Siatkówka i koszykówka: Jeden wieczór – dwie wygrane

0
35
Emocjonujące i co ważniejsze – zwycięskie mecze zobaczyli  w sobotni wieczór tyscy kibice. O godz 16 rozpoczął się się mecz siatkarzy TKS Nascon Kopex Tychy, a po nim koszykarzy GKS Tychy. Oba zespoły słabo rozpoczęły swoje potyczki, musiały odrabiać straty, ale dzięki pełnej mobilizacji potrafiły rozstrzygnąć losy pojedynków na swoją korzyść. Obejrzeliśmy ciekawe, chwilami dramatyczne widowiska, choć na pewno można mieć uwagi do ich poziomu.
Pierwsi na parkiet wybiegli siatkarze, a rywalem TKS Nascon Kopex Tychy był AZS Politechnika Opole – jedna z najsłabszych drużyn stawki. I być może właśnie to spowodowało, że tyszanie zaczęli mecz z pewną nonszalancją i długo nie potrafili znaleźć właściwego rytmu. Szwankowało właściwie wszystko, brakowało precyzji, sporo było błędów przy przyjęciu, kiepsko spisywał się blok. Co prawda przecz większą część pierwszego seta drużyna kontrolowała grę, jednak w końcówce przestała panować nad sytuacją. W drugiej odsłonie przez prawie cały czas prowadzili goście 4,5 punktami. Trener Grzegorz Słaby zaczął wprowadzać zmiany, które początkowo niewiele skutkowały. Jednak na początku trzeciego seta tyszanie zaczęli grać bardziej skoncentrowani, celniej uderzali piłkę poprawili przyjęcie, ale przede wszystkim blokowali przeciwników. Był to wprawdzie set „na styk”, momentami gra toczyła się punkt za punkt, niemniej pod koniec seta za sprawą precyzyjnych ataków Rocha, Milera i Owczarskiego, drużyna uzyskała kilkupunktową przewagę i dowiozła ją do końca. W czwartym secie było już wyraźniej widać kto jest liderem, a kto outsiderem, natomiast tie – break był jednostronnym popisem tyszan, którzy wręcz znokautowali rywala.
TKS Nascon Kopex Tychy – AZS Politechnika Opole 3:2 (25:27, 17:25, 25:22, 25:17, 15:2).
TKS: Owczarski, Roch, Miler, Pić, Kiwior, Siewiorek oraz Dytko, Noga, Wyspiański, Bilgoń, Kupisz.
***
Ekipa techniczna szybko zmieniła siatkę na kosze i GKS Tychy mógł rozpocząć pojedynek z Albą Chorzów. I znów zaczęło się kiepsko, bo rywale szybko uzyskali kilkupunktowe prowadzenie. Tyszanie gubili się w obronie, byli nieskuteczni pod tablicami, co skrzętnie wykorzystywali rywale. Po pierwszej kwarcie prowadzili 26:18, ale w drugiej GKS uporządkował grę. Kilka akcji zakończonych rzutami Olczaka, Bzdyry, Lemańskiego, pozwoliło zmniejszyć dystans do rywali. W tym okresie gry największe zagrożenie dla Alby stanowił Lemański, który popisał się kilkom celnymi trójkami, bombardując kosz z obu skrzydeł. GKS objął prowadzenie 34:31, a punkty Małka, Bzdyry i Kaczmarskiego pozwoliły zakończyć pierwszą połowę prowadzeniem 47:44. W trzeciej kwarcie gospodarze nadal przeważali i rywale dopiero w końcówce zbliżyli się na dwa punkty. Ciekawa, chwilami dramatyczna była ostatnia odsłona. Na początku punktowali Remin i Olczak, potem świetną serię zanotował Weiss. Ale rywale także nie odpuszczali i na 2,40 min. do końca było 81:81. I wówczas trójkę rzucił Remin, chwilę potem skopiował jego wyczyn Olczak.
Na minutę do zakończenia spotkania tablica pokazywała 87:85. Dwa punkty rzucił Weiss, potem zawodnik rywali nie trafił osobistych. Na 31 sekund przed końcem, przy stanie 89:87, osobiste rzucał Remin – 91:87. Ruszyli rywale, ale piłkę przechwycił Weiss, podał do Lemańskiego, a ten został faulowany. Sędzia doliczył jeszcze dwa punkty za techniczny faul Morawca i Lemański miał cztery rzuty – trafił bez pudła! A bohaterem ostatniej akcji został Kaczmarski, który ustalił wynik meczu na 97:87.
GKS Tychy – Alba Chorzów 97:87 (18:26, 29:19, 21:22, 29:21).
GKS Tychy: Lemański 21 (5 za 3), Bzdyra 20 (2), Weiss 11 (2), Olczak 9 (1), Kaczmarski 6 oraz Remin 23 (2), Małek 7, Kornecki 0, Fenrych 0.