Bieganie potrzebne jak powietrze

0
516

36 -letni tyszanin Artur Wroński uczestniczył niedawno w jednym z największych maratonów na świecie, który organizowany był w Tokio. Łącznie na starcie stanęło tam 35 tysięcy biegaczy.
Biegam od ponad czterech lat. Zacząłem od krótkich dystansów. Szybko jednak przestało mi to wystarczać. Złapałem bakcyla i zacząłem poświęcać na to coraz więcej czasu. Teraz miesięcznie przebiegam ok. 200 kilometrów. Oprócz tego regularnie trenuję również w siłowni – mówi Artur Wroński.
Do tej pory przebiegł 27 maratonów, wśród nich m.in. w Chicago, Tokio i Berlinie, które zaliczane są do szóstki największych maratonów świata. – Z wielkiej szóstki zostały mi jeszcze maratony w Londynie, Bostonie i w Nowym Jorku. To kolejne wyzwania, jakie stoją przede mną. Moim marzeniem jest zaliczyć wszystkie największe maratony świata. Jestem przekonany, że uda mi się tego dokonać – mówi z uśmiechem. Rekord życiowy 36-latka, czyli tzw. życiówka to 3:15 podczas maratonu w Berlinie w 2015 roku.
Artur Wroński niedawno wrócił z Japonii. – Uczestniczyłem tam w dwóch maratonach w Kioto i wspomnianym już Tokio. Muszę przyznać, że Japonia mnie zachwyciła pod wieloma względami. Przede wszystkim jest to piękny, nowoczesny i bardzo dobrze rozwinięty kraj z przepiękną architekturą. Jest tam bardzo czysto. Japończycy obsesyjnie wręcz dbają o higienę. np. normą jest, że na ulicach stoją panie i nieodpłatnie rozdają przechodniom chusteczki higieniczne. Czystość toalet publicznych zachwyca wielu Europejczyków. Po mieście wiele osób chodzi w specjalnych maseczkach. Są pedantyczni. Wszystko jest tam zorganizowane perfekcyjnie – opowiada i jako przykład podaje organizację maratonu w Tokio. – Organizatorzy innych biegów mogliby się od Japończyków sporo nauczyć – uważa.
Poza tym, jak przyznaje nasz rozmówca, Japończycy są bardzo życzliwi, sympatyczni i przyjaźnie nastawieni do turystów. – Jestem pewien, że jeszcze kiedyś tam pojadę, bo chciałbym bliżej poznać ich kulturę i zwyczaje – stwierdza.
Na co dzień pan Artur pracuje jako informatyk. Jest szczęśliwym tatą Kajetana (9 lat) i Antosi (6 lat). Jak przyznał w rozmowie z nami stara się u swoich dzieci zaszczepić miłość do biegania. W Tychach bardzo lubi biegać nad Jeziorem Paprocańskim. – To urokliwe miejsce, które pozwala mi się wyciszyć i oderwać od codziennych trudności – podsumowuje. Warto dodać, że Artur Wroński jest również wielkim miłośnikiem hokeja i wiernym kibicem GKS Tychy.
Foto: archiwum prywatne