Jutro pożegnamy Profesora, Honorowego Obywatela Miasta Tychy

0
900

W środę 11 października w wieku 67 lat zmarł nagle prof. dr hab. Marek S. Szczepański – wybitny socjolog, wykładowca akademicki związany głównie z Uniwersytetem Śląskim, członek Polskiej Akademii Nauk, autor szeregu publikacji, współtwórca i długoletni rektor Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach. Profesora Marka S. Szczepańskiego pożegnamy w piątek 20 października. Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się o godz. 12 w kościele pw. św. Marii Magdaleny w Tychach.

W styczniu 2009 roku otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Tychy, jak napisano w laudacji: „za współzałożenie Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach, co pozwala kształcić młodych ludzi – aktywnych uczestników życia społecznego, silnie związanych ze społecznością lokalną i regionalną; za współtworzenie spotkań naukowych pod nazwą Tyskie Seminaria Majowe, dzięki którym Tychy, nie będąc wielkim ośrodkiem akademickim, zaistniały na naukowej mapie Polski; za aktywną realizację imperatywu: „Myśl globalnie, działaj lokalnie”; za prace badawcze nad społecznością i zbiorowością lokalną oraz ojczyzną prywatną: naszym mniejszym niebem”.

Mojego pierwszego zetknięcia z Markiem Szczepańskim nie zapomnę nigdy. Była połowa lat 80. a mi, studentowi dziennikarstwa na UŚ, przyszło zdawać egzamin z przedmiotu Teoria rozwoju społecznego, na który to egzamin – poza wiedzą z wykładów i ćwiczeń – trzeba było przyswoić bodaj sześć wybranych przez egzaminatora dr. Wojciecha Błasiaka lektur. Gdy wszedłem do gabinetu Błasiaka, siedział tam z nim jeszcze jeden, nieznany mi, bardzo młody wtedy mężczyzna. Wylosowałem kartkę z pytaniami i zaczął się egzamin.
Gdy doszło do pytania z lektury i poinformowałem, że wylosowałem pracę „Urbanizacja i struktura społeczna w Afryce Czarnej” Marka Szczepańskiego, egzaminator uśmiechnął się i powiedział, że świetnie się składa, bo jest z nami… autor i to on mnie oceni, po czym wyszedł z gabinetu.
„Czytał pan?” – zapytał wtedy Marek Szczepański, a gdy zgodnie z prawdą zaprzeczyłem, zaczął… opowiadać mi, o czym jest książka, co chciał w niej przekazać i co mam mówić, gdyby jednak Błasiak chciał mnie o nią dopytać. Po powrocie egzaminatora stwierdził, że jestem z lektury dobrze przygotowany i za tę część egzaminu proponuje czwórkę!

Tak, Marek lubił i szanował studentów, a oni lubili i szanowali Jego. I Jego wykłady, bo zawsze były interesujące, zaangażowane i prowadzone w atrakcyjny dla słuchaczy sposób. Podobnie jak komentarze eksperckie, o które nad wyraz często zwracali się do Niego dziennikarze. Choć był częstochowianinem z urodzenia, to jednak lepszego od Marka specjalisty od Śląska i jego metamorfoz na przestrzeni dziejów trudno było znaleźć.

Dlatego w wielu redakcjach – także w tych, w których pracowałem – gdy tylko pojawił się jakiś socjologiczny temat dotyczący naszego regionu, o kilka choć zdań komentarza zwracaliśmy się do największego autorytetu – do Marka. A On nigdy nie odmawiał i celnie, a przy tym w przystępny sposób, wyjaśniał rzeczywistość. Rozmowy z Profesorem – nawet te najkrótsze – były prawdziwą intelektualną ucztą. Sposób, w jaki mówił i słowa, jakich używał, sprawiały, że nawet rozmowa np. o zwykłej herbacie wchodziła na absolutne wyżyny sztuki interlokutorskiej i obfitowała w sformułowania, których znaczenia nieraz trzeba było szukać w słownikach.

Zależało Mu na Śląsku, zależało Mu na Tychach. Jego ostatnią aktywnością publiczną było wejście w skład honorowego komitetu poparcia prezydenta naszego miasta w niedzielnych wyborach do Senatu. Trudno uwierzyć, że sukcesu Andrzeja Dziuby nie było mu dane doczekać i w swoim stylu skomentować. Będzie Go bardzo, ale to bardzo brakować!

Wojciech Wieczorek