Jack Moore zagrał dla tyszan

0
154
Po raz drugi w tym sezonie na Placu Baczyńskiego królował blues. W niedzielę, 2 września dla tyszan zagrał gitarzysta z Wielkiej Brytanii Jack Moore, z towarzyszeniem zespołu Łukasz Gorczyca Band.
Miłośników gitarowego grania chyba nie trzeba było długo namawiać do przyjścia na Baczyńskiego na kolejny bluesowy koncert. Miesiąc temu na placu wystąpił rewelacyjny Alvon Johnson. Tym razem w Tychach zagościł Jack Moore, niezwykle utalentowany gitarzysta, który mimo młodego wieku (24 lata) ma już na koncie występy z takimi sławami jak Thinn Lizzy, Joe Bonamassa i Deep Purple. Można powiedzieć, że grę na gitarze Jack ma w genach – jest synem wielkiego Gary’ego Moore’a.
Podczas koncertów w Polsce Jackowi towarzyszy zespół: Tomasz Dominik (perkusja), Aleksander Górny (gitara, wokal) i Łukasz Gorczyca (bas), którego tyszanie znają już chociażby z występu z Alvonem Johnsonem. Koncert w Tychach był drugi z serii dwunastu zaplanowanych w ramach tegorocznej wspólnej trasy.
Jack Moore po raz pierwszy koncertował w Polsce w zeszłym roku. – Grałem już w Polsce z zespołem Cassie, m.in. w Poznaniu – mówi. – Mój własny zespół to Jack Moore. Gram na gitarze, śpiewam, piszę piosenki. Współpracuję z kilkoma osobami. Na początku 2013 roku planuję wydać płytę. To muzyka zbliżona do popu, ale z dominacją gitary. Coś w stylu George’a Harrisona.
Jack gra na gitarze od 15 roku życia. Zapytany o inspiracje muzyczne, wymienia Jimmy’ego Hendricksa. – Gdy zaczynałem grać, Jimmy był dla mnie numerem jeden. Uczyłem się wszystkich jego piosenek – mówi.
Na placu Baczyńskiego Jack Moore zaprezentował głównie standardy bluesa i rocka. Nie zabrakło klasyki, jak „Crossroads”, można też było usłyszeć motywy znane m.in. z repertuaru Deep Purple. Koncertu wysłuchało kilkaset osób.
Występ Jacka Moore’a zakończył kolejny już sezon Niedziel na Baczyńskiego. – Bluesowe koncerty najwyraźniej przypadły tyszanom do gustu – mówi Wojciech Wieczorek, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Tychach. – W przyszłym sezonie, w miarę możliwości, będziemy się starać to kontynuować.
Foto: Eliza Madej