Doba w rzece

0
653
Patryk Stebnicki (z prawej) zajął trzecie miejsce. fot. arc. pryw.

W przerwie od trzyzmianowej pracy postanowił wziąć udział w… Bydgoszcz Open Water Swimming. To jedyny w Polsce oraz prawdopodobnie jedyny na świecie 24-godzinny wyścig pływacki w rzece. Zawody odbyły się w weekend 24-25 sierpnia. Tyszanin Patryk Stebnicki zajął w nich wysokie III miejsce w kategorii mężczyzn oraz IV w klasyfikacji ogólnej.

Miejscem rozegrania zawodów była rzeka Brda w bezpośrednim sąsiedztwie Wyspy Młyńskiej, na odcinku od mostu Jerzego Sulimy-Kamińskiego do mostów Solidarności.
– Celem imprezy jest popularyzacja pływania długodystansowego na wodach otwartych i promowanie bezpiecznych form korzystania z wody oraz propagowanie takiej formy aktywnego spędzania czasu – wyjaśniają organizatorzy.

Patryk Stebnicki po raz pierwszy zmierzył się z zawodami w takiej formule zarówno czasowej, jak i w kwestii samego miejsca, ponieważ zwykle pływa w basenach.
– Sport był obecny w moim życiu właściwie od zawsze. Najpierw uczęszczałem do Sportowej Szkoły Podstawowej nr 19. Byłem uczniem klasy o profilu pływackim, razem z Andrzejem Kowalczykiem, którego tyszanie zdążyli już poznać za sprawą jego ekstremalnych wyzwań, w czasie których często promuje i wspiera akcje charytatywne. Jednak po szkole odpuściłem pływanie na prawie 16 lat, bo choć uwielbiam ten sport, to jednak jest dość monotonny. Potrzebując odmiany, zacząłem trenować boks. To całe 9 lat mojego życia. Trochę też biegałem i próbowałem te moje sportowe zajawki połączyć w całość, dlatego wystartowałem nawet w kilku triathlonach. Moim zdaniem piękno tego sportu polega na pewnym paradoksie – jedna dyscyplina wyklucza inną. Chodzi o anatomię człowieka, która nie pozwala na to, by osiągać równie dobre wyniki na każdym polu – mówi Patryk. – W czasie zawodów triathlonowych to właśnie pływanie wychodziło mi najlepiej, dlatego pomyślałem, że to jest ten kierunek, w którym powinienem iść. Najpierw w 2023 roku postawiłem na Otyliadę, czyli największą amatorską imprezę pływacką, która odbywa się raz do roku w wybraną noc na kilkudziesięciu pływalniach we wszystkich regionach kraju. Pływa się 12 godzin, prowadzone są klasyfikacje zarówno na konkretnym obiekcie, jak i w skali kraju – wyjaśnia.

Patryk zajął wówczas pierwsze miejsce na basenie, na którym startował, a w skali ogólnopolskiej uplasował się na szóstej pozycji, przepływając ponad 37 kilometrów. W tym roku również wziął udział w dwunastogodzinnym maratonie, choć jak przyznaje – warunki na pływalni były niesprzyjające ze względu na wysoką temperaturę. Przepłynął blisko 36 kilometrów, objął drugą pozycję na obiekcie i dwunastą w kraju. Potem pomyślał o sprawdzeniu swoich sił pływackich w innej formule.
– Przypadkiem trafiłem na informację o zawodach w Bydgoszczy. To była spontaniczna decyzja, choć nie mogę powiedzieć, że bezpodstawna, w końcu trenuję na co dzień. Nie pod okiem trenera, fizjoterapeuty czy dietetyka, samodzielnie wyznaczam sobie cele i plan działania – zaznacza tyszanin.
Patryk zawodowo związany jest z pracą w… kamieniołomie, a właściwie kopalni dolomitu. Jest operatorem ciężkich maszyn i sztygarem. Mimo trzyzmianowej pracy, znajduje czas na codzienne treningi pływackie oraz jazdę na rowerze. Do Bydgoszczy pojechał ze swoją partnerką, która równocześnie była supportem pływaka.

– To była druga edycja tej imprezy, a moje pierwsze zetknięcie z pływaniem w rzece. Woda była całkiem przyjemna – w ciągu dnia miała około 20 stopni, w nocy temperatura spadła do około 17. Najtrudniejszą kwestią w czasie takiego maratonu jest nie tyle ciało i siła fizyczna, co psychika. Nie ma czasu ani przestrzeni na głębokie rozmyślania, a całość jest właściwie monotonna. Nie ma pracy zespołowej, gry w drużynie, jest walka z samym sobą. Mimo tego, paradoksalnie najlepiej pływało mi się w nocy, kiedy najwięcej zawodników robiło dłuższe przerwy, w tym na spanie. Ja nie odpuszczałem, choć ciało z każdym kilometrem traci na „świeżości” i witalności, to pływanie dawało mi naprawdę dużą frajdę. Finalnie przepłynąłem ponad 63 kilometry. Satysfakcja była tym większa, że mierzyłem się z profesjonalistami, między innymi z Karoliną Szczepaniak, czyli olimpijką z Londynu 2012 i Pekinu 2008 – mówi Patryk.

Tyszanin przyznaje, że z pływaniem w otwartych wodach, a szczególnie jeziorach, wiąże swoje przyszłe solowe projekty. Niekoniecznie w formule pływania na czas.
– Jednym z pomysłów jest pływanie linią brzegową największych jezior w Polsce. Marzenia sięgają jeszcze dalej, ale wszystko okaże się z czasem – dodaje.

Mimo tylu godzin spędzonych w wodzie, Patryk z radością wraca do pływackich treningów. Tak właśnie wygląda pasja.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj