Twoje Tychy: Na przekór grawitacji

0
280

Street workout – nowy sport, obecny w Polsce od około 3,5 roku w bardzo szybkim tempie zdobywa zwolenników. Nieformalna grupa Street Workout Tychy ma już około setki sympatyków i kilkadziesiąt osób regularnie ćwiczących. Patrząc na ich wyczyny, można zwątpić w siłę grawitacji.
„Uliczny trening” – jak można przetłumaczyć street workout – to sport, który narodził się w USA, ale potęgą w tej dyscyplinie stały się także Rosja i Ukraina, kraje w których gimnastyka od dawna była sportem wiodącym. Street workout ma z gimnastyką wiele wspólnego, z tą różnicą, że zamiast specjalistycznych urządzeń wykorzystuje obiekty istniejące już w przestrzeni miasta.
– To ćwiczenia wykorzystujące masę własnego ciała, wzmacnianie i rozciągnie mięśni – mówi Marek Kwiatkowski „Kwiatu”. Nie ma określonej grupy wiekowej. Przychodzą do nas gimnazjaliści, nawet chłopcy z podstawówki ale i osoby starsze, około 40-50 lat i spędzają z nami aktywnie czas.
– Do tego sportu nie trzeba specjalnych przyrządów, żadnych nakładów – dodaje Krzysztof Czerwony. – Wychodzimy sobie na podwórko i możemy ćwiczyć gdzie tylko chcemy, Najczęściej wykorzystujemy trzepaki i place zabaw. Chociaż są też parki specjalnie przystosowane do street workoutu. Taki park powstał np. w Lublińcu.
Break dance i akrobatyka
Marek Kwiatkowski, Krzysztof Czerwony i Dawid Przybyła to trzon tyskiej grupy street workoutu. Zajmują się tym sportem od 3 lat. – Zawsze interesowały mnie sporty, które łamią prawa grawitacji – mówi Dawid Przybyła „Małpa”. – Trenowałem break dance, akrobatykę. W technikum poznaliśmy się z Czerwonym. On wcześniej trenował sztuki walki, ćwiczył na siłowni. Razem zaczęliśmy się ćwiczyć, już na treningach poznaliśmy Kwiata. On też od dawna trenował, m.in. parkour.
Ich treningi na podwórkach i placach zabaw, ćwiczenia i ewolucje „łamiące prawa grawitacji”, wzbudzały zainteresowanie coraz większej ilości osób. – W zeszłym roku mieliśmy w grupie 17 osób, teraz jest około 50 regularnie ćwiczących i drugie tyle „dochodzących”, którzy interesują się tym sportem – mówi Kwiatu. – Przychodzą do nas dziewczyny i chłopcy, często głównie po to by poprawić sylwetkę, ale wielu się wciąga i zaczynają chcieć czegoś więcej.
Street workout park
To jakie ćwiczenia i figury wykonują ćwiczący zależy głównie od ich własnej inwencji. – Istnieje już spis podstawowych figur, ale główną rolę ogrywa kreatywność zawodnika – mówi „Małpa”. – Nie trzeba się trzymać określonych schematów, każdy może dodać coś od siebie. Czasem podpatrzy się coś od kogoś ale cały czas staramy się kombinować na własny sposób.
Efekty są naprawdę imponujące. Chłopcy wydają się zawisać w powietrzu, robią pompki dotykając podłoża tylko dłońmi, podciągają się na drążku trzymając go za plecami. Film pokazujący ich umiejętności można zobaczyć na Facebooku (STREET WORKOUT TYCHY).
Tyscy miłośnicy street workoutu na razie działają jako nieformalna grupa, ale w przyszłym roku planują założyć organizację. Chcą też, by w Tychach powstał specjalny park, z urządzeniami przystosowanymi do uprawiania tego sportu. – Byliśmy na otwarciu takiego parku w Lublińcu – mówi Kwiatu. – Są to sprzęty przeznaczone do tego typu treningów, ale mogą z nich też korzystać akrobaci czy gimnastycy. Trochę się obawiamy o urządzenia z placów zabaw jakie wykorzystujemy, bo one są przecież projektowane dla dzieci, które nie wkładają w zabawę aż tyle siły. Mamy już projekt parku, może w przyszłym roku znajdzie się na niego budżet.
Sportowy boom
– Teraz mamy boom na różne sporty – dodaje Czerwony. – Powstaje dużo siłowni pod chmurką, ale my tych sprzęty nie bardzo możemy wykorzystać w naszym treningu. Dążymy do pewnego rodzaju równowagi. Dzieci mają place zabaw, seniorzy chętnie korzystają z siłowni pod chmurka, niech młodzież i ludzie w naszym wieku też maja coś dla siebie. Bo rośnie zainteresowanie nie tylko sportami „tradycyjnymi”, piłką nożną czy bieganiem, ale też tymi nietypowymi, jak street workout.
Członkowie grupy Street Workout Tychy trenują trzy razy w tygodniu, po dwie-trzy godziny. – To nie tylko sport, ale też przyjaźń – mówi Kwiatu. – Poznajemy ludzi, nawiązujemy kontakty, zarażamy tym kolejne osoby. Jest dobra atmosfera i świetnie się bawimy, więc treningi czasem przedłużają się o do czterech godzin, zwłaszcza w weekendy. Utrzymujemy kontakt z grupami działającymi w innych miastach. To środowisko się rozrasta. W Polsce odbywają się już eliminacje do mistrzostw świata, jakie są organizowane na Ukrainie. Może wkrótce weźmiemy w nich udział?
Foto: Archiwum prywatne