Mim, który mówi

0
167

W Teatrze Małym gościł Wrocławski Teatr Pantomimy prezentując dwa spektakle: Poławiacze papieru – na motywach powieści Franza Kafki i Dom Bernardy Alba – wg dramatu Federica Garcii Lorki. Było to ostatnie przedstawienie w ramach Teatru Konesera, ponieważ planowany na 5 kwietnia występ Teatru Wybrzeże, został odwołany z przyczyn niezależnych od organizatora.
Pantomima…
….nie jest sztuką cieszącą się wielką popularnością. Nikt nie edukuje widza w rozpoznawaniu kodów gestu i ruchu, pantomima funkcjonuje na poboczach teatru, a przecież z samego rdzenia i ducha jest widowiskiem scenicznym o wielkiej sile perswazji artystycznej. Wiele dobrego dla polskich mimów zrobił tyszanin Ireneusz Krosny, ale chociaż jego sztuka ma korzenie w wielkich poetach gestu, to jednak są to etiudy kabaretowe, których nie można i nie trzeba porównywać z pantomimicznym teatrem totalnym Henryka Tomaszewskiego.
– Nasze związki z wrocławską pantomima są silne i wieloletnie – mówiła Ewa Iwanciów, zastępca dyrektora Teatru Małego. Także już po śmierci Henryka Tomaszewskiego, zespół przyjeżdżał do nas z nowymi produkcjami. Nie było to oczywiście ten sam, czy taki sam teatr, niemniej pewna linia, kontynuacja zostały zachowane. Dziś mieliśmy okazję oglądać przedstawienia, które są osobistym dziełem Zbigniewa Szymczyka. Widzimy, że nie jest to już stricte pantomima ale pojawiają się w nich elementy teatru tańca, ruchu czy teatru plastycznego.
Kafka
Skojarzenia myślowe, jakie pojawiają się w znakomitym tytule Poławiacze papieru, są jednoznaczne. Bez znajomości Procesu czy Zamku Franza Kafki, z łatwością potrafimy na poziomie codzienności przywołać z pamięci absurdy i groteskowe mechanizmy biurokracji. Na poziomie refleksji nad ludzkim losem, trudno o bardziej dramatyczny i trafny zapis literackiej metafory, jaką dał nam austriacki pisarz. Przedstawienie jest całe z tego właśnie ducha. Gęsta atmosfera, niemoc, nieodwołalność, bezradność. To system, w którym z samej jego natury, człowiek jest niczym. Co gorsza, nic nie dzieje się w systemie za sprawą logiki, przeciwnie – porażająca jest właśnie jego groteskowość, surrealizm koszmarnego snu, poetyka horroru. Z bardzo nieodległej przeszłości znamy system, który wprowadzał w życie hasło Majakowskiego – jednostka niczym, jednostka zerem. Z dzisiejszej codzienności, również wiemy, jak niewiele potrafi znaczyć obywatel, człowiek w zderzeniu z machiną państwa. To wszystko precyzyjnie pokazane zostało w spektaklu, z zastosowaniem minimalizmu gestu i rekwizytu, z odwołaniem do czytelnej klasyki Charliego Chaplina czy Marcela Marceau. Wrażenie potęgowała bezbłędnie dobrana muzyka, zwłaszcza somnambuliczne rytmy autorstwa Wojciecha Kilara z filmów Salto i Perła w koronie. Poławiacze papieru, to niemal i zaledwie etiuda trwająca dwa kwadranse ale ma w sobie siłę rażenia monumentu. Majstersztyk.
Granice
Dom Bernardy Alba to dramat odczytywany często jako rzecz o hiszpańskiej dumie i temperamencie. W przedstawieniu Zbigniewa Szymczyka oglądamy opowieść o kolizji narzuconych norm moralnych z żywiołem uczuć i seksu. To zderzenie surowej, ascetycznej i religijnej matki z biologią i potrzebą miłości jej córek. To walka autorytetu z nieokiełznanym i nieprzewidywalnym, której reżyser nadał wymiar ponadczasowy. Nie zwodzi nas kostium; problemy młodych kobiet wtłoczonych w gorset oczekiwań matek nie są jednostkowe, ciągła walka pomiędzy tym, co w nas drzemie – popędem i seksualizmem a przyjętym regułami i zasadami, toczy się na co dzień. I znowu – jak w poprzednim spektaklu – wszystko to zostało podane czytelnie, ekspresyjnie, z maestrią ruchu i gestu. Mamy na scenie siedem kobiet a każda z nich jest indywidualnością – żywiołem, posągiem, rozpaczą, pożądaniem, tęsknotą. Wrażenie poruszające.
Reżyser
– Nasze wcześniejsze, znane tutaj przedstawienie Osąd, miało sprawdzić czy to, co moglibyśmy robić w przyszłości, się sprawdzi – wyjaśniał reżyser Zbigniew Szymczyk. Okazało się, że widz jest zainteresowany taką formą teatru i postanowiliśmy tę ideę pchnąć dalej. Staramy się robić przedstawienia bazujące na tradycji, warsztacie pantomimy klasycznej, w stylu i technice nawiązujące do czasów Marcela Marceau. Takim przedstawieniem są Poławiacze papieru. Natomiast Dom Bernardy Alba jest bardziej współczesny – czerpie z teatru tańca, pantomimy, z filmu niemego. Fascynuje mnie także montaż filmowy Almodovara, co zresztą na scenie chyba widać.
Foto: Marek Ciszak