Żywa historia miasta na akwarelach

0
269
Wystawa można oglądać do 29 lutego. fot. NS

„Tychy – kiedyś i dziś” to wyjątkowa podróż w czasie malowana akwarelą autorstwa Przemysława Wróbla. Wystawę jego prac można oglądać w Klubie Osiedlowym Orion do 29 lutego.  Warto – artysta ożywił historię naszego miasta, tworząc prace oparte na archiwalnych fotografiach.

Twoje Tychy (TT): ­– Jak to się stało, że na „życiową drogę” wybrał pan malarstwo?

Przemysław Wróbel (PW): Odkąd pamiętam interesowałem się rysunkiem i malowaniem. Jedno z pierwszych wspomnień to zafascynowanie odbiciami światła w miedzianych świecznikach. W szkole uczęszczałem na koło plastyczne i tak to się zaczęło. Jest więc to naturalna droga, część mnie i prawdziwa pasja.

TT: – Skąd pomysł na stricte „tyską” wystawę i serię prac?

PW: – Wszystko zaczęło się w 2004 roku, kiedy byłem pracownikiem Kina Andromeda. Wówczas realizowaliśmy film „Tychy okiem kamery”. Był to projekt, w którym archiwalne fotografie kontrastowaliśmy z ówczesnym wyglądem danych miejsc. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się ze zdjęciami starych Tychów. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, ile osób zajmowało się kiedyś fotografią, archiwum było naprawdę spore. Nie wszystkie daty wykonania ujęć można było precyzyjnie określić, ale z pomocą mieszkańców udało się uzyskać pewną oś. Jak się okazuje, wiele osób jest żywo zainteresowanych historią i przeszłością. Po latach wróciłem do tych zdjęć i stwierdziłem, że dobrze byłoby dać im drugie życie. Chodziło o zainteresowanie mieszkańców tym, jak nasze miasto wyglądało kiedyś, bo często nie zdają sobie sprawy z dziedzictwa tego miejsca. Prace, które można oglądać na wystawie powstały w ciągu roku. Jedną z nich kończyłem dosłownie kilka dni przed wernisażem.

TT: – Historia przedstawiana na zdjęciach jest zwykle czarno-biała i taką ją sobie wyobrażamy. W przypadku wystawy „Tychy – kiedyś i dziś” akwarele są niezwykle nasycone, ciepłe i żywe.

PW: – Zacznę od tego, dlaczego wybrałem akwarele. Jest to związane z tym, że nie potrzebują pracowni, sztalugi, kilku metrów odejścia i można używać ich w zaciszu domowym. Mimo wszystko jest to trudna technika. Woda, która rozlewa się po papierze i określony czas na uzyskanie konkretnego efektu, gradientu, czy też faktury, wymagają wprawy. Tę technikę zacząłem zgłębiać w około 2017 roku. Efekt, który uzyskałem tworząc tę wystawę, to lata praktyki. Żywe kolory to z jednej strony mój styl, a z drugiej – wypracowany warsztat. Nasycenie na pewno spotęgowane jest też poprzez zestawienie moich prac z czarno-białymi zdjęciami źródłowymi.

TT: – Czy na wystawie jest jakaś praca, która ma dla pana szczególne znaczenie?
PW: – Do każdej akwareli podchodzę indywidualnie, ale są takie prace, z których czerpię wewnętrzną satysfakcję. Na pewno jest to praca przedstawiająca zameczek w Promnicach. Przywołuje na myśl sielankę, lato, pewną oazę spokoju. Patrząc na nią, mam ochotę przenieść się w czasie i trochę tam pobyć.

TT: – A gdyby miał pan wskazać ulubione miejsce w Tychach?

PW: – Urodziłem się na starych Tychach, na ulicy Piwnej. Chyba zawsze będę miał największy sentyment do miejsca, w którym spędziłem dzieciństwo. To właśnie stara część naszego miasta ma dla mnie najwięcej uroku.

TT: – „Tychy – kiedyś i dziś” – no właśnie… czyli jakie jest nasze miasto?

PW: – To, co na pewno w jakimś sensie jest niezwykłe to rozmiar i skala zmian, jeśli chodzi o budownictwo. Na dawnych fotografiach po horyzont ciągnęły się pola i lasy, dzisiaj, gdybyśmy wykonali podobne zdjęcia – przez cały kadr ciągnęłyby się zabudowania. Tychy na pewno mocno się rozwijają, rozbudowują. Nie mnie to oceniać. Mimo wszystko uważam, że są dobrym miejscem do życia i dla sztuki.

TT: – Jakie plany artystyczne ma pan na najbliższe miesiące?

PW: – Szczerze mówiąc, to jeszcze nie doszedłem do siebie po wernisażu (odbył się 12 stycznia – przyp. red.). To były ogromne emocje i cieszę się, że tyle osób wzięło w nim udział, nie spodziewałem się takiego zainteresowania, ale dodało mi to motywacji do działania. Prawdopodobnie będę próbował tworzyć na większym formacie, w formie wyzwania. Temat Tychów na pewno nie został całkowicie wyczerpany, dlatego pewnie jeszcze nie raz do niego wrócę, a co konkretniej przyniesie czas – zobaczymy.