Andriej Gusow: Na sędziego z siekierą!

0
177

Jak już informowaliśmy, hokeiści GKS Tychy rozpoczęli przygotowana do kolejnego sezonu pod wodzą nowego trenera Andrieja Gusowa, którego poprosiliśmy o krótką rozmowę.
– Długo zastanawiał się pan nad propozycją GKS Tychy?
Andriej Gusow: – Zgodziłem się od razu, tym bardziej, że ostatnie 3, 4 miesiące byłem bez klubu. Czekałem na nowe oferty i byłem mile zaskoczony, kiedy odebrałem telefon z GKS Tychy. To znany zespół, drużyna walcząca o mistrzostwo. Przez ostatnie 10 lat pracowałem z zespołami walczącymi właśnie o najwyższe cele – mistrzostwo, albo awans do grupy A. Nie boję się więc presji i odpowiedzialności, bo te towarzyszą mi od początku pracy trenerskiej. Kontrakt z Tychami podpisałem na rok, w przypadku zdobycia złota, umowa zostanie przedłużona o kolejny sezon.
– Jak pan zaplanował okres przygotowawczy?
AG: – Przez pierwszy tydzień trenowaliśmy bez kadrowiczów, którzy mieli jeszcze kilka dni na odpoczynek po mistrzostwach świata. Na razie zajęcia są dwa razy dziennie. Pierwszy okres pracy kończymy 3 czerwca i potem drużyna dostanie wolne. Na lód planujemy wyjechać w połowie lipca. W planach mamy dwa turnieje – w Zvoleniu i Hawirzowie. Mieliśmy jeszcze pojechać na turniej w Grodnie, ale zrezygnowałem, bo zawody te są za wcześnie, za mało będziemy mieli treningów na lodzie. Moim współpracownikiem będzie Sergej Szepetiuk, który jest specjalistą od przygotowania kondycyjnego i specjalizuje się w analizie. W sztabie pozostają również Krzysztof Majkowski i Arkadiusz Sobecki.
– Transferowa karuzela już się kręci. Będą kolejne wzmocnienia, np. z Białorusi?
AG: Pozyskaliśmy już nowych zawodników i myślimy o kolejnych, także z Białorusi, a ofertę złożyłem dwóm obrońcom. Zobaczymy co z tego wyniknie, jednak o wartościowych zawodników zza wschodniej granicy nie jest łatwo, jeśli się weźmie pod uwagę zarobki w Rosji czy KHL. To zdecydowanie większe pieniądze.
– Grał pan w Polsce przez 6 lat – w Podhalu Nowy Targ, Cracovii, SMS Warszawa, KTH Krynica. Z Podhalem zdobył pan cztery razy mistrzostwo Polski. Ma pan tu nadal wielu znajomych?
AG: Tak zwłaszcza w Nowym Targu i Zakopanem. Kiedy grałem w Krynicy, drużynę prowadził trener Rudolf Rohaczek, który teraz będzie moim rywalem. Są jeszcze byli zawodnicy, którzy teraz występują w innych rolach – trenerów, działaczy.
Grał pan wiele razy również przeciwko GKS Tychy.
AG: – Tak, pamiętam zabawną historię. Byłem kapitanem KTK Krynica i przyjechaliśmy na mecz do Tychów. W czasie gry jeden z kibiców rzucił na lód siekierę. Podniosłem ją i ruszyłem w stronę sędziego, pokazać co się stało. Proszę sobie wyobrazić, jakie miał zrobił wielkie oczy, kiedy zauważył, że wprost na niego jedzie zawodnik trzymając w jednej ręce kij, a w drugiej siekierę! W ostatnich dwóch latach miałem okazję oglądać GKS na podczas rozgrywek Pucharu Kontynentalnego. Bardzo mi się podobał zespół, trener Sejba dobrze go przygotował. GKS grał szybko i twardo – za pierwszym razem GKS z nami wygrał, ale w ubiegłym roku my pokonaliśmy Tychy.
– Wyjechał pan z Polski kilkanaście lat temu. Sporo się zmieniło?
AG: Zdecydowanie i to na lepsze. Co roku z rodziną staramy się bywać w Zakopanem czy Krakowie. Od dawna nie byłem natomiast w Tychach czy Katowicach. Obu miast nie poznałem, wiele się tu zmieniło. To zdumiewający skok jakościowy.
– Rodzina przyjechała z panem?
AG: Nie, została na Białorusi. Córka już pracuje, syn się jeszcze uczy, chce przyjechać do Polski i tutaj trenować. Nie zna jednak polskiego, podobnie jak żona. Powiedziałem mu, że musi się nauczyć waszego języka, tak jak ja przed laty. Choć niektórzy się wtedy dziwili, znajomość języka bardzo mi pomogła i jak widać – teraz także.