Piękno równowagi – rozmowa z Barbarą Konieczną

0
539
Barbara Konieczna. Fot KP

Z okazji Dnia Kobiet rozmawiamy z Barbarą Konieczną, przewodniczącą Rady Miasta Tychy, wieloletnią działaczką społeczną i kulturalną

Czy lubi pani Dzień Kobiet?

Barbara Konieczna: – Tak, powiem szczerze, że bardzo lubię Dzień Kobiet. Warto tutaj przypomnieć, że źródła historyczne mówią o podobnej tradycji jeszcze za czasów starożytnego Rzymu. Dzień Kobiet był wówczas oddaniem czci bogini Junony, która była opiekunką życia kobiet. Kobiety modliły się o szczęście w życiu małżeńskim, a mężowie w tym dniu obdarowywali swoje żony prezentami. Inni historycy podają, że za początek tego święta we współczesnym świecie uznaje się rok 1857, kiedy to pracujące w Nowym Jorku w fabryce bawełny kobiety zorganizowały strajk, domagając się krótszego dnia pracy oraz takiego samego wynagrodzenia, jakie otrzymywali mężczyźni. Do wspomnianego strajku doszło właśnie 8 marca. Przez te lata sytuacja zmieniła się diametralnie. Kiedyś kobiety, chcące realizować się społeczne, pełniły rolę co najwyżej sekretarza. Dziś nikogo nie dziwi kobieta piastująca najwyższe stanowiska. Niestety wciąż można znaleźć liczne przykłady dyskryminacji na tle płci. Głównie dotyczy to różnicy w wynagrodzeniu na bliźniaczych stanowiskach.

Czy zatem parytety to dobry pomysł?

– Nie. Ja nie jestem za tym, bo uważam, że nie należy przymuszać kobiety na siłę do żadnej działalności. A jednak zdarzały się takie przypadki, bo trzeba skompletować listę czy mieć odpowiedni stosunek płci w zespole. Jestem zwolenniczką budowania list, zespołów czy grup zawodowych na podstawie kompetencji, a kobiety stały się szalenie kompetentne w każdej dziedzinie. Są panowie, którzy z tego powodu czują się zagrożeni, ale to jest właśnie urok demokracji i zdrowej rywalizacji. Niech wygra lepszy.

Skoro jest tak dobrze, to czy można powiedzieć, że dokonała się zmiana, o którą walczyły kobiety w fabryce bawełny 166 lat temu?

– Z mojej perspektywy nie jest ona dokonana w stu procentach. Są różne organizacje, w tym organizacje kobiet, które wciąż walczą i kruszą beton skostniałych poglądów. Ich praca jest nie do przecenienia.

Czy Dzień Kobiet w tej pracy pomaga?

– Ależ oczywiście. Dla wszystkich kobiet jest to dzień obdarowywania kwiatami, słodyczami i drobnymi upominkami. W moim rodzinnym domu ojciec zawsze dbał, byśmy otrzymały po bukieciku i stosownym upominku. Mam same miłe wspomnienia z 8 marca. Pamiętam, że mama zawsze tego dnia, jak wracała z pracy, to przynosiła goździki. Sama też tych goździków w swojej historii otrzymałam wiele. Bardzo lubię te kwiaty. Jednak są też kobiety, dla których 8 marca to dzień solidarności i dzień praw kobiet, dla których bardziej niż kwiatek liczy się poczucie jedności i sprawczości, a nade wszystko dzień refleksji nad kobiecością i miejscem kobiety w rodzinie, społeczeństwie czy na rynku pracy. Znam kobiety, które tego dnia zamiast na babski wieczór umawiają się na spotkania, podczas których omawiają miniony rok oraz przyszłe cele ich organizacji. I to jest piękne – ten pluralizm, ta platforma społeczna, na której znajdzie się miejsce dla każdego. Myślę, że gdyby nie my kobiety i nasze kobiece spojrzenie ten świat byłby zdecydowanie gorszym miejscem.

Jak już jesteśmy przy spędzaniu Dnia Kobiet, jak ten dzień spędza Przewodnicząca Rady Miasta Tychy?

– Oczywiście spodziewam się kwiatów. Dużo kwiatów. Jak większość kobiet uwielbiam je. A będąc już w pełni poważną to zdecydowanie wolę spokojniejsze przestrzenie i kameralny klimat. Tego dnia wolę udać się do teatru czy do galerii sztuki. Zamiast na drinka do pubu zdecydowanie wolę kolację w spokojnej restauracji. Poza tym nie przesadzajmy z tym Dniem Kobiet – najważniejsza jest pamięć i gest.

Spotkałem się z opinią, że 8 marca jest dniem krzywdzącym dla pań, bo panowie myślą, że tylko w ten dzień powinni się starać…

– Jest w tym pewna przewrotna logika, jednak myślę, ten dzień lub jego brak nie rozwiązałby tak poważnych problemów w relacji jak brach chęci do starania się. Podchodzę do tego tak, że cały rok jest tortem, zaś 8 marca jest wisienką. Odwołam się raz jeszcze do domu rodzinnego, bo przez cały rok tata traktował nas z szacunkiem i pozostawiał sporo przestrzeni na naszą kobiecość, co nie przeszkadzało mu podkreślić swojej miłości do nas 8 marca.

Skoro już ustaliliśmy, że o kobietę należy dbać cały rok, to chciałbym zapytać o kilka kwestii dotyczących etykiety, savoir vivre czy bon ton. Kiedyś przepuszczanie kobiety przodem, całowanie w rękę, otwieranie drzwi, podanie płaszcza czy odsuwanie krzesła było objawem dobrych manier. Dziś zdarza mi się usłyszeć, że te „maniery” są zachowaniem protekcjonalnym czy wręcz manifestacją patriarchatu. Jak pani na to się zapatruje?

– Absolutnie nie czuję się źle, gdy ktoś otwiera przede mną drzwi. Powiem więcej. Wszystkie te gesty odbieram jako przyjazne, jako okazanie szacunku czy też sympatii. W ogóle mi nie przeszkadza pocałunek w dłoń na przywitanie czy przyniesienie płaszcza z szatni. Opinie, o których pan wspomniał, to opinie skrajne bądź radykalne, a ja nie najlepiej się czuję wśród radykałów. Uważam, że tak samo jak my kobiety mamy prawo do swobodnego wyrażania swojej kobiecości, tak samo mężczyźni mają niezbywalne prawo do bycia męskimi. A czy jest coś bardziej męskiego niż okazana kobiecie serdeczność, sympatia i szacunek? Bardzo lubię męskie towarzystwo, męską energię i męskie spojrzenie na świat. Te różnice, które wynikają z płci, przyciągają nas ku siebie, bo są uzupełniające. Czasami mam potrzebę spędzenia wieczoru tylko w kobiecym gronie, ale większość z nas potrzebuje równowagi, a mężczyzna jest naturalną przeciwwagą dla kobiety. Równowaga jest piękna.

Rozmawiał Kamil Peszat