Twoje Tychy: Krajobraz bez ZEG-u

0
356

Mimo, iż zmieniali się właściciele budynku Zakładu Elektroniki Górniczej  przy ul. Burschego, pojawiały się nowe firmy, dokonywano fuzji, obiekt niszczał na naszych oczach. W końcu zmienił się w ruinę, a koszt remontu znacznie przekroczył wartość i możliwości odzyskania zainwestowanych środków.
Stopień degradacji budynku jest znaczny. Już kilka lat temu strażacy stwierdzili, że stan obiektu zagraża bezpieczeństwu i nie spełnia norm i przepisów. Na bieżąco dokonywano różnych remontów i napraw, jednak strażacy cały czas wznosili zastrzeżenia, nakazując przeprowadzenie odpowiednich prac. Trzy lata temu na jednym z portali, pod hasłem „Najbardziej szepcące, zaniedbane i niezagospodarowane miejsca w Tychach”, znalazł się zdewastowany budynek ZEG. Dlatego wieść, że zniknie, jednych pewnie ucieszyła, innych zmartwiła, bo z tyskiego krajobrazu zniknie coś, co było tu niemal od początku.
Miał być remont
O sprawie pisaliśmy w 2011 r. W wywiadzie dla naszego tygodnika Krzysztof Krawczyk, ówczesny prezes zarządów firm Elgór+Hansen i ZEG, mówił o rozpoczęciu wiosną 2012 roku prac modernizacyjnych. Jednak inwestycja nie doszła do skutku. Z kolei w 2013 roku Janusz Rosikowski, dyrektor naczelny Kopex Electric Systems S.A, bo tak nazywała się nowa spółka, stwierdził na łamach „Twoich Tychów”:
– Analiza ekonomiczna wykazała, że przeniesienie działalności do Chorzowa jest bardziej racjonalne z punktu widzenia finansów i kosztów eksploatacji. Na dodatek tyski budynek biurowy wymaga generalnego remontu. Koszt niezbędnej modernizacji wynosi 26 mln zł, czyli znacznie przekracza wartość budynku. W chorzowskim zakładzie nie musimy przeprowadzać żadnych remontów, co najwyżej trzeba zainwestować w rozszerzenie produkcji. Takie były główne powody podjęcia decyzji o sprzedaży nieruchomości w Tychach.
Nieruchomość sprzedano, a zakup przez nowego właściciela terenu wraz z budynkiem w takim stanie, najlepiej świadczy o skali degradacji budynku. Gdyby dało się go adaptować na biura, właściciel być może podjąłby taką decyzję. A tak – zależało mu tylko na działce.
Żal i zdziwienie
Jest sprawą oczywistą, że zburzenie budynku ZEG (niebawem planowana jest rozbiórka kolejnego), który wrósł w krajobraz miasta i do którego mieszkańcy się mieszkańcy przyzwyczaili, budzi emocje. Architekt Ewa Dziekońska, żona projektanta budynków ZEG, Marka Dziekońskiego (oboje są twórcami m.in. rotundy Panoramy Racławickiej we Wrocławiu), który w Tychach zrealizował m.in. Stadion Zimowy, Klub Górniczy NOT, MDK 2, czy banki przy al. Niepodległości, przyjęła wiadomość w wyburzeniu budynku z wielkim żalem.
– To był jeden z ważniejszych projektów, jakie mój mąż wykonał w Tychach – powiedziała. – Za ten projekt otrzymał zresztą nagrodę Stowarzyszenia Architektów Polskich, które uznał go za wybitny przykład modernistycznej architektury. Pamiętam, że zgodnie z projektem trzy budynki miały być połączone przeszklonym pasażem na wysokości pierwszego piętra, ale to nie zostało zrealizowane. Przyznam, że nie mogę spokojnie przejść do porządku dziennego nad faktem, iż budynek zniknie. Przecież wpisał się w krajobraz miasta i moim zdaniem podjęcie takiej decyzji, powinno być poprzedzone szerszą dyskusją. Nie znam stanu technicznego obiektu, ale być może dało by się go jakoś wykorzystać. Wyburzyć jest najłatwiej…
Tylko na cel publiczny
Władze miasta także nie miały wpływu na decyzję o wyburzeniu budynku. Czy miasto mogło kupić działkę lub dokonać zamiany? Okazuje się, że nie.
– Samorząd może kupować grunty jedynie pod realizacje celu publicznego – powiedział wiceprezydent Igor Śmietański. – To oznacza, że władze miasta nie mogą kupić czy zamienić dowolnej działki. Możemy kupować grunty np. pod budowę drogi czy szkoły, ale już nie np. pod obiekt usługowy czy biura. Byłoby to nadużycie kompetencji gminy i rażące naruszenie prawa.
I kolejne pytanie – czy można było nie zgodzić się na wyburzenie? W skierowanym do prezydenta wniosku właściciela o pozwolenie na wyburzenie nie ma uzasadnienia. Jednak w myśl przepisów, właściciel chcący wyburzyć jakiś obiekt na swojej działce, nie ma obowiązku składania uzasadnienia. Po prostu pisze wniosek o zgodę i tyle.
– Jeśli inwestor jest właścicielem obiektu, dysponuje nieruchomością na cele budowlane, ma projekt rozbiórki, obiekt nie jest chroniony wojewódzkim rejestrem zabytków, nie ma przeszkód terenowo-prawnych, tzn. jego rozbiórka nie narusza konstrukcji innych obiektów, to każdy obiekt można rozebrać i prezydent nie ma podstaw prawnych, by nie wydać zgody – wyjaśnia Igor Śmietański. – Prezydent wydaje tę decyzję po to, by stwierdzić czy inwestor dysponuje własnością, czy projekt budowlany jest prawidłowy i czy sposób rozbiórki jest bezpieczny. Sprawy, takie jak ta, nie trafiają na obrady Miejskiej Komisji Urbanistyczno – Architektonicznej, gdyż ta zajmuje się sprawami dotyczącymi kształtowania ładu przestrzennego, natomiast pozwolenie na rozbiórkę nie jest decyzja uznaniową.
Kiedy prywatyzowano podobne nieruchomości podczas zmian ustrojowych, władze samorządowe nie miały nic do powiedzenia i teraz także nie mają możliwości ingerowania w prywatną własność.
Zabytek?
– Uratować budynek można by tylko wtedy, gdyby się przekonało wojewódzkiego konserwatora zabytków, że budynek może mieć charakter zabytkowy. Tymczasem przepisy mówią, że zabytkami są przede wszystkim obiekty sprzed 1945 roku, a te które powstały później mogą być wpisane jako obiekty zabytkowe, jeśli jest to architektura unikatowa. To jednak w praktyce bardzo trudny i żmudny proces, podejmowany na wniosek właściciela obiektu. Obawiam się, że w tym przypadku wpisanie całego obiektu do rejestru zabytków mogłoby się okazać niemożliwe do realizacji – kontynuuje wiceprezydent Śmietański.
Mozaika uratowana
Na elewacji budynku ZEG znajduje się mozaika autorstwa Franciszka Wyleżucha i tę udało się uratować – dzięki staraniom władz miasta i Muzeum Miejskiego, została wpisana do wojewódzkiego rejestru zabytków, jako zabytek ruchomy. Nie było to łatwe, gdyż do tej pory na śląsku nikt tego nie robił – to pierwsza mozaika, jaka wpisana została do rejestru wojewódzkiego. I tak w Tychach mamy zabytek ruchomy na obiekcie budowlanym czyli… nieruchomym. Jak się dowiedzieliśmy, inwestor który jest właścicielem mozaiki aktem notarialnym daruje ją miastu. Ma obowiązek zdemontować mozaikę pod nadzorem konserwatora zabytków i zabezpieczyć do montażu. Planuje się, by mozaika znalazła się na terenie Zespołu Szkół nr 5 (Budowlanka) i procedura załatwiania formalności jeszcze trwa.
– W budynku ZEG są jednak dwie mozaiki – na zewnątrz i w środku, przy basenie – powiedział Patryk Oczko z działu sztuki Muzeum Miejskiego. – Obie są wyjątkowe. Większość mozaik tyskich to mozaiki płaszczyznowe, zewnętrzna jest trójwymiarowa, przestrzenna, z elementami wychodzącymi poza płaszczyznę ściany. Tematycznie jest związana z miejscem posadowienia, czyli z produkcją ZEG – są to układy scalone, uproszczone, przetworzone na różne kolory. Z kolei wewnętrzna, na basenie, przedstawia pływaków. Wykonana została nie z gotowych płytek, ale m.in. z potłuczonych naczyń ceramicznych i odpadów z huty szkła. Ma ok. 12 m długości. Od początku bardzo zależało nam na zachowaniu i przeniesieniu obu mozaik i cieszę się, że udało się to zrealizować. Dodajmy, iż druga mozaika – wewnętrzna – trafi do Parku Wodnego w Tychach.
A co nowego powstanie na miejscu budynku? W lutym ub. roku wydano decyzja ustalającą warunki zabudowy dla inwestycji pod nazwą „Budowa obiektu handlowo-usługowego wraz z infrastrukturą techniczną, miejscami parkingowymi”.
Foto: Sylwia Witman