TT: Nieodkryta Macedonia

0
230

Sezon urlopowy dla większości z nas dopiero się zaczyna, ale niektórzy powrócili już z wojaży. W pierwszej połowie czerwca piątka tyszan przemierzyła na rowerach zachodnie pogranicze Macedonii.
– Nie była to nasza pierwsza wyprawa rowerowa, bo jeździmy od lat, ale Macedonia nas urzekła – mówi Grzegorz Sekuła „Komar”, jeden z uczestników wyprawy. – To teren wciąż mało odkryty, jeden z biedniejszych krajów byłej Jugosławii, ale śmiało można go nazwać perłą Bałkan. Pojechaliśmy samochodami do Skopje, stolicy Macedonii, potem jeszcze pociągiem do Bitoli, miasta położonego najbardziej na południe i stamtąd na rowerach z powrotem do Skopje. Około 400 km w 7 dni, ale w górzystym terenie z wyczerpującymi podjazdami.
Trasa wiodła przez parki narodowe Galichica i Mavrovo, pasma górskie, wzdłuż wybrzeża Jeziora Ochrydzkiego. – To jezioro to dla mieszkańców Macedonii wynagrodzenie braku dostępu do morza – mówi Grzegorz Sekuła. – Jest bardzo czyste i malownicze, a poza tym to jedno z najstarszych jezior w świecie. Według przewodnika Pascala powstało 4–10 mln lat temu. Zwiedziliśmy leżące nad jeziorem kurortowe miasto Ochryda, odwiedziliśmy też Galičnik – najwyżej położoną wioskę na Bałkanach (ok. 1400 m n.p.m.), z domami „przyklejonymi” do zbocza góry.
Trasa nie była łatwa i wymagała naprawdę dobrej kondycji. – W okolicach jeziora Prespa wjeżdżając na przełęcz, musieliśmy na dystansie 15 km pokonać 600 m wysokości – opowiada Grzegorz Sekuła. – Trzy godziny ciężkiej jazdy pod górę. Zmęczenie niesamowite, ale wynagrodził nam to potem 40–kilometrowy zjazd serpentynami. Droga prowadząca do Galičnika to była chyba najlepsza trasa w moim życiu. Bardzo mocny podjazd, na 1600 m, potem zjazd około 200 metrów. Przepiękne krajobrazy. Jak mówią uczestnicy wyprawy, drogi w Macedonii świetnie nadają się do jazdy na rowerze, bo są przeważnie asfaltowe, ale – poza dużymi miastami – mało uczęszczane przez samochody. Można za to spotkać innych mieszkań- ców tego kraju. – Widywaliśmy żółwie przechodzące przez ulicę i mnóstwo jaszczurek – opowiada Komar.
Wrażenie zrobiła też odmienność kulturowa. – W Macedonii większość mieszkańców to wyznawcy prawosławia, ale w rejonie przygranicznym z Albanią jest wielu muzułmanów. Wioski są wyraźnie podzielone na część prawosławną i muzułmańską. Tam gdzie wiszą macedońskie flagi, mieszkają prawosławni chrześcijanie, a gdzie albańskie – wyznawcy islamu. Islamskie dzielnice są okraszone meczetami. Kilka razy dziennie imamowie nawołują do modlitwy, całe miasto rozbrzmiewa tym wołaniem, głos niesie się wśród gór. To na nas robiło niesamowite wrażenie. Jednak w dzielnicach islamskich przyjmowano nas raczej z rezerwą – wspomina Komar. – Co innego ludność prawosławna. Korzystaliśmy z gościnności macedońskiego gospodarza, a nawet trafiliśmy na tradycyjne macedońskie wesele. Na koniec zwiedziliśmy jeszcze kanion Matka niedaleko Skopje. To prawdziwa perła natury, potężne kaniony wypełnione wodą, pomiędzy prawie pionowymi zboczami gór. Wynajęliśmy małą łódź motorową i podziwialiśmy je z wody. Niezapomniane widoki.