Andrzej Kowalczyk biegiem przez Beskidy

0
318
fot. Światłoczuła.pl - Agnieszka Łukaszewska

Niecodziennie kończy się takie wyczyny. Niedawno pisaliśmy o Igorze, który z myślą o pomocy Natalii Diakończyk z Tychów przeszedł 200 tysięcy kroków z naszego miasta do Krakowa i z powrotem. Jak widać mobilizacja i chęć bezinteresownej pomocy jest mocną stroną tyszan – na mediach społecznościowych Andrzeja Kowalczyka pojawiła się informacja, że w poniedziałek 9 października ukończył morderczy bieg przez Główny Szlak Beskidzki. Celem jego akcji, podobnie jak u Igora, było zebranie funduszy na operację, która uchroni dziewczynkę przed amputacją nogi.

Choć wirtualna skarbonka, w której internauci zbierają pieniądze na operację dzielnej tyszanki osiągnęła już 100% potrzebnej sumy, to potrzeby dziewczynki stale rosną. Nie wiemy jeszcze, ile operacji finalnie czeka Natalkę, ponadto potrzebne są leki i kosztowna rehabilitacja między zabiegami. Sprawia to, że coraz więcej osób chce pomóc wygrać tę nierówną walkę.

Tyszanin Andrzej Kowalczyk określa siebie jako „multisportowca” z ukierunkowaniem na biegi górskie i pływanie lodowe. Główny Szlak Beskidzki jest natomiast najdłuższym znakowanym szlakiem w Polsce. Zaczyna się w Bieszczadach (Wołosate), a kończy w Ustroniu. Ma długość około 500 km, w czasie których trzeba pokonać ponad 21 kilometrów przewyższenia. Liczby robią wrażenie – dystans można porównać do drogi z Tychów nad Bałtyk, natomiast przewyższenie obrazować może wejście na… 7000 pięter lub 159 wejść i zejść w Pałacu Kultury.

Jak wspomina autor wyczynu – to nie była jego pierwsza próba przejścia GSB. Andrzej podjął biegowe wyzwanie praktycznie równy rok temu, jednak wówczas nie było mu dane go ukończyć. W tym roku bieg miał nie tylko charakter sportowy, a przede wszystkim charytatywny.

„To była przygoda. Doświadczenia nadające inny kształt każdemu z dni, które jeszcze przede mną. Kształtująca podróż. Niełatwa, ale wspaniała, na całe życie. Spędziłem na szlakach ponad 88 godzin, w większości samotnie. Daleko od zasięgu telefonu, chwilami „na zapomnianych krańcach świata”, wśród natury, kontemplacji, wysiłku, bólu, chwil euforii i walki, w ciemną noc i samo południe. W deszczu, śniegu, słońcu… Nie można wyjść po takiej przygodzie takim samym człowiekiem. Inaczej patrzysz na świat.” – napisał Kowalczyk na swoim profilu w mediach społecznościowych. Relacjonował tam przebieg wyprawy, ponadto zamieścił link, pod którym zainteresowani mogli oglądać postępy w trasie, śledząc nadajnik GPS, który biegacz miał przy sobie.

„Żaden finisz nie przyniósł tyle euforii, co wczorajszy” – podsumował Andrzej.

Chociaż jego niecodzienna wyprawa dobiegła końca, to najważniejsza walka trwa nadal. Jest to walka z wadą genetyczną, przez którą Natalka może stracić nogę. Tyszanka urodziła się jako wcześniak w ciężkim stanie, z wrodzonym zapaleniem płuc oraz niewydolnością oddechową. Z czasem przybywało złych wieści na temat jej zdrowia, a także ta najgorsza – potrzebna operacja ratująca nogę, inaczej – ból, cierpienie i amputacja.

Tyszanie łączą siły, by wspomóc finansowo rodzinę Natalki Diakończyk.

13 października odbędzie się kiermasz ciast w restauracji Kolorowy talerz. 100% z zakupu słodkości trafi na konto dzielnej tyszanki. Zachęcamy do wzięcia udziału w akcji.