Wielkanoc czas radości – rozmawiamy z o. Emilem Pacławskim

    0
    464

    O symbolice i przeżywaniu Wielkiego Tygodnia, Triduum Paschalnego i Świąt Wielkanocnych rozmawiamy z o. Emilem Pacławskim, franciszkaninem, proboszczem parafii pw. św. Franciszka i św. Klary, gwardianem (przełożonym klasztoru).

    tychy.pl: Wielkanoc to najważniejsze święto chrześcijańskie. Na czym polega jego wyjątkowość?

    o. Emil Pacławski: – Wielkanoc, śmierć i zmartwychwstanie kreśli sens wiary chrześcijańskiej. Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, daremna byłaby nasza wiara. Bo co by nam zostało? Chrystus by się narodził, żył, nauczał i może byłby jednym z proroków. I dopiero to, co się stało w dni określane jako Triduum Paschalne i Wielkanoc, czyli męczeńska śmierć i zmartwychwstanie Jezusa nadało naszej wierze sens. Dla przeciętnego człowieka Boże Narodzenie jest bardziej efektowne i miłe. Wszystko dzieje się wokół Dzieciątka, a ono niesie nadzieję. Natomiast Wielki Tydzień i Wielkanoc są zupełnie inne.

    Mówi się, że w Boże Narodzenie dominuje radość, natomiast w Triduum Paschalnym i Wielkanocy mamy całą gamę emocji.

    – Istotnie, ładunek przeżyć, jakie niesie ze sobą Wielki Tydzień, jego dramaturgia, jest olbrzymi. Najpierw jesteśmy świadkami zdrady Judasza, potem widzimy Jezusa w Wieczerniku, towarzyszymy mu w Ogrodzie Oliwnym, widzimy jego udrękę, a także trapiące go – jako człowieka – poczucie samotności, strach. Jest scena pojmania, rozmowa z Piłatem, skazanie Jezusa i wydanie tłumowi. Wreszcie idziemy z Jezusem drogą krzyżową, niemal czujemy jego cierpienie, przybijanie do krzyża i śmierć. Tutaj emocje rosną z każdą sceną, a na końcu jest grób. I nagle to wszystko spowija cisza, która trwa długo, bo dwie noce i dzień. I następuje wreszcie wielka radość – niedziela wielkanocna i pusty grób Chrystusa. Boże Narodzenie poprzedza adwent, jest czas oczekiwania, potem pasterka… Te święta nie wiążą się z głębokim przeżywaniem. Jest rodzinnie, pięknie i ciepło, mimo zimowej pory.

    Może dlatego Święta Wielkanocne nie są tak skomercjalizowane, tak „ładnie opakowane” jak Boże Narodzenie?

    – Z pewnością. Ale to jest bardzo… ludzkie. Boimy się cierpienia, choroby, śmierci i świadomie czy podświadomie odsuwamy się od tego, dystansujemy się na ile to oczywiście możliwe. Może to trochę nie wypada, bo zanim zaczniemy się cieszyć ze zmartwychwstania Chrystusa, są dni naznaczone cierpieniem i śmiercią. Od lat toczą się, zarówno poważne, jak i żartobliwe dysputy „o wyższości Świąt Wielkanocy nad Świętami Bożego Narodzenia”. Jednak nie mają one sensu i są w zasadzie symbolem roztrząsania sztucznego problemu i jałowej dyskusji. Bo jedne święta nie mogłyby istnieć bez drugich – dopiero razem nabierają znaczenia, wagi i stanowią fundament wiary chrześcijańskiej.

    W Triduum Paschalnym Wielki Czwartek jest dniem najbardziej symbolicznym, Wielki Piątek – najbardziej dramatycznym, a Wielka Sobota – najbardziej tajemnicza. Co kryje się za symbolami Wielkiego Czwartku?

    – Dla ludzi wierzących Wielki Czwartek to dzień zdecydowanie radosny. Chrystus zostawił nam sakramenty, a te są widzialnymi znakami niewidzialnej łaski Bożej. W tym „pakiecie” Ostatniej Wieczerzy otrzymaliśmy: sakrament Eucharystii, sakrament kapłaństwa oraz sakrament pokuty i pojednania. W Wielki Czwartek trzeba się radować, chociaż w tle mamy sceny z Ogrójca, modlitwę Jezusa, jego samotność i przeczucie, że za chwilę będzie musiał wypić kielich gorzkiej męki. Zresztą Jezus w Ogrójcu prosi Ojca, by „oddalił od niego ten kielich”, ale z drugiej strony wie, że jego godzina jest bliska i pewnych rzeczy nie da już się zmienić. Dwa lata temu wybuchła epidemia i dla wielu doświadczenie groźnej choroby i walki z covid-19 było niczym modlitwa w Ogrójcu. Tym ogrodem Getsemani stało się łóżko szpitalne bądź łóżko we własnym pokoju. Po wyleczeniu, stosunek do życia niektórych osób diametralnie się zmienił.

    Wielki Piątek niesie największą dawkę emocji, dramatyzmu. Jak powinniśmy przeżywać ten dzień?

    – Wielki Piątek to jedyny dzień, w którym nie jest sprawowana Eucharystia po to, by krwawa ofiara mocniej wybrzmiała w wielkopiątkowych obrazach. Na początek jest bardzo mocne, spektakularne można powiedzieć uderzenie, kiedy kapłan kładzie się krzyżem przed ołtarzem, na znak upokorzenia Chrystusa. To musi dawać do myślenia… Mamy też cztery części liturgii: słowa Bożego z rozbudowaną modlitwą wiernych, adoracja krzyża, obrzęd komunii św. oraz złożenie Pana Jezusa do Bożego Grobu. Symbolika Wielkiego Piątku ukierunkowana jest na krzyż i warto tego dnia zastanowić się nad sobą, nad tym co nas otacza. To dzień, w którym katolicy rezygnują nie tylko z potraw mięsnych w ramach postu jakościowego, ale również ograniczają ilość spożywanych pokarmów.

    W Wielką Sobotę jest święcenie potraw, ale to element obrzędu wywodzący się z czasów pogańskich. W zasadzie nic się nie dzieje…. Co jest istotą Wielkiej Soboty?

    – Rzeczywiście – nie ma liturgii Wielkiej Soboty, w katedrach odmawiane są tzw. Ciemne Jutrznie, ale poza liturgią brewiarzową nie ma żadnych wydarzeń. Katolicy powinni przygotować się do świętowania Niedzieli Zmartwychwstania. Nastrój Wielkiej Soboty oddaje najlepiej starożytna homilia: „Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań”. W Wielką Sobotę adorujemy Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, w tzw. Bożym Grobie. Jezus zstąpił do Otchłani, ale w niej nie został. Owszem, widział gehennę piekła, jednak wrócił, by innych przestrzec przed życiem wypełnionym dramatem piekła. I stąd nadzieja w Chrystusie – to jest istota i sens świętowania Wielkanocy. Bez powrotu z piekła, nie ma zmartwychwstania – życie nie ma sensu, Wielkanoc nie ma sensu. Tylko powrót do życia daje nadzieję. W filmie „Zmartwychwstały” Kevina Reynoldsa, trybun Clavius prowadzi na rozkaz Piłata śledztwo w sprawie zniknięcia ciała Jezusa. Jest tam scena, w której trybun w Wieczerniku widzi człowieka, przy którego śmierci było obecny. I nie potrafi sobie z tym poradzić. Kiedy odrzuci się to, czego nie można racjonalnie dowieść, to pozostaje albo uwierzyć, albo po prostu machnąć ręką i wytłumaczyć to sobie na własny sposób. – W Wielkim Tygodniu cały czas realne wydarzenia przeplatają się z tajemnicą. Z jednej strony mamy „realność”: Wieczernik, rozmowy apostołów, sąd Piłata nad Jezusem, dyskusja z przedstawicielami Sanhedrynu, wreszcie droga krzyżowa, śmierć Jezusa na krzyżu, złożenie do grobu, itd. Ale w Wielkanoc stajemy w obliczu cudu. Tego już nie można wytłumaczyć. Nie ma ciała, nie wiemy co się stało, a tu nagle ten ukrzyżowany człowiek zjawia się w Wieczerniku. Umieranie Chrystusa, jego ból i emocje, mają wymiar ludzki, zmartwychwstanie – boski. Rozumiem te wątpliwości – nawet apostołowie nie uwierzyli, a co dopiero rzymski trybun.

    W tym roku w Wielki Tydzień i w Wielkanoc towarzyszyć nam będzie to, co się stało w Ukrainie, groza zdjęć z Buczy i innych miejscowości. Patrzymy na to z innej pespektywy niż mieszkańcy Ukrainy, ale czy te wydarzenia nie będą miały wpływu na nasze przeżywanie okresu świątecznego?

    – Myślałem o tym… Jakie wojna będzie miała przełożenie na Święta Wielkanocne w Ukrainie, które odbywają się tydzień po naszych? Interesuję się historią i nie raz czytałem o świętach, które odbywały się w czasie II wojny światowej, podczas okupacji… Sytuacja w Ukrainie przypomina tamtą sprzed lat. Mimo traumy, tragedii Polacy celebrowali święta, czasami w ekstremalnych warunkach – w obozach, na froncie i myślę, że tak będzie teraz w Ukrainie. Jedni pytają w takich sytuacjach: gdzie jest Bóg? Ale przecież wiemy, że to człowiek, który otrzymał wolną wolę, (być może niestety, że ją dostał), sam decyduje o pewnych rzeczach. A jeśli ma dużą władzę, może decydować właściwie o wszystkim. Te obrazy z Ukrainy wszystkim nam będą się przeplatały z radością Wielkanocy. To będą kolejne „inne” święta, bo po okresie epidemicznych obostrzeń, zdarzyło się coś, z czym także nie możemy się pogodzić.

    Swoją ostatnią książkę – zbiór felietonów – ojciec zatytułował „Pusty Wieczernik”. Teraz, po dwóch latach Wieczernik znów będzie pełny, jednak wiele rzeczy w Kościele się zmieniło i jako instytucja, stoi przed wyzwaniem odbudowania zaufania wiernych.

    – To prawda – wieczerniki się zapełniają, ale z różnych powodów nie będzie już tak, jak dawniej. Musimy pogodzić się z tym, że masowy Kościół już nie wróci. Liczenie wiernych we wrześniu 2021 roku pokazało, że wiele osób odeszło i choć teraz stopniowo wracają, z pewnością nie wszyscy. Dziś wielu katolików ma problem z instytucją kościelną. I właśnie ta instytucjonalność, hierarchiczność kościoła wzmaga krytykę, czasami agresję. Zawsze powtarzam, że Kościół święty tworzą ludzie grzeszni. Wszyscy – i świeccy i duchowni. Ale pytanie, czy da się pogodzić obecną działalność Kościoła instytucjonalnego z potrzebami wiernych, pragnących by był wspólnotą, szansą zbliżenia się do Boga? W jakim kierunku powinny następować zmiany? Myślę, że dziś wierni chcą, by Kościół miał ludzką twarz – w tym rozumieniu, by był bardziej otwarty na człowieka, był instytucją, która została powołana, aby czynić dobro, która rozumie ludzi, przygarnie ich i będzie z nimi rozmawiała. Innej drogi nie ma. Nie możemy ciągle mówić ludziom, że muszą chodzić do kościoła, trzeba mówić dlaczego powinni to robić.

    Rozmawiał Leszek Sobieraj