W Tychach grup przestępczych w tej branży nie ma, nie ma też dziupli – dodaje policjant. – Tutaj raczej auta się kradnie, czemu sprzyjają odpowiednie warunki – szerokie ulice, możliwość szybkiego wyjazdu z miasta praktycznie w każdą stronę. Nam z kolei ułatwia pracę fakt, że główne ulice są monitorowane, a w tym zakresie bezpieczeństwo w znaczący sposób poprawi zainstalowanie systemu ITS. W grupach przestępczych, zajmujących się kradzieżami aut, są na ogół te same osoby, choć oczywiście zmieniają się niektórzy, głównie tzw. wozakowie, którzy badają teren, odwożą auto do dziupli. Zatrzymanie zatem grupy i osadzenie w więzieniu rozbija ją na dłuższy czas lub na stałe. Inni muszą się przekwalifikować, zdobyć nowe kontakty. Jeśli chodzi o funkcjonowanie takich grup, to choć podziały w nich są podobne, złodzieje aut nie są już jak kiedyś rzemieślnikami, którzy musieli nauczyć się pewnych rzeczy, wyćwiczyć, wiedzieć jak otworzyć zamki, gdzie się podpiąć. Obecnie, np. przy metodzie „na walizkę” wystarczy wiedzieć jak działa, a zrobić to może po prostu każdy.

 

Nocą, na posesji…

Najczęściej wygląda to tak, że dwóch mężczyzn wchodzi na posesję np. przez uchyloną furtkę. Wystarcza kilka minut… Otwarcie bramy, krótki spacer przy jednej ze ścian budynku i złodzieje znikają z samochodem. – To kradzież „na walizkę” – wyjaśnia policjant. – Przy domach w zabudowie szeregowej, bliźniaczej, bądź na posesjach auta stoją na ogół na podjeździe. Wejście na teren posesji nawet przez bramę nie stanowi dla nich problemu, bo złodzieje wiedzą, jak uszkodzić mechanizm otwierania bramy. Jeden ze złodziei ze wzmacniaczem – tzw. walizką – podchodzi do okien lub drzwi. Urządzenie wyszukuje sygnał kluczyka, który często leży blisko, np. w przedpokoju. Drugi z odbiornikiem w tym czasie pociąga za klamkę, aby samochód zaczął domagać się sygnału z kluczyka. W zasadzie auto powinno znaleźć sygnał kluczyka, kiedy ten jest blisko, ale „walizka” wzmacnia sygnał i samochód odbiera go tak, jakby był właśnie z kluczyka… Pierwsze takie urządzenia były bardzo drogie, kosztowały około 100 tys. złotych i mogły sobie na nie pozwolić jedynie duże, zorganizowane grupy. Teraz staniały do kilku tysięcy złotych. Kiedy kradzione tą metoda auta były odzyskiwane, nie miały żadnych śladów, więc ubezpieczyciela ciężko było przekonać, że w ogóle doszło do kradzieży.

To oczywiście jeden z sposobów kradzieży. Sygnał można pobrać nie tylko z kluczyka z domu, ale także z znajdującego się w kieszeni, czy torebce – z budynku biurowego, z restauracji, z parkingu. – Można się też zabezpieczyć przed kradzieżą „na walizkę”. Są w sprzedaży zabezpieczające pilot etui, które blokują sygnał. Obecnie koncerny pracują nad tym, aby komputer w samochodzie rozróżniał sygnał z kluczyka i „z walizki”. Jeśli chodzi o GPS, złodzieje posługują się zagłuszarkami, które utrudniają lokalizację pojazdu. Skuteczny natomiast bywa dodatkowy lokalizator ulokowany w ukrytym miejscu – dodaje policjant.

 

Proste, skuteczne

Każde zabezpieczenie jest dobre, bo utrudnia złodziejowi działanie, wydłuża czas kradzieży. Powszechnie uważa się, że nie ma takich zabezpieczeń, z którymi złodzieje nie potrafią sobie poradzić, ale nadal najbardziej skuteczne są te najprostsze – odcięcie zapłonu, immobiliser (blokuje zapłon, rozrusznik oraz system zasilania paliwem), blokada kierownicy, blokada skrzyni biegów czy system GPS.

 

Pomysłowość złodzieja

Metoda „na walizkę” jest tylko jedną z wielu metod, którymi posługują się złodzieje. Jest ich o wiele więcej, oto kilka przykładów:

– „Na stłuczkę” to jedna z bardziej znanych, ale skutecznych metod. Złodzieje upatrują sobie samochód, następnie powodują niegroźną kolizję, gdy kierowca wysiada nie wyłączając silnika, jeden ze złodziei odjeżdża jego autem.

– Sposób „na kartkę” jest nowy i dotyczy głównie aut zaparkowanych tyłem np. w galeriach handlowych. Na tylnej szybie złodzieje przyklejają kartkę i kiedy kierowca ją dostrzeże, bo zasłania mu widok w lusterku, wychodzi z samochodu, a złodziej odjeżdża z dokumentami, adresem domowym, kluczami, pieniędzmi…

– W metodzie „na butelkę” i „na drut” złodzieje wkładają pustą plastikową butelkę lub kawałek drutu nad przednim kołem (przeważnie pasażera), aby zablokowały się między oponą a nadkolem. Kierowca opuszcza pojazd, by zobaczyć skąd dochodzi hałas i traci auto.

– W sposobie „na puszkę” chodzi o przywiązane do tylnej części samochodu puszki, która ma wywołać hałas. Kierowca często jej nie zauważa, bo złodzieje umieszczają ją pod autem. Kiedy słyszy hałas, wychodzi zobaczyć co się stało, zazwyczaj nie gasząc silnika. Dlatego, jeśli usłyszymy dziwny hałas, należy odjechać w bezpieczne miejsce, a po wyjściu z samochodu, wziąć klucz i zamknąć drzwi.

– „Na megafon” – w centrach handlowych, czy podczas imprez masowych zdarza się, że przez megafon wzywany jest kierowca danego pojazdu, by przestawił auto. Bywa, że o nadanie takiego komunikatu poprosili złodzieje. Nie należy od razu podbiegać do miejsca, w którym jest zaparkowane auto, warto najpierw sprawdzić czy to prawda. Złodzieje w ten sposób identyfikują kierowcę interesującego ich samochodu i potem w różny sposób próbują uzyskać klucze.

Złodziejom sprzyjają tłok w autobusie, torby i kurtki pozostawiane na krzesłach i wieszakach w restauracjach, ośrodkach zdrowia czy kolejki w sklepach.

 

 

 

APLA II

 

Nie reagujesz akceptujesz!
W takich przypadkach, jak kradzieże aut liczy się szybka interwencja. Jeśli ktoś zauważy takie zdarzenie lub ma informacje na temat popełnionych przestępstw, powinien natychmiast powiadomić policjantów, dzwoniąc na numer alarmowy 112 aby o sprawie jak najszybciej dowiedział się dyżurny właściwej jednostki policji.