Wylali mnie ze szkoły teatralnej, więc zostałem reżyserem

1
268
Krzysztof Materna sypał anegdotami jak z rękawa. Fot. Kamil Peszat

W minionym tygodniu, w ramach cyklu „Tury kultury”, na zaproszenie dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej Anny Krawczyk odpowiedział reżyser, aktor, felietonista a obecnie dyrektor artystyczny krakowskiego Teatru Bagatela. Krzysztof Materna, bo o nim mowa, nie przyjechał z gotowym programem. Nie musiał. Wystarczyło, że zaprezentował to, za co uwielbiają go miliony Polaków – nienaganny styl wypowiedzi, wysokiej próby poczucie humoru i osobowość.

Pomimo tego, że spotkanie było prowadzone przez Marcina Michrowskiego, to prowadzący stracił się z horyzontu już na samym początku. Krzysztof Materna w mig złapał widownię za kołnierze i już nie puścił do samego końca. Rozpoczął anegdotą o Tychach, gdzie swego czasu odbyły się spotkania z ciekawymi ludźmi.

W tyskim EMPiKu

– Rybnicki Dom Kultury organizował takie spotkania i jeździł z nimi po całym Śląsku, również do tyskiego EMPiKu, gdzie razem z Wojciechem Mannem przyjechaliśmy, będąc u szczytu popularności programu MdM. Podjechaliśmy pod ten EMPiK, a tam tłum ludzi, trzy radiowozy, bramka umięśnionych ludzi i plakat takiej treści „Kabaret Wojciecha Manna i Krzysztofa Materny”. Powiedziałem: „Wojtku spierniczamy stąd, przecież my nie mamy żadnego kabaretu”. Dyrektorka nas uspokajała, żebyśmy się nie przejmowali, że to tak tylko dla żartu. Świetny żart swoją drogą – tak sobie pomyślałem, ale wchodzimy. Ogromne brawa na wejście, jeszcze większe niż tutaj. Byłem z Wojtkiem, zatem były podwójne. Opowiadamy jak się poznaliśmy, co lubimy, czego nie. I tak po jakimś czasie przyszła kolej na pytania z sali. Wojtek opowiada o Hendrixie, mnie pytają o „Piwnicę pod Baranami”. W końcu mikrofon trafia do kolejnego tyszanina i słyszymy: „Proszę panów, no bardzo ciekawe rzeczy opowiadacie, ale kiedy się zacznie kabaret?”. Nauczony doświadczeniem, chciałbym państwu na samym początku zakomunikować, że i tym razem przyjechałem bez kabaretu.

Zawód reżyser

Jak się dowiedzieliśmy, urodzony w Sosnowcu Krzysztof Materna od dziecka był związany z kulturą, ale… wychowania fizycznego. – Miałem bardzo zasadniczego ojca, o którym nie chciałbym mówić specjalnie długo, ale nie znałem słów prywatka czy impreza. Musiałem się uczyć, a z przyjemności pozwalano mi jedynie na sport. Rzeczywiście dobrze mi szło i trafiłem na zgrupowanie lekkoatletyczne juniorów Śląska, gdzie… złamałem obojczyk. Sportu zatem zabrakło, więc polonistka znalazła mi rozrywkę i kazała nauczyć się na pamięć wiersza, publicystyki i prozy. Ja się tego nauczyłem, bo nie chciałem jej sprawiać przykrości i wygrałem ogólnopolski konkurs recytatorski. Przewodniczącą jury była pani Danuta Michałowska, wtedy prorektor krakowskiej szkoły teatralnej. Zaprosiła mnie na egzaminy, które zdałem z drugą lokatą. Wyrzucili mnie po pierwszym semestrze – wspominał Materna.

– W związku z…? – dopytywał prowadzący?

– Proszę pana ja się dosłownie zerwałem z tego Sosnowca do uciech krakowskich…

– Hulaj dusza?

– Hulaj dusza, proszę pana, to jest eufemizm. To się nie mieści w głowie, ja w ogóle nie wychodziłem z klubu studenckiego „Jaszczury”, więc mało się przykładałem do zajęć. Zrobiłem tym zawód moim rodzicom. Cały Sosnowiec również się martwił, to zdałem do tej szkoły drugi raz. Na trzecim roku pojechałem na wojskowy poligon, gdzie w jakiś sposób okazało się, że mam zdolności przywódcze i zostałem dowódcą plutonu artystycznego i zamiast chodzić na ćwiczenia przygotowywaliśmy akademię na 22 lipca. Przyszły jednak egzaminy. I teraz, proszę państwa, mam możliwość nawiązania do współczesności, bo musiałem zademonstrować jak się strzela z RGPpanc, czyli… z granatnika. Pierwszy raz go zobaczyłem na egzaminie, tak jak Komendant Główny Policji generalny inspektor Jarosław Szymczyk. Nie poszło mi wcale lepiej. Dostałem na szczęście tak zwane pytanie wyciągające. Egzaminator rzekł „Dam wam Materna najłatwiejsze pytanie jakie można zadać: co zrobicie, jak wam gryza pęknie w poprzek”. Zgłupiałem, bo wiedziałem już bardzo dużo o tym wojsku, ale nic nie wiedziałem o gryzie pękającej w poprzek. Ale teraz już wiem, że odpowiedź zgodnie z regulaminem i rozdziałem o zacięciach brzmi „Wezmę wyłuskiwacz i wyłuszczę gryzę”. Konsekwencją oblania tego egzaminu było wydalenie mnie ze szkoły teatralnej na zawsze. Dlatego zostałem reżyserem. I mogą mi państwo nie wierzyć, ale zdałem państwowy egzamin reżyserski w Ministerstwie Kultury i Sztuki i taki mam zawód. Param się nim do dziś.

Sprawa Śląska i AUKSO

Po takim wstępie prowadzący zapytał czy prawdą jest, że „pierwszy koncert jaki w życiu obejrzał to był koncert Marino Mariniego tutaj na Śląsku i wtedy ten koncert prowadził Lucjan Kydryński i był pan tak zapatrzony w mistrza Kydryńskiego, że sam postanowił pan zostać konferansjerem?”. – Proszę pana, to się takie legendy dopisuje, oczywiście, że to nieprawda. Koncert odbył się nie na Śląsku tylko… w Dąbrowie Górniczej. Do tematyki koncertowej Krzysztof Materna jeszcze powrócił, wspominając o Orkiestrze Kameralnej Miasta Tychy AUKSO. – Jest to najlepsza w Polsce orkiestra kameralna, a Marek Moś moim skromnym zdaniem nie ma sobie równych jako dyrygent i jest po prostu geniuszem. Możecie być dumni, że wasze miasto sponsoruje tak wybitny zestaw artystów muzyków.

Szacunek i psychologia teatru

W pewnym momencie rozmowa zeszła na tory traktujące o poszanowaniu aktora i przemocowym podejściu, o jakim w ostatnich latach robi się coraz głośniej. – Każda przesada staje się w pewnym sensie karykaturą. Jak się z przesadą mówi o „me too” albo o przemocy, to ujmuje się powagi tym trudnym tematom. Ja jestem osobą, która szanuje każdą płeć i nie pozwoliłbym sobie w życiu, co wydaje mi się dewizą każdego kulturalnego człowieka, na przemoc wobec kogokolwiek. Ale przesada proszę państwa jest czymś niebezpiecznym. W naszym teatrze miałem spotkanie z psychologiem, który wytłumaczył mi, jak mam rozmawiać ze swoimi aktorami. Przyszedłem na próbę i powiedziałem, że będę do nich mówił tak, jak mi kazał psycholog. Wyglądało to mniej więcej tak „Haniu, przepraszam, że Ci przeszkadzam. Świetnie wychodzisz z tych drzwi. Po prostu świetnie, byłem urzeczony. Ale chciałbym zaeksperymentować i poprosić Cię, gdybyś mogła dla mnie tylko, spróbować tylko, spróbować wejść z drugiej strony i wtedy razem zadecydujemy, z której strony jest lepiej”. Usłyszałem wtedy „Czyś ty oszalał, przecież my tego w życiu nie skończymy w tym tempie”. Takie są realia naszej pracy, ale ja przeczytałem opowieść jednego kolegi, aktora z Wałbrzycha, który publicznie w mediach społecznościowych napisał, że jedna reżyserka 30 lat temu powiedziała mu, że, tutaj cytuję, „ch…jowo gra” i do tej pory się nie potrafi otrząsnąć.

W lutym w cyklu „Tury kultury” tyszanie będą mieli okazję uczestniczyć dwukrotnie: 8 lutego Mediatekę odwiedzi aktor Adam Woronowicz, zaś 15 lutego znany z ekranu telewizyjnego szef kuchni Andrzej Polan.

1 KOMENTARZ

  1. Super spotkanie!!! Pan Krzysztof z wrodzonym sobie poczuciem humoru i werwą rozbawił całą publiczność!!! Jak zwykle, MBP Tychy nie zwiodła!!! Na 100% wybiorę się na kolejne Tury Kultury!!!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.