Wakacje i… dewastacje

9
1745
Z trzech hamaków pozostał jeden. Park kieszonkowy przy ul. Dębowej.

Tyskie parki pięknieją, ale wiele nowych urządzeń bardzo szybko pada łupem wandali. Wakacje są już na półmetku. Niestety, nie wszyscy spędzają wolny czas twórczo i pożytecznie. W ostatnim czasie w tyskich parkach dochodzi do serii dewastacji. Niszczone są nowe urządzenia rekreacyjne, dewastowana jest zieleń. Tyskie tereny rekreacyjne zamiast cieszyć, zbyt często przedstawiają przygnębiający widok.

Skwer na tzw. zielonej osi przy al. Piłsudskiego. Niedawno został na nowo zagospodarowany z inicjatywy mieszkańców w ramach programu „Zielone podwórka” za 144 tys. zł. Postawiono leżaki do wypoczynku, hamaki, nasadzono zieleń. Hamaki i siedziska zostały szybko zniszczone.

Park „kieszonkowy” przy ul. Dębowej – w zeszłym roku zrewitalizowany i doposażony. Nawierzchnia z desek kompozytowych, piękne kolorowe hamaki do wypoczynku, oświetlenie. – Teraz mamy zniszczone oświetlenie, zerwane hamaki, powyrywane deski i podeptane rośliny – mówi Agnieszka Lyszczok, dyrektor Tyskiego Zakładu Usług Komunalnych. – To już trzecia taka dewastacja w tym miejscu. Internauci piszą kąśliwie, że ten uroczy zakątek to „noclegownia dla meneli”, a przejeżdżające raz na jakiś czas patrole policji nic nie dają, bo bywalcy tego miejsca są czujni i chowają się przed wzrokiem funkcjonariuszy. Tak samo skutecznie, jak imprezująca tam po zmroku młodzież. Urządzenie parku kieszonkowego kosztowało ponad pół miliona zł.

Park Niedźwiadków. Ponadpięćdziesięcioletnim misiom, wyrzeźbionym przez Augustyna Dyrdę w 2018 r., oficjalnie nadano imiona: Misia, Tysio i Gutek. Komuś jednak nie podobają się albo tabliczki z imionami misiów, albo same imiona. I to na tyle, że już czwarty raz tabliczki zostały wyrwane i zniszczone lub ukradzione.

Plac zabaw przy ul. Obywatelskiej. Huśtawka typu bocianie gniazdo zupełnie zniszczona. Zamiast dawać radość najmłodszym stała się obiektem innej zabawy, najwyraźniej osób nieco starszych. Przykłady podobnych dewastacji niestety można długo wyliczać.

Monitoring

– Tyskie parki pięknieją (za duże pieniądze), ale jednocześnie fala dewastacji wydaje się narastać. Policja i straż miejska nie są w stanie upilnować chuliganów. Gdy nasz patrol jest w pobliżu, do żadnych nieprawidłowości nie dochodzi – mówi Ryszard Polcyn, komendant Straży Miejskiej w Tychach. – Nie jesteśmy w stanie patrolować tych miejsc cały czas, przez całą dobę. Gdy zostajemy wezwani w jedno miejsce, w tym samym czasie nie możemy być gdzie indziej. Ryszard Polcyn zapewnia, że każde zawiadomienie o chuligańskich zachowaniach jest sprawdzane, a ilość patroli w często dewastowanych miejscach jest zwiększona. Ale czy nie lepszym rozwiązaniem byłby montaż kamer monitoringu tam, gdzie najczęściej są problemy?

– Stacjonarnymi kamerami montujemy obszar w szerszych przestrzeniach publicznych. Na terenie ulic i placów zainstalowanych jest ponad 100 kamer. Parki mają to do siebie, że łatwo się schować w zieleń przed okiem tej kamery, obraz jest zawężony. Stałego monitoringu w parkach nie montujemy, bo nie przynosi to efektów. Ci, którzy zostali złapani przez monitoring na gorącym uczynku (np. na piciu alkoholu), szybko uczą się gdzie jest kamera i przenoszą się po prostu w inne miejsce. Ale mamy w planach zakup mobilnej kamery, którą będzie można przemieszczać co jakiś czas w inny rejon. W przyszłorocznym budżecie prawdopodobnie znajdą się już na to środki i będziemy mogli takie działania prowadzić. To powinno poprawić bezpieczeństwo – odpowiada Ryszard Polcyn

W Parku św. Franciszka z Asyżu młodzież bawi się bardziej twórczo i aktywnie. Na pagórkach, których tam nie brakuje, urządzili sobie pumptrack, czyli tor do akrobacji rowerowych. Zapał do aktywności fizycznej należy oczywiście pochwalić, ale… – Park został zaprojektowany w formie pagórków i przez lata tak właśnie funkcjonował – mówi Urszula Paździorek-Pawlik, tyska radna z tego okręgu. – Dwa lata temu pojawili się pierwsi rowerzyści. Było ich kilku i to jeszcze nie był problem. Rok temu było ich już więcej, a teraz rowerzyści zrobili sobie już z tego parku swoją wyłączną własność.

W międzyczasie miasto przeprowadziło kompleksową rewitalizację parku; geologiczną odbudowę gruntów, renowację stawów, nowe alejki. Ale nigdy nie był planowany w tym miejscu pumptrack. Według relacji radnej i innych mieszkańców, szalejący rowerzyści jeżdżą z bardzo dużą prędkością, wykonują skoki i jest ich bardzo wielu. – Są z tym związane dwa problemy. Po pierwsze kompletna dewastacja zieleni. Żal patrzeć jak ten park teraz wygląda, żal tych pieniędzy, które zostały tam włożone. A po drugie brak bezpieczeństwa. Ludzie przestali tam chodzić z dziećmi na spacery, starsi też nie czują się bezpiecznie. Zdarzały się potrącenia przez rowerzystów. Ale wydaje się, że ci młodzi ludzie nie widzą żadnego problemu, nie przeszkadzała im nawet procesja z kościoła. Przejeżdżali z dużą prędkością pomiędzy idącymi – dodaje radna.

Agnieszka Lyszczok z Tyskiego Zakładu Usług Komunalnych obiecuje rozwiązać problem. – Postawimy słupki, by uniemożliwić tam jazdę na rowerze – mówi – Będziemy rekultywować trawniki i dbać o tę zniszczoną zieleń. Rowerzyści zostaną więc wyproszeni z parku. Chociaż wszyscy są zgodni, że młodzieży należy się miejsce do zabawy i uprawiania sportu.
– Pumptrack jest w Parku Suble, kolejny już powstaje przy ul. Gilów. Zachęcamy, by korzystać z tych obiektów – mówi dyrektor TZUK.

Trudno jednak realnie mieć nadzieję, że młodzież z osiedla O pojedzie na Mąkołowiec, by wyszaleć się na rowerze. Urszula Paździorek-Pawlik przyznaje, że sytuacja w Parku św. Franciszka nie jest wyłączną winą młodzieży. – To dzieje się już trzeci rok, a wciąż nie została podjęta decyzja o budowie pumptracka w tej okolicy. A jak widać, stał się to sport bardzo popularny. Ostatnio rzeczywiście da się zauważyć, że wszędzie, gdzie jest jakiś pagórek, pojawia się też młodzież z rowerami. To jest wyzwanie dla miasta, żeby jak najszybciej więcej tych pumptracków wybudować.

– Zastanawiamy się nad nowymi lokalizacjami w mieście, gdzie takie obiekty mogłyby powstać. Jednak żadna forma dewastacji nie pozostaje bezkarna i jej sprawcy muszą liczyć się z konsekwencjami – zapewnia Agnieszka Lyszczok.

Dowodem niech będzie przypadek sprzed dwóch lat. Do fontanny na Rynku ktoś dosypał środków silnie pieniących się. Żart, wydawałoby się niegroźny i dla niektórych zapewne bardzo śmieszny, spowodował konieczność wyłączenia fontanny, jej czyszczenia i przeglądu oraz wykonania badań, czy substancja nie była groźna dla ludzi i środowiska. Sprawca tego dowcipu został namierzony dzięki nagraniu z monitoringu i obciążony kosztami czyszczenia i konserwacji fontanny.

9 KOMENTARZE

  1. Projektodawcom i wykonawcom wielu urządzeń rekreacyjnych instalowanych w Tychach brakuje, niestety, wyobraźni. Nie zamierzam nikogo obrażać ale spora część tyszan, zwłaszcza młodych, reprezentuje niską kulturę społeczną (wyniesioną wszak z domów rodzinnych), a takowa nie szanuje dobra wspólnego. Mając to na uwadze wszystkie urządzenia rekreacyjne ( i nie tylko) wstawiane w przestrzeń publiczną powinny być być bardziej solidne : głupo – idioto – wandolo odporne….Kompletnym dla przykładu nieporozumieniem było montowanie w kilku miejscach miasta kolorowych , skądinąd uroczych, hamaków. Były one (bo już poniszczono lub rozkradziono je) niezwykle delikatnej konstrukcji. Sam nie zdecydowałbym się do zainstalowania takowych we własnym ogródku ze względu na te cechy. Więc nie miały prawa sprawdzić się w użytkowaniu publicznym. Pieniądze wyrzucone w błoto….A patroli policyjnych lub straży miejskiej w Tychach jak na lekarstwo…..Włodarze miasta, róbcie swoje, upiększajcie nasze miasto, nie poddawajcie się terrorowi chuligaństwa. Lecz uruchomcie więcej twórczej WYOBRAŹNI….

  2. Dokładnie.
    Wiadomo że koszty mają zasadnicze znaczenie, ale podstawą każdej inwestycji musi być też zdrowy rozsądek. ,,Kto tanio kupuje ten dwa razy kupuje,,
    Lepsza jedna droższa ławka która wytrwa 3 lata, niż trzy ławki w tej samej cenie które padną po jednym roku i kolejne dwa lata będą już tyko straszyć.
    Niech to wszystko ma ręce i nogi, bo czasami mocno przypomina słomiane inwestycje epoki towarzysza Edwarda. Wszystko śliczne, ładne w dniu przecięcia wstęgi, prasa, radio, telewizja oznajmia kolejny sukces, a po pewnym czasie brak środków na utrzymanie w należytym stanie tej cudownej nieprzemyślanej inwestycji i pozostaje po tym wszystkim tylko strasząca latami ruina.

    Taki sprzęt musi być w naszej szerokości geograficznej z zasady mocarny. Gdy słonko zachodzi i grzeczna młodzież, ,babcie z dzieciaczkami wracają do domków, we władanie urządzeń parkowych przechodzą podpite jełopy,
    których z wandalizmu wyleczy tylko i tylko jedno – złapanie za rękę i konieczność pokrycia kosztów szkody.

  3. Patrole powinny być w formie cywilnej najlepiej na rowerach a nie przejazd radiowozem czy umudurowana grupa A tak wszyscy są zdrowi UM bo wysłał zadanie o patrolowanie określonych rejonów policja straż miejska bo nikogo nie mogą ująć w czasie patroli a rano widać efekty balag parkowych połamane ławki sprzęty nasmiecone walajace się butelki po alkoholu polamane wozki z dyskontow etc

  4. Wstawienie słupków żeby zapobiec zabawie w parku św Franiciszka… świetnie… skoro młodzież znalazła zajęcie to trzeba im zabronić… przecież wiadomo że te słupki zostaną wyrwane – to logiczne!, a młodzież i tak bedzie tam skakać na rowerach. Jak widać nie potrzebują torów za olbrzymie pieniądze, tylko kilku pagórków i możliwości rozpedzenia się. Nawet w tym parku można im takie miejsce udostępnić. Wystarczy dobra wola. Kawałek dalej góry ziemi z budowy nowych bloków…bez problemu można na tych nieużytkach coś przygotować. Idealny przykład jak można zignorować potrzeby młodzieży i tylko prowokować do negatywnych reakcji…..jeżeli od 3 lat ich tam widać to dlaczego nic tam dla nich nie ma jeszcze?? Jest za to zrewaitalizowany staw z komarami, który za chwilę znowu zarosśnie i będzie pełen śmieci…dużo lepsza byłaby prosta fontanna chlapiąca wodą z ziemi, w której dzieci mogłyby biegać…I w upalne dni się schłodzić…

  5. Monitoring i patrole to jedyne rozwiązanie, żeby pogonić tą chołotę.

  6. Złapać jednego z drugim pałą przez łeb i wywieźć 50km do lasu i niech wracają na boso bo z ,,bydłem”wygra się tylko przemocą!

  7. Bez sensu jest stawianie słupków, zabranianie młodzieży zachowań, itp. Albo słupki zniszczą, albo znajdą sobie mniej fajne zajęcie. Ludzie, więcej radości w dawaniu jak w braniu 🙂 Zróbcie im ten pumptrack, dodajcie monitoring i cieszcie się, że macie ich pod kontrolą w jednym miejscu.
    Jeżeli chodzi o różne rewitalizacje, remonty ścieżek, itd.
    Róbcie je z myślą o użytkownikach, ale także o wandalach – czyli np. nie budujcie ścieżek prowadzących donikąd (park „kieszonkowy” przy Dębowej), które fajnie wyglądają z lotu ptaka i na rysunkach, ale ni diabła nie służą sprawnemu poruszaniu się i wymuszają skróty przez trawnik; zróbcie porządne zaczepy przy hamakach nie stosując szekli, które można odkręcić i ukraść; stosujcie gęściej podkłady pod deski kompozytowe, a wtedy nie będzie można ich tak łatwo złamać; zapalajcie wbudowane w podłoże lampy, niech są pod napięciem.
    No i przede wszystkim monitoring. Po co kamery przestawne jak są obrotowe?
    Doceniam to, że się dużo dobrego w mieście dzieje i buduje, ale jak to starsi mówili: myślcie przy robocie.

  8. I po co nam jakiś pumptrack skoro nie jest on przeznaczony do jazdy na naszym rodzaju rowerów …
    Wypadało by zdobyć jakaś wiedzę w tej dziedzinie a potem się wypowiadać i nie nazywać wszystkiego pumptrackiem bo nam wystarczą 3-4 stoliki lub gapy.
    Najbliższa trasa na nasze rowery jest na wyrach więc proszę nie wmawiać nam żeby nie chcę nam się jechać na suble bo poprostu tor na subla nie jest na nasze rowery …..

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.