Postać potrzebuje emocji

0
90

19 marca odbyły się kolejne Tury Kultury, czyli cykl spotkań z różnymi osobowościami ze świata kultury. Tym razem tyska widownia poznała lepiej Barbarę Bursztynowicz, aktorkę znaną chociażby z roli Elżbiety Chojnickiej z serialu „Klan”. Prowadzącym spotkanie był Marcin Michrowski.

Po ciepłym przywitaniu Bursztynowicz na scenie, prowadzący zadał lawinę pytań dotyczących roli Elżbiety Chojnickiej. Aktorka odpowiadając na pytania, nie ukrywała emocji, jakie nią targały.

– Tak naprawdę dostałam tą rolę, bo wstawiłam się za innego aktora. Na planie produkcji Teatru Telewizji zaszła taka sytuacja, że reżyser w połowie kręcenie chciał zrezygnować z aktora, który grał główną rolę. Ja wstawiłam się za mojego kolegę z branży i powiedziałam, że na pewno sobie poradzi. Potem ten sam reżyser, który pisał scenariusz do serialu „Klan” zadzwonił do mnie i powiedział, że widzi we mnie Elżbietę. Kobietę, która pomoże, przytuli, wstawi się za kogoś. I dzięki temu stałam się Elżbietą Chojnicką – opowiada aktorka.

– Bardzo mi przykro i jestem ogromnie wdzięczna za wyrazy miłości, szacunku i serdeczności względem mojej postaci i do mnie. Grałam Elżbietę przez ponad 27 lat, ja ją naprawdę kochałam… chociaż czasami mnie ogromnie denerwowała. I niezależnie od tego, co piszą media, nie chodzi o samo „mieszanie zupy”. Mnie było autentycznie szkoda mojej postaci, bo brakowało jej emocji. Kiedy Chojnicka, po całym dniu pracy w aptece, wracała do domu i gotowała swojemu mężowi, nigdy nie narzekała i też nikt nigdy jej nie zapytał, jak się czuje. To ona zawsze pomagała, doradzała, przytuliła. Nie było w niej kobiety, która ma własne życie, własne problemy. Przecież „Klan” to serial o życiu, a w życiu są różne problemy. Tego moja postać nie przedstawiała – dodaje, odpowiadając na pytanie o powody odejścia z serialu.

Najlepsza fikcyjna aptekarka

Postać grana przez Bursztynowicz była również lubiana przez aptekarzy i aptekarki. Z racji tego, aktorka otrzymała nawet medal oraz statuetkę.

– Środowisko aptekarskie bardzo nas polubiło, chociaż czasami upominało nas za drobne szczegóły. Graliśmy w prawdziwej aptece, a przygotowywała nas właścicielka apteki, naprawdę urocza kobieta. Dzięki tej autentyczności i przygotowaniom przed scenami, otrzymałam dyplom honorowego aptekarza oraz statuetkę Galena, przyznawanej za osiągnięcia farmaceutyczne – mówi z zadowoleniem aktorka.

Osoba Wysoce Wrażliwa

Temat roli w Klanie został zakończony i artystka powróciła w opowiadaniach do czasów studenckich, a zwłaszcza do etapu rekrutacji.

– Chciałam dostać się do Szkoły Teatralnej w Warszawie. Pamiętam, że cała komisja po moim występie była zachwycona, oprócz jednej osoby. Była to profesor Tomaszewska, która była świetnym pedagogiem i jako jedyna była przeciwna przyjęciu mnie. Zastanawiałam się czemu, ale teraz wiem, że dostrzegła u mnie moją dużą wrażliwość. Ja zawsze bylam delikatna i jestem WWO, czyli wysoce wrażliwą osobą. Usłyszałam potem, że mnie „zjedzą” w teatrze, bo jestem zbyt delikatna. Ówczesny rektor warszawskiej Szkoły Teatralnej powiedział mi kiedyś: „Aktor musi mieć delikatność motyla, a skórę hipopotama”. W trakcie mojej kariery zawodowej wielokrotnie się przekonałam, że miał rację – wspomina Barbara Bursztynowicz.

Publiczność i aktor

Wielu aktorów stwierdza, że gra w teatrze jest lepsza, niż przed kamerą. Aktorka zgadza się z nimi.

– W teatrze jest żywy kontakt z publicznością. Ja mogę poczuć emocje każdego, kto siedzi na widowni. Mimo tego, że mnóstwo osób siedzi przed nami, to jest absolutna cisza, tak uważnie nas słuchają. Każdy spektakl w teatrze jest inny, bo publiczność potrafi inaczej reagować na pewne sceny. A kamera? Kamera jest zimna. Przed kamerą jest łatwiej, bo można powtarzać scenę wielokrotnie, a w teatrze musi być perfekcja, ale nie ma też takiej satysfakcji. Emocje, jakie my przeżywamy na scenie, są również wyczuwalne od widowni. I to jest piękne – podsumowuje artystka.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj