Tychy na ukraińskich ulicach

1
811

24 marca z tyskiej zajezdni PKM wyjechało 10 autobusów, w tym 7 tyskich, które przekazano na granicy przedstawicielom lwowskiej rady miasta. Była to odpowiedź na apel mera Lwowa Andrija Sadowego, który zwrócił się o pomoc m.in. do Związku Miast Polskich.

Tyski przewoźnik zorganizował konwój, który wyruszył jeszcze przed wschodem słońca. – Razem z nami pojechały dwa autobusy ze Świerklańca oraz jeden z Sosnowca. Pozostałe wozy z innych miast wyjechały osobno – mówi Michał Kasperczyk rzecznik PKM Tychy.

Kłopot na granicy

– Autobusy przed wyjazdem przeszły przegląd oraz zostały przygotowane do drogi przez naszych mechaników. Przez całą podróż czuwał nad nami zespół wsparcia technicznego. Do granicy dojechaliśmy bez większych problemów. Te pojawiły się na granicy. Pomimo, że zameldowaliśmy się na przejściu Korczowa – Krakowiec około godz. 11 i mieliśmy priorytet jako przewóz humanitarny, to na stronę ukraińską przeszliśmy dopiero o pierwszej w nocy. Siedem naszych autobusów było wypełnionych darami i celnicy sami nie do końca wiedzieli, jak je potraktować. Koniec końców zdecydowano poddać autobusy ważeniu i kompleksowym oględzinom. Mieliśmy czas przyglądnąć się sytuacji na granicy. Widziałem osoby, które po przejściu na polską stronę wycieńczone spały na łąkach pod gołym niebem. Organizowana oczywiście jest dla nich pomoc humanitarna i przewóz do Hali Kijowskiej w Młynach pod Korczową, gdzie zorganizowano punkt pomocowy dla uchodźców z Ukrainy. Uciekinierzy wyjeżdżają stamtąd w takiej samej liczbie, jak napływają nowi. Kolejki na granicy jednak są ogromne. I to w dwie strony. Widok skali pomocy, jaka jedzie na Ukrainę robi ogromne wrażenie. Niestety, widok po drugiej stronie granicy przytłacza – opowiada Michał Kasperczyk.

Wojna problemem dla komunikacji publicznej

Po czternastu godzinach na przejściu granicznym, w końcu udało się przekazać autobusy przedstawicielom Rady Miasta Lwów, czekającym po drugiej stronie. Skontaktowaliśmy się z nimi, aby bliżej zapoznać się z sytuacją panującą w mieście. Dowiedzieliśmy się, że lwowski transport publiczny dotychczas był w bardzo dobrej kondycji. Tamtejszy przewoźnik postawił na bezemisyjny tabor. – W 2017 r. opracowano strategię znaczącej poprawy transportu publicznego we Lwowie – mówi Andrij Biłyj zastępca dyrektora Departamentu Mieszkalnictwa i Infrastruktury lwowskiej Rady Miejskiej. – Dotyczyła zarówno transportu elektrycznego jak i autobusów. W tym czasie zakupiono 150 nowych autobusów, 30 tramwajów i 50 nowych trolejbusów. Lwów od wielu lat jest na Ukrainie liderem pod względem unowocześniania transportu. A jednym z priorytetów naszych działań było zwiększenie udziału pojazdów elektrycznych, ponieważ bezemisyjna technologia jest bardziej przyjazna dla środowiska i opłacalna ekonomicznie – dodaje.

Niestety, od rozpoczęcia inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę większość taboru realizuje kursy z Lwowa do granic z Polską. – Codziennie 70 naszych autobusów kursuje na granicę i są one wyłączone z obsługi transportu publicznego. Trzeba podkreślić, że do Lwowa w ostatnich dniach przyjechało ponad 200 tys. przesiedleńców z innych rejonów Ukrainy i strumień ten wciąż płynie. To powoduje ogromny paraliż w komunikacji miejskiej. Musimy zapewnić alternatywną opcję transportu, stąd mer miasta Andrij Sadowy zwrócił się z prośbą o pomoc. Na tę prośbę odpowiedzieli prezydenci polskich miast i na tę chwilę otrzymaliśmy 27 autobusów w tym siedem z Tychów. Aktualnie pojazdy przechodzą proces rejestracji, aby mogły zostać dopuszczone do ruchu drogowego. Autobusy, które otrzymaliśmy, to ogromna dla nas pomoc i każdy z nich pomoże realizować nasze potrzeby. Najprawdopodobniej w drugim tygodniu kwietnia będą już obsługiwać kursy. Z racji tego, że nie są wyposażone w nasz system biletowy, najprawdopodobniej wykorzystamy je do obsługi kursów do polskich granic. Jestem jednak przekonany, że tyskie autobusy również będą obsługiwać transport w mieście. Polacy i tyszanie, jesteśmy waszymi dłużnikami! – mówi Maksym Terletsky z Rady Miejskiej Lwowa.

Lwiwelektrotrans, operator komunikacji elektrycznej we Lwowie poinformował, że wykorzystuje zużyte szyny tramwajowe do stworzenia zapór przeciwczołgowych zwanych jeżami. – Wierzymy, że rozebrane tory z lwowskich ulic będą miały szczególną energię i pragnienie powstrzymania wroga – informuje przedsiębiorstwo. My wierzymy, lub bardziej liczymy że nigdy nie będą musiały.

1 KOMENTARZ

  1. „Nasze”Autobusy czekaja na proces rejestracji a ok 150 tys ukrainskich samochodow wjechalo do Polski bez przegladu technicznego,ktory nie jest obowiązkowy na Ukrainie.Wlasnie to sa te roznice miedzy silnym krajem(Ukraina)a sługusami(Polska) .tak pilnie potrzebowali tych autobusów.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.