Piekło jest puste

0
766
O śmierci, łasce i zbawieniu rozmawiamy z księdzem Januszem Lasokiem, proboszczem parafii św. Marii Magdaleny w Tychach.
TT: Czym jest śmierć?
ks. Janusz Lasok: Rzeczywistością, która jest wpisana w nasze życie, ale też początkiem drogi do zbawienia wiecznego. Jak mówi św. Franciszek, śmierć jest siostrą, która jest związana z życiem. To także sposób  rozrachunku ze swojego życia, następstwo grzechu pierworodnego.
Kiedyś akt śmierci uważany był za coś w rodzaju fazy przejściowej między jednym a drugim światem. Istniał cały rytuał odchodzenia. Umierającemu towarzyszyła rodzina, przyjaciele, zapalano świece, modlono się.  Dziś ludzie umierają w samotności na szpitalnym łóżku, pod ostrym światłem jarzeniówek. Traktujemy śmierć jako coś intymnego, wstydliwego, zepchniętego na margines. Staramy się wypierać ją z naszej świadomości.
To prawda, bo mamy problem z tzw. rzeczywistością śmierci, trudno ją skonkretyzować. Większość z nas obawia się samego momentu śmierci, inni boją się tego, co będzie potem. Nurtuje nas najważniejsze pytanie:
po co to wszystko? Jaki sens ma nasze życie, ten krótki moment od przyjścia do odejścia. Jeśli już musimy umrzeć, to chcielibyśmy odchodzić godnie, bez cierpień związanych z chorobą, w gronie najbliższych.  Chcielibyśmy móc jakoś się do tego przygotować. Są osoby, które mimo podeszłego wieku mają jeszcze olbrzymią wolę życia, jakieś plany, zadania do zrealizowania. Są też ludzie pogodzeni z losem, ze śmiercią,  którzy już nie chcą walczyć. Mówią: Pan Bóg mógłby mnie już zabrać. Mój ojciec, kiedy umierał, nie bał się, był świadom, że dobrze przeżył życie. Z kolei moja babcia chciała żyć choćby jeden dzień dłużej, choć tam czekała ją wieczność.
Ludzie wierzący nie wątpią w istnienie Chrystusa, w zbawienie i życie wieczne po opuszczeniu ziemskiego padołu. A co czeka tych wątpiących, dla których Chrystus nie istniał, albo był tylko prorokiem?
Mógłbym powiedzieć, że przecież nic nie tracimy, wierząc w Chrystusa.
Księdzu chyba nie chodzi o zakład Pascala?
Nie, na pewno nie tak to widzę. Święty Paweł powiedział, że w nas, w człowieku, jest pragnienie wiary, życia. Żyjąc tu, w realnym świecie, nie zakładamy, że „po nas choćby potop”. Coś robimy, tworzymy, planujemy,  mamy nadzieję, że ktoś będzie kontynuował nasze dzieło. Bywa, że zabiegamy o to, by jakoś zapisać się w pamięci przyszłych pokoleń. To wszystko też jest jakimś dążeniem do wieczności. A wątpliwości, momenty zwątpienia, też są wpisane w naszą kondycję ludzką. Do zbawienia można dochodzić różnymi drogami.
No właśnie. A co tak naprawdę człowieka zbawia? Życie według Dekalogu? Wiara, łaska, szlachetne uczynki?
Na pewno na samym końcu tej triady są uczynki. Pytanie jest inne: co zrobiliśmy z tą łaską, którą zostaliśmy obdarzeni? I nie ma tu znaczenia ile tej łaski było – kielich, czy wanna. I co było dla nas w życiu ważne:  różnorako pojęte szczęście, zdrowie, majątek. Pewnie gdybyśmy mieli okazję drugi raz przeżyć życie, lepiej wiedzielibyśmy co wybrać. A może nie? Mówimy o kimś, że to dobry człowiek, zasługuje na życie wieczne. A o innym, że jest zły, będzie potępiony. Często widzimy jednak tylko zewnętrzną strukturę. Może ten zły wcale nie jest taki zły? Łaska, jako dar, to pojęcie mgliste.
Po śmierci – tu wersje są dwie – albo od razu, albo na Sądzie Ostatecznym zostaniemy osądzeni. Co przeważy – sprawiedliwość czy miłość?
Miłość powinna zwyciężyć. Miłość jest rzeczywistością Kościoła. Mówimy, że Bóg sam jest miłością. Przyjmujemy to, co nam daje, ale także w momencie sądu będziemy mieli prawo wyboru, wolną wolę czy pójść drogą na prawo czy na lewo. Możemy się od Boga odwrócić. To tak jak w życiu rzeczywistym. Jedni uważają, że dadzą sobie radę bez Boga, inni proszą Go o pomoc, o wsparcie. Kto bardziej zyskuje – obdarowany, czy ten kto obdarowuje? Rzecz w tym, że gdyby nie było potrzebującego, my też bylibyśmy niepotrzebni. To ten potrzebujący jest ważniejszy. My tutaj na ziemi uczymy się nieba i albo dojrzewamy do śmierci, albo nie.
Jeśli Bóg jest miłością, to czy piekło nie powinno być puste? Innymi słowy, czy istnieje nadzieja zbawienia dla wszystkich, także tych niewierzących, wątpiących?
Kościół nigdy nikogo nie potępił. Wierzymy w Boże miłosierdzie. Piekła więc nie powinno być, ale popatrzmy na to inaczej: łaska zbawienia jest po to, aby nie było piekła. Kościół to wspólnota, Kościół Powszechny.  Człowiek może realizować się tylko we wspólnocie. My katolicy jesteśmy taką wspólnotą, bo przypomnę Kościół – to Lud Boży. A drogą Kościoła jest człowiek. Nie zdajemy sobie sprawy, że grzech, który wydaje się wiadomy tylko grzesznikowi i Bogu, tak naprawdę obciąża każdego członka wspólnoty. My tworzymy tę wspólnotę, nie tylko przez szeroko rozumiany Kościół, ale sakramenty, ewangelie, życie parafii. Powtórzę, drogą
Kościoła jest człowiek.
Rozmawiał: Jan Mazurkiewicz
Foto: Michał Giel