Tomasz Jagiełka: Finalnie pracę, jaką wykonaliśmy, oceniam na plus

0
296
Fot. Łukasz Sobala

Na portalu gkstychy.info pojawił się wywiad z trenerem tyskich koszykarzy Tomaszem Jagiełką, który prezentujemy poniżej.

W tym sezonie pękło trenerowi 300 meczów w 1 lidze, kiedy dołożymy do tego jeszcze 49 z 2 ligi mamy łącznie 356 spotkań na ławce trenerskiej tyskiej drużyny. Co zmieniło się względem tego 1. meczu?

Po pierwsze na pewno mniej włosów na głowie. Na poważnie to na pewno ogromny bagaż doświadczenia pod każdym względem – taktycznym, mentalnym, podejmowania decyzji przy budowie czy też prowadzeniu zespołu. Pamiętam swoje pierwsze mecze, to był ogromny stres. W tej chwili już z chłodniejszą głową podchodzę do wszystkiego.

Od lat trener właśnie buduje zespół nie na bazie liderów, a wyrównanego składu. Kolejny raz GKS otrzymuje wyróżnienie za największe zaskoczenie in plus sezonu. Czy ta zespołowość jest właśnie najważniejsza w budowaniu drużyny? 

Zawsze twierdziłem, że wynik powstaje już na etapie budowania drużyny i to jest naprawdę bardzo trudna praca wykonywana przez cały sztab w okresie maja i czerwca, gdzie wykonujemy mnóstwo telefonów, oglądamy bardzo dużo wideo, przeprowadzam wiele rozmów i obserwacji zawodników. Próbujemy zawodników dobrać pod względem koszykarskim, ale również charakterologicznym. Szukamy ludzi głodnych sukcesu, chcących zrobić krok do przodu, ludzi ambitnych, którzy są gotowi na ciężką pracę, na mocny trening, na duże wyzwania. Od samego początku trzeba pamiętać, że musimy obracać się wokół określonych ram budżetowych, które dostajemy narzucone z góry przez zarząd klubu i do tego musimy dobrać graczy. To nie jest łatwa praca, ale uważam że ona w głównej mierze przyczynia się do budowania wyników w trakcie sezonu.

Przed sezonem większość skazywała GKS na pożarcie, jednak po 34 kolejkach GKS zajął wysokie 4. miejsce. W play-offach jednak zakończyło się tylko na 1 rundzie. Finalnie trener ocenia sezon na plus czy minus? 

Myślę, że jest to bardzo dobry wynik dla klubu, który jest z miasta, gdzie wiodącą dyscypliną jest piłka nożna i hokej, dla klubu, który stawia na młodych zawodników i od 8 sezonów awansuje do fazy play off. Znając realia i możliwości organizacyjne naszego klubu, uważam, że wyciągnęliśmy z tego zespołu maksimum. Gdyby ktoś przed sezonem powiedział mi, że zajmiemy 4. miejsce, to bralibyśmy to w ciemno. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i każdy z nas miał inne oczekiwania przed startem play-offów i duże nadzieje, że uda się w końcu przejść tą 1. rundę i zagrać w półfinałach. Chcieliśmy po bardzo dobrym starcie rozgrywek kontynuować dobrą grę i w play-offach po prostu namieszać. Byliśmy jedynym zespołem bez obcokrajowca. W dużej mierze nasze plany na fazę play-off pokrzyżowała kontuzja Patryka Stankowskiego. To była ogromna strata po pierwsze pod względem młodzieżowca, bo był to nasz podstawowy młodzieżowiec, a po drugie pod względem stylu gry, jaki „Stanek” preferował i którego zabrakło w serii ze Starogardem. Finalnie praca jaką wykonali zawodnicy, sztab i cały klub oceniam na plus.

Czego z tych koszykarskich aspektów brakło w meczach ze Starogardem Gdańskim? 

Na pewno doświadczenia, rutyny i opanowania. Najbardziej zabrakło jakości, gdyż byliśmy bardzo nieskuteczni, a kontuzja Patryka Stankowskiego i Piotra Wielocha w drugim meczu nam nie pomogła. Pomimo tego, że Piotr zagrał w meczach 3 i 4 na środkach przeciwbólowych, za co go bardzo podziwiamy, to jego dyspozycja była daleka od tej, do której nas przyzwyczaił, zaś SKS był świetnie dysponowany.

Jak trener wspominał, GKS jako jedyna drużyna grała w play offach bez obcokrajowca, co na konferencjach doceniało kilku trenerów. W trakcie sezonu wchodziło w grę podpisanie jakiegoś zagranicznego zawodnika? Jak po tym sezonie trener ocenia zmianę w przepisach właśnie o obcokrajowcu? 

Odpowiadając na pierwsze pytanie to w grę wchodziło podpisanie kontraktu z obcokrajowcem. Mieliśmy kilka ofert, które poważnie rozważaliśmy. Ostatecznie pojawiła się opcja wzmocnienia zespołu pod koszem Karolem Nowakowskim, którym interesowałem się już przed sezonem oraz chwile później decyzja o Radku Trubaczu. Postawiliśmy na ludzi, którzy są już sprawdzeni w tej lidze i miałem już ich w swoim notesie zapisanych. Radek wiadomo, był u nas przez 2 lata liderem i liczyliśmy na to, że będzie lepszą opcją niż ściąganie zawodnika zza granicy w głównej mierze niewiadomego. Niestety Radkowi było bardzo ciężko wrócić do formy po pół roku siedzenia na ławce w PLK. Czy przepis o obcokrajowcu jest słuszny? Na pewno dodaje kolorytu w tej lidze, ale myślę że poza zawodnikiem Górnika Wałbrzych Arinze Chidomem to nie są to gracze, którzy zrobią karierę choćby w naszej polskiej ekstraklasie. Jakość tych obcokrajowców nie jest jakaś wybitna, ale pokazuje, że nawet ci średniacy potrafią zrobić w pojedynczych meczach różnicę. Dodałbym jeszcze Kaheema Ransoma z Radomia, który miał bardzo dobry sezon zasadniczy do kontuzji i faktycznie był liderem. Wygrywał w pojedynkę mecze, ale w tej chwili w play offach jednak nie błyszczy.

GKS wygrał w tym sezonie z każdą z drużyn, jednak np. po wygranej ze Starogardem przychodziła przegrana w Bytomiu, wysoka wygrana z Pelplinem a kilka dni wcześniej porażka u siebie ze Zgorzelcem. Co było główną przyczyną braku trzymania równego poziomu? 

Myślę, że to jest prawo młodości. Trzeba wiedzieć, że koszykówka to jest dyscyplina falująca i nigdy nie utrzymasz przez cały sezon równej formy, aczkolwiek myślę, że w naszym przypadku bardzo dobrze reagowaliśmy na porażki i po tych porażkach przychodziły od razu bardzo dobre mecze i to z zespołami z czołówki. Wygrywaliśmy w Kołobrzegu, z Radomiem czy z Wałbrzychem po takich wpadkach. Uważam, że jest to prawo młodości, bo byliśmy jednym z najmłodszych zespołów w lidze i po tych zwycięstwach była taka euforia, przez co ciężko było utrzymać koncentrację pracy, tej determinacji i żeby iść do przodu krok po kroku. Każdemu zdarzają się wpadki. Zdecydowanie lepsze mecze graliśmy z górą tabeli. To prawo młodości i brak doświadczenia wyszło właśnie w play-offach.

Jednak właśnie kilka niespodzianek w tym sezonie GKS sprawił. Czy to wysoka wygrana z SKS-em czy Górnikiem, albo zwycięstwo na kołobrzeskim parkiecie. Który moment z tego sezonu najlepiej trener wspomina? 

Kilka było takich meczy. Bardzo dobre zawody zagraliśmy z Radomiem. Zdominowaliśmy w pierwszej połowie HydroTruck, przede wszystkim na zbiórce w ataku. Było widać taką determinacje, bo Radom przyjechał do nas wtedy bez porażki. Widać było, że ten zespół potrafi się na te wyżyny wspiąć i brakowało takiej koncentracji na te mecze z serii „must win”. Oczywiście mecz ze Starogardem, gdzie był duży rozmiar zwycięstwa, jednak w ostatecznym rozrachunku miało to większe znaczenie dla SKS-u, któremu to ten mecz siedział w głowie. Starogard po tym meczu dokonał zmian w składzie, zaczął lepiej grać i w play offach na pewno mieli to też z tyłu głowy, było to dla nich dodatkowym bodźcem motywującym. Cały start rozgrywek był bardzo udany dzięki kontynuacji pracy z zeszłego sezonu, bo zostawiliśmy prawie cały zespół. Ci zawodnicy grali ze sobą, można powiedzieć, że z zamkniętymi oczami i świetnie funkcjonowaliśmy. Trzeba jednak wiedzieć, że im dalej w las, tym każdy zespół robi coraz dokładniejszy skauting, wszyscy poznają tych zawodników, można powiedzieć, że wcześniej anonimowych, którzy nie rozgrywali znaczącej roli w poprzednich zespołach i było coraz trudniej. Zawsze powtarzam, że druga runda jest trudniejsza i utrzymanie równej formy nie jest łatwe. Dobrze, że na samym początku zbudowaliśmy tę przewagę i potem pomimo tego nie szliśmy w dół, a oscylowaliśmy w okolicy 3/4 miejsca i za to ogromny szacunek dla drużyny, że to utrzymała.

Teraz czas na przerwę między sezonami, ale słowo „przerwa” nie jest chyba dla trenera… 

Moją przerwą to chyba były 1 czy 2 dni po Starogardzie, żeby faktycznie odreagować, jednak ciężko jest wyrzucić z głowy myśli. Było nam po tych meczach przykro, bo po świetnej rundzie zasadniczej myśleliśmy, że zagramy lepiej. Nie tyle, że przegraliśmy tą serię, ale my te mecze przegrywaliśmy dwudziestoma punktami, gdzie w sezonie takie mecze nam się nie zdarzały. Jedyne takie spotkanie było tylko na wyjeździe z Górnikiem Wałbrzych. Tej przerwy teraz za dużo nie ma. Trzeba myśleć, co dalej ze sobą, co dalej z zespołem, co dalej z zawodnikami. Już są telefony, rozmowy z agentami i jest to bardzo trudny okres. Dla mnie to właśnie najtrudniejszy okres maj-czerwiec.

Korzystając z okazji chciałbym podziękować wszystkim sympatykom koszykówki, którzy dopingowali nas przez cały sezon. Naszym sponsorom oraz miastu Tychy bez których nie dostarczalibyśmy tylu emocji, MOSiR-owi Tychy, dzięki któremu mogliśmy trenować w świetnych warunkach, a przede wszystkim kibicom i rodzinom, które nas wspierały w dobrych i złych momentach. Do zobaczenia!


Źródło: GKS Tychy, AUTOR: ARTUR WOJDAN