Pół świata na „dzikiej” – udany Rock na Plaży

0
860
Fot. Kamil Peszat

W tym roku dzika plaża Paprocany widziała kilka udanych imprez. Spore tłumy przyciągnęła pierwsza edycja Ento Dzika Plaża czy choćby „Dla Tych zagrają”, na którym to przeglądzie świetny koncert dał m.in. Farben Lehre. Jednak to, co wydarzyło się podczas sobotniej edycji Rock na Plaży, przebiło wszystko dotychczas. Żadną miarą nie można mówić o tłumach. Rock na Plaży zgromadził prawdziwe masy.

Stałym punktem jednodniowego festiwalu jest konkurs zespołów, w którym główną nagrodą jest 5 tysięcy złotych. W tym roku w sceniczne szranki stanęli Ornette, Hengelo oraz Kasia Skiba i Ja (zwycięzcy przeglądu „Dla Tych zagrają”). Jury w składzie Janusz Borzucki (Dżem), Sebastian Riedel (Cree), Piotr Baron (dziennikarz muzyczny) oraz Piotr Kumor (MCK) było jednomyślne co do werdyktu. – To był bardzo trudny orzech do zgryzienia, bo wszystkie zespoły reprezentowały bardzo wysoki poziom, a w dodatku były tak różne od siebie, przez co docenialiśmy ich za zupełnie inne rzeczy. Na przykład zespół Hengelo należy wyróżnić za niesłychane walory wokalne. Różnorodność mnie osobiście bardzo cieszy, bo świadczy o tym, że młodzi ludzie ciągle żyją rockiem, a rock jest w nich ciągle żywy. Zwycięzca może być tylko jeden i jest nim Ornette – przemawiał ze sceny Piotr Baron, zaś nagrodę wręczył pierwszy zastępca prezydenta miasta Maciej Gramatyka.

Do tej chwili można było mówić, że pod sceną było naprawdę dużo ludzi. Jednak, gdy pojawiła się na niej formacja Sztywny Pal Azji obserwować można było prawdziwy potop ludzkiego mrowia.

Widziałem koncerty plenerowe, na których mniej było bawiących się, niż pracowników ochrony na Rocku na Plaży. Masy wypełniały każdą wolną przestrzeń. Zajęte były tereny zalesione obok sceny, ciasno wypełniono brzeg jeziora, teren grzybka, i całą szerokość jak i długość ścieżki. Bawiące się masy rozciągały się aż po wejście na dziką plażę przy rybaczówce. Najpierw pomyślałem, że na „dzikiej” jest chyba z pół Śląska, ale zaraz potem przypomniałem sobie, że wcześniej wręczono płyty Dżemu dla osób, które przyjechały na festiwal z najdalszego zakątka. Odebrali je przyjezdni z Kostaryki, USA, Węgier oraz Wielkiej Brytanii. Tego dnia na dzikiej było pół świata. Te lepsze pół.

Pół świata śpiewało razem z Leszkiem Nowakiem „Wieżę radości, wieżę samotności”, pół świata dało do wiwatu, gdy na scenę wszedł Sebastian Riedel wraz z Cree, wygrywając pierwsze riffy, i pół świata płakało, gdy lider zespołu Dżem Maciej Balcar śpiewał refren „Do kołyski”. Niepisaną tradycją festiwalu jest uzupełnianie się Cree i Dżemu na jednej scenie podczas swoich koncertów. Nie zabrakło tego. Trudno w sumie wymienić cokolwiek, czego by zabrakło…