Twoje Tychy: Pożegnanie z komendą

0
177

Trudno doprawdy wyobrazić sobie Komendę Miejską Państwowej Straży Pożarnej w Tychach bez st. bryg. Kazimierza Utraty. Z tyską strażą związany był od 35 lat, a funkcję komendanta pełnił przez 30 lat! W środę, 15 marca, uroczyście zakończył służbę.
Nie było przypadku w wyborze przez niego drogi zawodowej – ojciec Kazimierza Utraty był naczelnikiem OSP w Nowych Bojszowach, w straży pracował także jego starszy brat i siostra. Trafił do Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej w Warszawie, którą ukończył w 1982r. Chrzest bojowy przeszedł w 1979 r., kiedy wraz z innymi studentami uczestniczył w akcji ratunkowej po wybuchu w warszawskiej Rotundzie. Kończąc studia, chciał – podobnie jak brat – pracować w straży na Fiacie. Dostał jednak skierowanie do ówczesnej Komendy Rejonowej SP w Tychach…
– Pracowałem jako oficer w komórce organizacyjno-szkoleniowej – wspomina Kazimierz Utrata. – Teren był duży – prawie 300 tys. mieszkańców. Obejmował miasta i gminy od Orzesza i Mikołowa po Bieruń i Bojszowy. A do tego ponad 40 jednostek OSP. W 1986 r przez rok zastępowałem na stanowisku komendanta płk. Bronisława Cieślara, a po roku, kiedy odszedł na emeryturę, namawiano mnie, bym zajął jego miejsce. Miałem 27 lat i nie była to łatwa decyzja. Ale po dwóch miesiącach zgodziłem się.
W 1991 r. Kazimierz Utrata powołany został do zespołu ekspertów, którego zadaniem było utworzenie nowej formacji – Państwowej Straży Pożarnej, a rok później został komendantem Komendy Miejskiej PSP, która swoim zasięgiem obejmuje Tychy i powiat bieruńsko-lędziński. I od razu czekało go nie lada wyzwanie, bowiem nastąpiła seria bardzo groźnych zdarzeń: rozszczelnienie instalacji amoniaku na Stadionie Zimowym, zagrażające mieszkańcom kilku osiedli, pożar 70 hektarów lasu na granicy Tychów i Mysłowic oraz pożar lasów w Kuźni Raciborskiej, określany jako „największy, jaki miał miejsce w Polsce oraz Europie Środkowej i Zachodniej po II wojnie światowej”. Kolejne lata przyniosły kilka wielkich powodzi w powiecie bieruńsko-lędzińskim, łącznie z tą z 2010 roku, kiedy wylały cztery rzeki i ewakuowano ponad 2 tys. ludzi.
I wówczas, podczas wielodniowego uczestnictwa w akcji, organizm nie wytrzymał i Kazimierz Utrata trafił do szpitala. Nie po raz pierwszy zresztą, bo w 1986 r., podczas wykonywania obowiązków służbowych, został poważnie poszkodowany w wypadku samochodowym i przez prawie rok walczył o powrót do służby.
Szefując tyskiej straży pożarnej, przez 30 lat czuwał nad bezpieczeństwem tysięcy mieszkańców Tychów i okolicznych miejscowości. Zabiegał o fundusze, sprzęt, wyposażenie i jak najlepsze wyszkolenie tyskich strażaków, czyniąc z jednostki jedną z najnowocześniejszych i najsprawniej działających w województwie.