Od strajków robotniczych po Manify – Dzień Kobiet dawniej i dziś

    0
    112
    Alina Bednarz. Fot. Sylwia Witman

    O święcie kojarzonym kiedyś z goździkiem i rajstopami, a dziś obchodzonym w zupełnie inny sposób rozmawiamy z Aliną Bednarz, tyszanką, radną Sejmiku Województwa Śląskiego i pełnomocniczką regionalną Stowarzyszenia Kongres Kobiet.

    „Twoje Tychy”: – Dzień Kobiet był przez lata w Polsce świętem państwowym. Czy był wówczas bardziej uroczyście obchodzony?

    Alina Bednarz: – Mogę powiedzieć jak to wyglądało z mojej perspektywy, jak ja przeżywałam to święto w czasach komunizmu. Nie pracowałam w żadnym dużym zakładzie przemysłowym, więc nie doświadczyłam tego „uroczystego” wręczania goździka i rajstop. Ale pamiętam, że zawsze 8 marca po godzinie 16 na ulicach pełno było podchmielonych panów. Więc to oni chyba bardziej świętowali.

    Międzynarodowy Dzień Kobiet przestał być świętem państwowym w 1993 roku, na skutek decyzji ówczesnej premier Hanny Suchockiej. Znamienne jest, że to kobieta premier zdegradowała Dzień Kobiet, ale też to, że kobiety przyjęły to raczej bez żalu. Na to święto panie patrzyły wtedy nieco pogardliwie. Najwyraźniej ten model świętowania, z jakim mieliśmy do czynienia w PRL, wcale nie dowartościowywał kobiet.

    Jak Dzień Kobiet jest odbierany i świętowany przez współczesne kobiety, które już chyba pożegnały się z etykietą „słabej płci”?

    Dzień Kobiet zaczął wracać do łask, gdy bardziej się skomercjalizował, trochę na wzór Walentynek. Kolejne pokolenie młodych kobiet zaczęło świętować na bardzo różne sposoby, bo i oferta restauracji, klubów, kin i teatrów stała się bardzo bogata. Popularne stały się integracyjne, babskie spotkania. I dziś już wyraźnie widać, że 8 marca bawią się głównie kobiety. Część osób świętuje w taki właśnie sposób, zabawowy. Część spędza ten dzień podobnie jak Walentynki, z ukochanym. Ale jest też grupa kobiet, która chce, żeby to święto było czymś więcej niż tylko zabawą, pójściem na imprezę czy na zabawną farsę do teatru. Chcą mówić w tym dniu o sprawach ważnych dla kobiet. Działaczki ruchów lewicowych wymyśliły inną formułę świętowania – Manifę. Pierwsza Manifa odbyła się w Warszawie w 2000 roku pod hasłem „Demokracja bez kobiet to pół demokracji”, które stało się potem dość popularne. Na Śląsku w tym roku Manifa odbędzie się po raz trzynasty, tym razem pod hasłem „Moja siostra Rewolucja”. W tym roku, w świetle październikowej decyzji Trybunału Konstytucyjnego, kobiety bardzo mocno odczuwają potrzebę solidarności.

    Sięgnijmy do genezy Dnia Kobiet. Jest kojarzony z okresem PRL, ale tak naprawdę jest starszy, jego korzenie sięgają początków XX wieku i robotniczych ruchów socjalistycznych.

    Zaczęło się rzeczywiście od walki o poprawę warunków pracy, ale szybko doszły do tego postulaty sufrażystek o prawo wyborcze dla kobiet. Data 8 marca wiąże się z wielką demonstracją kobiet, pracownic przemysłu odzieżowego, które właśnie tego dnia w 1908 roku wyszły na ulice Nowego Jorku i protestowały przeciwko złym warunkom, w których pracowały. Demonstrowało wówczas około 15 tysięcy kobiet. Rok później z inicjatywy Socjalistycznej Partii Ameryki 8 marca znowu odbył się marsz kobiet nawiązujący do tego protestu. Istnieje też wersja, według której ustanowienie Dnia Kobiet miało upamiętnić tragiczną śmierć 126 strajkujących pracownic jednego z zakładów odzieżowych. Właściciel fabryki zamknął strajkujące kobiety wewnątrz budynku, w którym następnie wybuchł pożar. Ale tu nie ma zgodności co do dat. Do pożaru doszło w 1911 r., natomiast 8 marca został ustanowiony Międzynarodowym Dniem Kobiet przez Drugą Międzynarodówkę w 1910 r. Stało się to z inicjatywy działaczki Klary Zetkin, przyjaciółki Róży Luksemburg. W Polsce po raz pierwszy obchodzono Dzień Kobiet w 1923 r. ale było to wydarzenie mało znaczące i raczej nieprzebijające się do powszechnej świadomości społecznej. Potem komuniści zagarnęli to święto i je zdeprecjonowali. Takie je właśnie pamiętamy i takiego święta potem nie chciałyśmy.

    Rozmawiała: Sylwia Witman