Podręcznik Grutha

0
105

Od 20 lat Henryk Gruth mieszka w Szwajcarii, gdzie najpierw był zawodnikiem, potem trenerem  z pasmem mistrzowskich sukcesów, wreszcie szefem wyszkolenia. Odpowiada nie tylko za szkolenie hokejowej młodzieży, ale także przygotowanie trenerów, pracujących w trzech organizacjach klubowych: GCK Lions, ZSC Zurych oraz filii EHC Dibendoerf. Przed dwoma laty w klubie powierzono mu nowe zadanie – stworzenie nowego systemu szkolenia i opracowanie hokejowego podręcznika. W Zurychu będą więc uczyć hokeja według Grutha, a nie wykluczone, że w innych klubach także.
– Jako trener zdobył pan z zespołami juniorskimi siedem tytułów mistrza Szwajcarii. Teraz jednak usiadł pan za biurkiem. Odpowiada panu nowa rola w klubie?
Henryk Gruth: No, niezupełnie za biurkiem, bo nadal prowadzę zajęcia na lodzie, choć rzeczywiście nie tak intensywnie, jak wcześniej i mniej z zawodnikami, a raczej z trenerami. Działacze klubu zaproponowali mi przerwę w pracy z młodzieżą i dostałem czas na opracowanie w klubie jednolitego systemu szkolenia – od przedszkolaków po seniorów. Chodzi o część teoretyczną, jak i praktyczną, dlatego sporo czasu spędzam również na lodzie z poszczególnymi grupami wiekowymi.
– Ilu zawodników i trenerów dotyczy szkolenie?
HG: Trenuje u nas ponad 1.200 dzieci i młodzieży. Mamy 13 etatowych trenerów oraz kilkudziesięciu asystentów, trenerów na niepełnym etacie i instruktorów. To dużo, jednak podczas każdego treningu na lodzie jest po 5-6 szkoleniowców, którzy prowadzą poszczególne ćwiczenia.
– Od czego pan zaczął pracę na nowym stanowisku?
HG: Jak każdy trener mam swój bagaż doświadczeń i przemyśleń, ale myśl szkoleniowa w hokeju poszła tak daleko naprzód, że jeden człowiek nie ogarnie wszystkiego. W USA na przykład, nad każdym elementem gry pracują całe zespoły i to począwszy od nauki jazdy, tzw. power skating, aż po zawiłości taktyki. Tysiące trenerów zajmuje się szkoleniem w najdrobniejszych szczegółach. Są np. opracowania dotyczące gry kijem dla obrońców – sposób uchwytu, odległość między rękami, itd. Miałem to szczęście, że przez ostatnie 20 lat pracowałem z trenerami z USA, Kanady, Szwecji, Czech i każdy taki kontakt był dla mnie ciekawym doświadczeniem. Wybrałem to, co było najważniejsze w ich metodach, jakie dawali uważam za najbardziej skuteczne z punktu widzenia zawodnika. Poza tym, przez ostatnie dwa lata odwiedziłem kilka uznanych ośrodków hokejowych w Austrii, Niemczech i Szwecji. Oglądałem nie tylko bazę, jak np. akademię piłkarsko-hokejową w Salzburgu urządzoną i wyposażoną wręcz kosmicznie, na miarę XXII wieku, ale zapoznałem się z kilkoma systemami szkolenia, rozmawiałem z trenerami i zawodnikami. Wszystko to razem opracowuję w formie podręcznika dla trenerów, począwszy od nauki jazdy na łyżwach. Dzięki temu będziemy pracować w klubie w oparciu o jednolity i możliwie najbardziej efektywny system szkolenia. Będzie wdrażany na poszczególnych etapach, co rzecz jasna wiąże się z przebudowaną całej struktury pracy z młodzieżą.
– Podręcznik jest już gotowy?
HG: Mam opracowane materiały i założenia teoretyczne, podstawę całego przedsięwzięcia. Teraz pracuję nad częścią praktyczną, dla trenerów prowadzących konkretne grupy wiekowe. Pracę w nowym systemie rozpoczniemy w klubie w przyszłym roku. Muszę przyznać, że bardzo się w to zaangażowałem. Jak się okazuje nie tylko praca trenerska może być pasją. Mam świadomość, że buduję coś nowego, w co będzie zaangażowanych mnóstwo ludzi, że korzystać będzie z tego przez lata uzdolniona sportowo młodzież. Nie mówiąc już o niemałych środkach, jakie klub przeznaczy na realizację tego projektu.
– Szkoda tylko, że robi to pan dla Szwajcarów, a nie dla polskiego hokeja? Co na to działacze PZHL? Może o tym nie wiedzą?
HG: Dobry żart. Podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Katowicach rozmawiałem z prezesem PZHL Dawidem Chwałką. I żeby było jasne – nie chodzi o pierwszą reprezentację. Powiedziałem mu co robię, że można by opracować zasady szkolenia dla całego polskiego hokeja, dla wszystkich klubów, właśnie coś w rodzaju hokejowego podręcznika. Odpowiedział, że ma ciekawy pomysł, pewną koncepcję i że skontaktuje się ze mną w październiku. I efekt tego jest taki, że przez rok nie doczekałem się telefonu od prezesa. Tymczasem niedawno przyjechałem do Tychów na mistrzostwa oldboyów i co rusz przychodzą do mnie trenerzy z różnych klubów i słyszę: „Panie Henryku nie ma pan jakiś materiałów do szkolenia, bo otwieramy szkółkę, a w PZHL nie ma nic”…
– Może jest pan za drogi dla PZHL?
HG: Też słyszałem taką opinię w jednym z wywiadów. To ciekawe stwierdzenie, bo nikt mnie do tej pory mnie zapytał, ile chcę…
Henryk Gruth przedłużył kontrakt z GCK Lions na kolejne trzy lata.
Foto: Leszek Sobieraj