Kameralny klimat w Riedel Music Club

0
1642

Riedel Music Club pojawił się na tyskiej mapie stosunkowo niedawno. Założyciele – Sebastian Riedel oraz Artur Osiecki wpadli na pomysł założenia klubu podczas ich wizyty w Stanach Zjednoczonych. – Pojechaliśmy tam, bo Sebastian był zaproszony na koncerty w klubach w Los Angeles. Bywając w tamtejszych lokalach, wpadliśmy na pomysł, żeby też coś takiego stworzyć w naszym mieście. Miałem dostęp do wynajmowanego lokalu. Na dole była restauracja, u góry pokoje. Pomyśleliśmy, że w tym miejscu mógłby powstać nasz klub – wspomina Artur.

Póki co zdecydowanie więcej ludzi przychodzi na koncerty i imprezy muzyczne, ale właściciele w tygodniu wychodzą do gości z rozbudowaną ofertą restauracyjną. – Robimy też imprezy taneczne utrzymane w latach 70., 80. i późnych 90. Jest to muzyka na pewno mniej nowoczesna niż w innych klubach. Oprócz tego zajmujemy się wszelkiego rodzaju imprezami okolicznościowymi. Skupiamy się jednak najbardziej na koncertach – dodaje.

Sezon koncertowy w Riedel Music Club trwa od początku września, a rozpiska na następny miesiąc jest już dopięta. Pomimo bluesowego rodowodu klubu, właściciele nie chcą się zamykać na inne gatunki jak choćby jazz. Ambicją Artura jest grać dużo koncertów zagranicznych muzyków. Udało mu się sprowadzić znanych w USA Clifton Blues Band. W lokalu na koncertach można spotkać w klubie lidera Cree Sebastiana riedla. Zna się z artystami i często z nimi gra, a nawet jeśli akurat nie występuje, to ogląda ich na żywo z innymi widzami.

-Nasz lokal to trochę inny rodzaj klubu muzycznego niż taki, który znamy. Tutaj ludzie nie stoją i nie pchają się do sceny. Jest kameralnie, a muzycy po występie schodzą na widownię. Można wtedy z nimi porozmawiać czy zrobić sobie zdjęcie. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby ktoś nie chciał integrować się z fanami – podkreśla Artur.

Tekst – Agata Hachuła

Foto – Beata Kucz