TT: Nie spodziewaliśmy się takiego zwycięstwa

0
377

Czas czerwcowych wyborów 1989 roku wspomina RYTA STOŻYŃSKA, była przewodnicząca Rady Miasta w Tychach.

Wszędzie niby było tak samo. Komitet Obywatelski w każdym mieście był odpowiedzialny za przygotowanie do wyborów czerwcowych w 1989 roku.

Wszędzie niby, nie oznacza, że gdzieś nie było inaczej. Były Komitety Obywatelskie, które obejmowały jedno, czasami dwa miasta. Tyski Komitet Obywatelski swoim zasięgiem obejmował bardzo duży obszar.

– Zarząd Okręgowy Komitetu Obywatelskiego w Tychach obejmował obszar od Brzeszcz do Pawłowic. Tworzyły go zarządy „Solidarności” zakładów pracy.

Wobec ogromu pracy organizacyjnej, „Solidarność” zwróciła się do Klubu Inteligencji Katolickiej „KIK” w Tychach z prośbą o wejście do Zarządu Okręgowego Komitetu Obywatelskiego.

Prezes KIK Stanisław Krzyżaniak wyraził na to zgodę i tak do KO weszli: Jerzy Smołka, którego zarząd KO wybrał na przewodniczącego, Wanda Drożdż – prawnik, która później prowadziła szkolenia członków komisji wyborczych oraz mężów zaufania strony solidarnościowej oraz moja skromna osoba – wspomina Ryta Stożyńska. – Jerzy Smołka wziął na siebie wszystkie sprawy formalne związane z przeprowadzeniem wyborów przez stronę solidarnościową. „Solidarność” odpowiadała za propagowanie naszych kandydatów, naszych idei i haseł oraz organizację spotkań z wyborcami.

Nieoceniony ks. Ramola

Spotkania Zarządu Okręgowego odbywały się na terenie parafii św. Jana Chrzciciela. – Ksiądz Engelbert Ramola był naszym nie tylko duchowym wsparciem, ale starał się nas wesprzeć również organizacyjnie. Jego zasługą jest między innymi znalezienie odpowiedzialnych osób, które weszły do komisji wyborczych.

Spotkania zarządu były bardzo burzliwe, przyjeżdżali ludzie z tych odległych gmin, którzy mieli czasami inne problemy niż „wielkie Tychy”. Przypominam, że wtedy Tychy leżały nad Wisłą i graniczyły z Oświęcimiem. Cały obecny powiat bieruńsko-lędziński należał do Tychów – tłumaczy b. przewodnicząca RM.

– Ja byłam, jeśli tak można powiedzieć, chłopcem na posyłki – mówi. – Rozwieszałam plakaty, jeździłam tam gdzie mnie poproszono, abym coś załatwiła. Mieliśmy na przykład problem z Pawłowicami – praktycznie żadnego kontaktu. Były obawy, czy oni coś tam robią, jak też u nich wygląda sytuacja, jakie mają problemy itd. Pojechałam tam bo to moje rodzinne strony. Na miejscu się okazało, że bardzo dobrze sobie radzą, mają wszystko poukładane.

Kandydat zachorował

Na samym początku pojawił się duży problem w związku z chorobą naszego kandydata na posła, Janusza Rejdycha. Była to duża strata, ponieważ był on w tym czasie najważniejszą postacią w tyskiej „Solidarności”. Rejdych zrezygnował i zaproponował na swoje miejsce Bolesława Twaroga. Twaróg to nie tylko bardzo dobry mówca, a to jeden z atutów polityka, jak mówił Churchill, ale także organizator wielu przedsięwzięć. Bardzo aktywny, mający sporo pomysłów, postać znana w opozycji.

Rezerwa w komisji

Ja z mężem byłam w komisji wyborczej. Na dzień dobry spotkaliśmy się z pełną rezerwą, członkowie komisji desygnowani przez ówczesne władze widzieli w nas przeciwników. I kiedy nad ranem, po policzeniu głosów okazał się, że wygrała „Solidarność”, wiceprzewodnicząca komisji, reprezentująca stronę rządową, powiedziała: Ludzie chyba zgłupieli!

Dzisiaj, wielu z tych, którzy wtedy byli aktywni, dzięki którym 4 czerwca przeszedł do historii, już nie żyje.

Ja, rano tego dnia wiedziałam, że w Tychach wygraliśmy, choć rozmiary tego triumfu były dla nas wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Rozpoczynał się nowy etap w moim i tyszan życiu – kończy Ryta Stożyńska.