Twoje Tychy: Zabójstwo w Walentynki

0
1276

Tragiczna śmierć 27-letniej Hanny poruszyła nie tylko mieszkańców Tychów. Dziewczyna zmarła, ugodzona nożem przez byłego partnera, który następnie popełnił samobójstwo. Do tragedii doszło 14 lutego – w Walentynki.
Ciała Hanny i jej 33-letniego byłego partnera znaleziono 15 lutego w mieszkaniu mężczyzny przy ul. Orzeszkowej. Jak informuje prokurator rejonowa Agata Słuszniak, zwłoki kobiety z dwiema ranami kłutymi o głębokości 13 i 15 cm, znaleziono w jednym z pokoi. Jak potwierdziła sekcja zwłok, Hanna zginęła od dwóch ciosów nożem. Jeden z nich uszkodził wątrobę, drugi płuco.
Ciało mężczyzny z wisielczą pętlą na szyi znaleziono w przedpokoju. Prokuratura Rejonowa w Tychach prowadzi śledztwo w celu wyjaśnienia okoliczności śmierci pary. – Jedna z wersji, którą będziemy weryfikować dowodowo jest taka, że mężczyzna najpierw pozbawił życia kobietę, a następnie popełnił samobójstwo – mówi prokurator Agata Słuszniak.
Jak dowiadujemy się od tyskiej policji, Hanna zgłaszała się na komendę w związku z problemami z partnerem, z którym się rozstała. Jednak, jak mówi Agnieszka Semik, rzecznik KMP w Tychach, nie były to zgłoszenia związane z groźbami czy przemocą. – Raz zgłoszenie dotyczyło regulacji pieniężnych z byłym partnerem i miało charakter raczej porady prawnej – mówi Semik. – Policjant udzielił informacji, dał tej pani wizytówkę i polecił by zgłosiła się, jeżeli coś niepokojącego będzie się działo.
Dziewczyna zadzwoniła, ale poinformowała jedynie, że jej były narzeczony był zatrzymywany przez policję. Rzeczniczka tyskiej policji potwierdza, że mężczyzna został zatrzymany w styczniu tego roku, ale nie dotyczyło to przestępstwa związanego z przemocą. Mówi też o interwencjach policji w miejscu pracy dziewczyny oraz w mieszkaniu, w którym była zameldowana, po tym jak wyprowadziła się od narzeczonego. – Mężczyzna dobijał się do drzwi, po przyjeździe policji został odwieziony do izby wytrzeźwień – mówi Agnieszka Semik. – Wówczas też została udzielona informacja o tym jak można postąpić, ale nie złożono żadnego dodatkowego zawiadomienia poza awanturą.
Awantury z byłym narzeczonym zdarzały się też w miejscu pracy Hanny. Policja potwierdza, że miała takie zgłoszenie dwukrotnie. Jak mówi Agnieszka Semik, za pierwszym razem po przybyciu na miejsce policjanci nie zastali nikogo, również osoby zgłaszającej. Przy drugiej interwencji, funkcjonariusze zastali na miejscu Hanię, jej koleżankę oraz byłego partnera. Po rozmowie z policjantami, każdy pojechał w swoją stronę. – Również wtedy ta pani nie chciała zgłaszać żadnego zawiadomienia – mówi Semik. Dodaje również, że nie było sygnałów o przemocy domowej w miejscu, gdzie Hanna przed rozstaniem mieszkała ze swoim narzeczonym. Czyli w tym samym mieszkaniu, w którym dziewczyna została zamordowana 14 lutego.
Czy tej tragedii można było zapobiec? – padają pytania. Czy sygnały, jakie miała policja nie były wystarczające, by w jakikolwiek sposób ochronić dziewczynę? Jak mówi Agnieszka Semik, policja nigdy nie otrzymała od samej zainteresowanej zgłoszenia o stosowanej wobec niej przemocy czy groźbach. A to jest kluczowe, by można było podjąć dalsze działania. – Absolutnie nie chcę rozstrzygać jak było w tym przypadku, ale często jest tak, że ofiary przemocy domowej boją się lub wstydzą – mówi Semik. – Najważniejsze jest to, by ofiara przemogła się i sama chciała zgłosić problem policji. By dzwoniła zawsze, gdy w jakikolwiek sposób czuje się zagrożona.
Pogrzeb Hanny odbył się w Tychach w minioną sobotę.
Foto: ARC