Tyszanin podjął się nie lada wyzwania – trzymamy kciuki

2
2693
Jakub Orłów. Fot. arc. pryw.

Tyszanin Jakub Orłów już w najbliższa sobotę, 19 sierpnia wyruszy na Główny Szlak Beskidzki, aby przebiec dystans 520 km za jednym podejściem. Ultramaratończyk podjął się wyzwania, aby wspomóc akcję charytatywną dla czteroletniego Krystianka Pudełko, u którego zdiagnozowano guza mózgu.

Kuba ze sportem związany jest od lat. Sporo czasu spędził na skałach, trenując wspinanie sportowe. Z tego czasu najlepiej wspomina drogi wielowyciągowe w Tartach. Jako sportowiec amator zaczął biegać w 2014 roku i dość szybko sprawdził się na dystansach dłuższych niż maraton. W 2015 roku przebiegł swoją pierwszą „setkę”. Mniej więcej wtedy przeczytał o parze sportowców, którzy przebiegli Główny Szlak Beskidzki w 150 godzin, co było dla niego wynikiem absolutnie nie do pomyślenia. Po swojej pierwszej „setce” dochodził do siebie dwa tygodnie.

Link do wydarzenia.

– W świecie ultramaratończyków rozróżniamy ultramaratony długie i krótkie. W moim odczuciu ultramaraton zaczyna się powyżej stu mil czyli powyżej 170 km – tłumaczy Kuba. – Do tej pory najdłuższy dystans, jaki pokonałem, to było 520 km, z czego 21 km w pionie. Przebiegłem ten dystans wspólnie z koleżanką z zespołu Scarpa Team Polska. Oczywiście takie dystanse nie biegnie się ciągiem. Potrzebne są przerwy na doładowanie kalorii, uzupełnienie wody czy nawet drzemkę. Podczas biegów, które trwają dłużej niż dwie doby, najtrudniejsza jest dla mnie pierwsza noc. Pokonując te 520 km, spałem około 8 godzin przy 144 godzinach całej wyprawy, co przełożyło się na 6 dni. Jest to formuła biegu non stop – dodaje.

Przy takich dystansach przerwy są ściśle zaplanowane. Zazwyczaj Kuba ma ze sobą drużynę wspomagającą, która oczekuje go w wyznaczonych punktach. 8 lat biegania, każdy wcześniejszy trening czy też wyleczona kontuzja – to wszystko składa się na przygotowanie do kolejnego najdłuższego dystansu, z którym sportowiec ma zamiar się zmierzyć. – Każdy kolejny bieg jest sumą poprzednich doświadczeń. Kiedy podejmuję się wyzwania, nie przygotowuję się do niego pod względem wydolnościowym tylko mentalnym. „Kuba jesteś w stanie to zrobić” powtarzam wtedy jak mantrę. Trudno mi określić, ile jestem w stanie biec bez przerwy. Pierwszą przerwę przy dłuższych dystansach robię po 120-150 km. Jestem w stanie biec dwie doby, śpiąc 15 minut w krzakach. Na tyle dobrze znam swój organizm i jego możliwości, że potrafię odróżnić pierwsze sygnały zmęczenia od sygnałów krytycznych, świadczących o wykończeniu i dochodzeniu do swoich granic. Wtedy właśnie taka drzemka jest po prostu niezbędna. O dziwo, na zawodach potrafię przebiec ostatnie 7 km tempem poniżej 7 minut na kilometr. Nasze ciała potrafią dużo więcej, niż nam się wydaje – zauważa ultramaratończyk.

Przy dystansie, jaki Kuba ma zamiar pokonać w pojedynkę, straty energetyczne liczone są na poziomie 50 tys. kilokalorii, co przekłada się na 22-dniowe zapotrzebowanie organizmu. Podczas ostatniej próby sportowiec stracił 4,5 kg, „paliwo” musi być zatem odpowiednio dostarczone. – Zasadniczo biegi ultramaratońskie to sztuka jedzenia i picia – słyszymy. – Musisz jeść, musisz pić. Tłuszcz zgromadzony w organizmie nie wystarczy. Poza tym problemy są z wydawałoby się błahymi rzeczami, jak np. przegryzaniem czy połykaniem. Często organizm broni się przed przyjęciem pokarmu. Każdy z nas ma swoje sposoby i preferencje. Osobiście nie stosuję żadnych żeli energetycznych czy batonów. Może to zabrzmi śmiesznie, ale na trasie spożywam… smalec ze skwarkami i konserwy turystyczne. Węglowodany dają wyrzut energii, ale są dobre przy trudniejszym podejściu. To jest energia na chwilę. W perspektywie biegu na kilka dni muszę dostarczyć organizmowi energii na dłużej. Podsumowując, na trasie potrzebuję dobrych tłuszczy i białka.

Ten sport nie ma nic wspólnego ze zdrowiem. Przy takich dystansach układ pokarmowy przyjmuje kilkadziesiąt litrów płynów, dochodzi do wyjałowienia żołądka, a nawet mikroperforacji jelit. Do tego dochodzą urazy fizyczne i mechaniczne jak np. otarcia czy nawet złamania. Niektóre badania (głównie badania krwi zawodników kończących ultramaraton) wskazują na ogólnoustrojowe zapalenie organizmu.

– Nasza anatomia wskazuje jednak, że organizm ludzi jest przygotowany, aby pokonywać tego typu dystanse. Jestem tego najlepszym dowodem. Na trasach spotykam osoby cieszące się od lat emeryturą. Niektóre źródła podają, że szczyty formy ultramaratończycy osiągają między 45. a 55. rokiem życia. Oczywiście systematyczne badania całego organizmu są tutaj niezbędne. To jest sport raczej dla zdrowych ludzi. Wszystkich chcących wspomóc akcję charytatywną dla małego Krystianka zapraszamy na profil zrzutki.

2 KOMENTARZE

  1. tiktokowi „mistrze” zaczynaja dominować w przekazie dziennikarzy ? piszących o sporcie. Brawo !! Świetnie wpisujecie się w discopolowe klimaty spod znaku Najmana i Karasia. Róbcie tak dalej.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.