Czas pracy i świętowania

0
80

To już będzie moja 25. Barbórka. Jak zawsze będą ją obchodził w gronie kolegów i rodziny. Rano uroczysta msza, potem akademia, spotkanie z kolegami przy piwie. Po południu obiad w gronie rodzinnym – mówi Marek Dryps, górnik kopalni Piast.
Dla Marka Drypsa dzień 4 grudnia to przede wszystkim tradycja związana z zawodem uprawianym przez mężczyzn w rodzinie od pokoleń, a także imieniny matki, noszącej imię patronki górników św. Barbary. Na kopalni pracował jego ojciec, teraz on z bratem, górnikiem kopalni Murcki, starają się zachować rodzinną ciągłość.
– Kiedyś Barbórka wyglądała inaczej. Zawód górnika cieszył się prestiżem i powszechnym szacunkiem. Na mszy było nas zdecydowanie więcej, górnicy przychodzili w galowych mundurach, z całymi rodzinami. Ludzie uśmiechali się do nas z sympatią. Każda Barbórka była dla mnie przeżyciem, prawie każdą wspominam dobrze, za wyjątkiem tej, kiedy właśnie 4 grudnia pochowaliśmy ojca. Jestem dumny, że jestem górnikiem, ale z bólem stwierdzam, że z roku na rok nasze święto jest coraz mniej odświętnie obchodzone – z nostalgią wspomina pan Marek.
***
Przez lata Barbórka była obchodzona w naszym regionie bardzo hucznie. W tym dniu na ulicach widziało się górników w mundurach, z odznaczeniami, którzy zasiadali w restauracjach i świętowali. Teraz już nie widać tylu górników, a biesiadowanie przeniosło się do karczm górniczych w okolice kopalń. To już też stało się tradycją.
Dla Marka Drypsa i jego kolegów czegoś w tym wszystkim jednak brakuje. Nie ma już poczucia, że to cały region świętuje, identyfikuje się z tym dniem.
W tajemnicy przed ojcem
– My z bratem ukrywaliśmy przed ojcem, że zatrudniliśmy się w kopalni. Ojciec nam po prostu zabronił. Dopiero pół roku po fakcie o tym mu powiedzieliśmy, więc już nie miał wyboru i musiał tą naszą decyzję zaakceptować – wspomina Marek Dryps. – Ojciec znał ten zawód z całymi jego blaskami i cieniami. Wiedział, jaka to ciężka i niebezpieczna praca, że czasem, przy niskim pokładzie, trzeba na kolanach pracować. Tutaj jeden za drugiego czuje się odpowiedzialny, a to wytwarza bardzo bliskie więzi międzyludzkie. Może także z tego powodu lubimy Barbórkę obchodzić razem. Dla rodziny to też ważne, bo i oni czują się dumni, że mają górnika w rodzinie. Praca jest niebezpieczna, nigdy nie wiadomo jak zakończy się szychta, ale nigdy bym jej nie zamienił na inną – podkreśla.
Święta opiekunka
Orędowniczką górników, strzegącą i ratującą ich od niebezpieczeństw, patronką dobrej śmierci i konających, jest św. Barbara. To także patronka flisaków, przewoźników, żeglarzy, artylerzystów i dzwonników.
Kult Barbary pojawił się na Śląsku w XIV w. wraz z niemieckimi gwarkami i sięga daleko poza górnicze tradycje. Pieśni, modlitwy i opowiadania o niej spotkać można w literaturze polskiej, niemieckiej, czeskiej, słowackiej, węgierskiej, na terenach południowej Europy i części Rosji. Kult ma charakter religijny i świecki, wątki związane z postacią Barbary splatają się i przenikają wzajemnie.
Kim była św. Barbara? Według hagiografii, legendarna forma jej życiorysu wykształciła się po X w., choć wcześniej żyła w przekazach ustnych i pieśniach. Była postacią autentyczną, żyjącą we wczesnym średniowieczu, córką Dioskura, władcy Nikomedii, krainy leżącej w Azji Mniejszej. Wbrew woli ojca przyjęła wiarę chrześcijańską. Za karę oraz za odrzucenie podsuniętych jej pogańskich konkurentów, ojciec kazał zamknąć ją w wieży z dwoma oknami. Pod nieobecność ojca kazała wybić trzecie okno, by w ten sposób uczcić Trójcę Świętą. Udało jej się zbiec i ukryć w pobliskich jaskiniach. Wydana przez pasterza, została z rozkazu ojca skatowana, oszpecona i wystawiona pod pręgierzem na widok publiczny. Ojciec osobiście ściął ją mieczem, za co spotkała go kara boża – zginął wraz z donosicielem od gromu z jasnego nieba. Inna wersja męczeńskiej śmierci mówi, że gdy prowadzono ją z odciętymi członkami i piersiami, ziemia rozstąpiła się i wchłonęła ją.
Ikonografia przedstawia Barbarę z charakterystycznymi atrybutami: z koroną na głowie, trzymającą wierzę z trzema oknami i z mieczem, od którego zginęła. Od XV w., kiedy zaczął szerzyć się kult Najświętszego Sakramentu, wieżę zastąpiono monstrancją, lub kielichem z hostią.
Groty i skały, w których schroniła się Barbara, kojarzyły się w świadomości górniczej z podziemnymi skałami i chodnikami, dlatego uznali ją za swą patronkę, królową podziemi.
Barbórkowe Święto
Tradycje święta barbórkowego sięgają kilkuset lat wstecz. Wywiady przeprowadzone w środowisku górniczym w latach 50. XX w. wskazują, że na terenie Śląska, Moraw, Słowacji i Węgier panował zwyczaj, że w wigilię 4 grudnia po osiedlach górniczych chodziły Barbórki – dziewczęta ubrane na biało z wiankiem na głowie, lub w stroju bytomskim, składające życzenia rodzinom górniczym, rozdające jabłka i słodycze. Ten zwyczaj „za Niemca” był deprecjonowany i wyśmiewany, bo dotyczył tylko rodzin polskich. Od kilkuset lat święto górnicze przybierało formy religijne. Stałym elementem świętowania była msza święta, na którą udawano się w uroczystym pochodzie, w paradnych mundurach, z pocztami sztandarowymi i nieodzowną orkiestrą dętą. Po mszy świętej górnicy spotykali się w cechowni, gdzie następował zwyczaj dorocznych rozrachunków kopalni, wypłata dywidend spółek górniczych, ogłaszano przeszeregowania np. z ciskacza na ładowacza czy rębacza. Przyjął się zwyczaj częstowania górników kawałkiem kiełbasy, bułką i piwem, czasem dodawano papierosy lub tytoń do fajki. Potem następowała zabawa, wspólne śpiewy pieśni religijnych, później także patriotycznych i świeckich poświęconych patronce. W tych najstarszych obchodach brali udział tylko mężczyźni, bo „górnik baby nie broł, bo i co by tam robiła, a i wstyd by było”. W imieniny św. Barbary młode dziewczęta zasiadały w kole i przepowiadały sobie przyszłość. Wkładały do wody gałązkę czereśni i jeśli zakwitła do Bożego Narodzenia, oznaczało to szczęście w miłości.
Po imprezie w cechowni górnicy udawali się na nieszpory, by następnie spotykać się w gronie rodzinnym lub na wieczornych tańcach, bawić się i biesiadować, już z kobietami, do białego rana.
Dzień Barbórki był zawsze wolny od pracy. Wierzono, że jeśli ktoś, oprócz niezbędnego dozoru, zjedzie w ten dzień na dół kopalni, czeka go niechybna śmierć.
Tekst: Jan Mazurkiewicz
Zdjęcie: Eliza Madej