Twoje Tychy: Wrażliwość kontrolowana

0
687

W czwartek, 12 maja przypada Międzynarodowy Dzień Pielęgniarek i Położnych. – Jest to zawód który wykonuję całe życie i mimo wszelkich problemów i trudności nie wyobrażam sobie, żebym mogła robić coś innego – mówi Wiesława Sieczka, pielęgniarka oddziałowa na Oddziale Neurologicznym z Oddziałem Udarowym w Szpitalu Wojewódzkim Megrez.
Wiesława Sieczka, magister pielęgniarstwa i pedagogiki specjalista w dziedzinie pielęgniarstwa zachowawczego , pracuje w zawodzie od 32 lat. Jest też wykładowcą z zakresu pielęgniarstwa. Od 23 lat pracuje także w Hospicjum im. św. Kaliksta I w Tychach, gdzie przez 14 lat pełniła funkcję prezesa. – Bardzo dużo dobrego jeżeli chodzi o rozwój zawodowy spotkało mnie właśnie w kontaktach z pacjentami opieki paliatywnej – mówi. – To jest inna praca z chorym, taka która chyba najwięcej nas uczy. Ci ludzie pokazują nam co tak naprawdę w życiu jest ważne.
– To piękny zawód – mówi o swojej pracy Wiesława Sieczka. – Bo czy może być coś piękniejszego niż kontakt z drugim człowiekiem? Przy czym ten drugi człowiek potrzebuje od nas pomocy. Myślę że osoby które uprawiają ten zawód czują, podobnie jak jak, sens i potrzebę bycia z drugim człowiekiem właśnie na płaszczyźnie pomocy i wsparcia.
Czy to trudna praca? Czy codzienny kontakt z chorobą, cierpieniem, a często i frustracją pacjenta nie jest wyczerpujący emocjonalnie? Wiesława Sieczka odpowiada: – Dzisiaj, po tylu latach pracy wiem już, że to, co z boku może wyglądać na agresję, za tym w rzeczywistości kryje się podłoże choroby. Ludzkie zachowania zmieniają się kiedy przychodzi cierpienie i osamotnienie, pielęgniarki to wiedzą. I właśnie to my powinnyśmy dbać o to, żeby ten człowiek nie czuł się osamotniony, żeby odnalazł relację z rodziną, bo niejednokrotnie są w tych relacjach problemy.
Wiesława Sieczka podkreśla jednak, że nie jest to zawód dla każdego. – Nie każda osoba może tę rolę pełnić, nie każdy potrafi odnaleźć się w relacji z człowiekiem, kiedy ten człowiek jest w trudnym etapie swojego życia. Powinna to być osoba otwarta, empatyczna i umiejąca współczuć, a jednocześnie taka, która potrafi chłodno patrzeć na sytuację. Ja nazywam to wrażliwością kontrolowaną. Gdybym za każdym razem odczuwała ból pacjenta razem z nim, to nie mogłabym tyle lat wytrwać w tej pracy.
Oczywiście nie jest to branża pozbawiona problemów. – Ten zawód się zmienia, pielęgniarki są coraz bardziej wykształcone. Ja skończyłam liceum medyczne, otrzymałam dyplom i poszłam do pracy. Teraz wymagana jest edukacja na poziomie studiów wyższych. Wiele z nas uzupełniło to wykształcenie, angażując swój czas i nierzadko swoje środki finansowe. Kształcimy się i za tym wykształceniem jak w każdym innym zawodzie powinno iść finansowanie, a nie zawsze tak jest. To dla mnie bardzo przykre, gdy mówi się że my bez przerwy czegoś żądamy, czegoś się domagamy. Młodsze koleżanki kończą edukację i wyjeżdżają z kraju. Jesteśmy przecież żonami, matkami, utrzymujemy rodziny. A samodzielne utrzymanie się z dochodów pielęgniarki, bez wsparcia męża, byłoby naprawdę trudne. Jednak gdybym miała wybierać ponownie, to nie wybrałam innego zawodu. Widzę sens w tym co robię – dodaje Wiesława Sieczka.
Foto: SW