500 km po górach – tyszanie przed wyzwaniem

0
973

O tym, że Andrzej Kowalczyk znakomicie pływa w… lodowatej wodzie, wielokrotnie już pisaliśmy. Tyszanin jest jednym z najlepszych w Polsce pływaków, specjalizujących się w pływaniu lodowym, o czym najlepiej świadczy kolekcja jego medali zdobytych podczas mistrzostw świata. Sezon jednak dawno już się skończył, ale dla Andrzeja Kowalczyka rozpoczął się kolejny – biegowy.

Ma w swoim dorobku kilka wyjątkowych wyzwań, w tym Koronę Maratonów Polskich, czyli w ciągu dwóch lat ukończenie maratonów w Dębnie, Krakowie, Wrocławiu, Warszawie i Poznaniu. Razem z innymi biegaczami z Tychów, pokonał dwukrotnie dystans Iron Run – raz stając na trzecim miejscu podium. Podczas tej imprezy trzeba w ciągu trzech dni zaliczyć 9 biegów (górskich, ulicznych, crossowych na długich, średnich i krótkich) na dystansach o łącznej długości 139 km. W swoich sportowych dokonaniach ma także ultramaratony w górach, bieg na 100 km i dziesiątki startów na górskich dystansach od 40 do 70 km. Za rok planuje ukończenie ultratriathlonu górskiego w Tatrach, uznawanego za najtrudniejszy triathlon na świecie. Większość swoich biegowych aktywności łączy z działalnością charytatywną i tak będzie również w tym roku – wraz z kolegą zamierzają pokonać Główny Szlak Beskidzki o długości 520 km. To najdłuższy szlak górski w Polsce. – Bieg zaplanowaliśmy na jesień, najpewniej połowę października – powiedział A. Kowalczyk.

– Na razie ustaliliśmy, iż szlak rozpoczniemy z miejscowości Wołosate w Bieszczadach i podążać będziemy na metę w Ustroniu. Codziennie chcemy pokonać około 70 km, a więc blisko dwa maratony. Wyzwanie niemałe, bo pewnie zmęczenie z każdym dniem będzie się kumulowało. Poza tym różnica wzniesień wynosi ponad 20 tys. metrów, czyli – mówiąc obrazowo – to 6,5 tys. pięter, na które trzeba wejść i zejść. Bieg szlakiem rozgrywany jest od dawna. Rekord tej trasy w biegu w formule solo i z supportem, wynosi nieco ponad 96 godzin. Musimy ustalić czy jest rekord tej trasy w męskim duecie i kto wie – może pokusimy się również o próbę jego ataku. Jeszcze tego nie zaplanowaliśmy. Takie wyzwanie trudno zaliczyć „z marszu”, aby je podjąć, trzeba kilkuletnich treningów, codziennego biegania w różnych warunkach i w różnorodnym terenie. – Od kilku lat rocznie biegam około 3–3,5 tys. kilometrów, a do tego treningi motoryczne, pływackie, rowerowe – dodał A. Kowalczyk.

– Mam dwóch trenerów, którzy odpowiednio opracowują mi cykle zajęć. Są również fizjoterapeuci, sponsorzy wspierający mnie w sporcie. Zaczynałem od biegania dwa razy w tygodniu, teraz biegam pięć razy, w tym raz po górach. Ważne jest, by cały czas utrzymywać wysoką dyspozycję, bo dzięki temu organizm adaptuje się do długiego wysiłku i przeciążeń, traktując to jako codzienność. Od maja do września ubiegłego roku pokonałem pięć biegów po górach, każdy ponad 45-60 kilometrów, ale w tym sezonie startów mam mniej, żeby skupić się na biegu szlakiem beskidzkim, a przede wszystkim organizacji całej otoczki charytatywnej tej akcji. Do tej pory Andrzej Kowalczyk m.in. zorganizował Szlachetną Paczkę wraz z gronem subskrybentów jego kanałów social media, pokonał Maraton Warszawski w stroju supermana, przebiegł +70 km po Tatrach jednego dnia, zahaczając o fragment Orlej Perci. Bieg Głównym Szlakiem Beskidzkim będzie połączony z kolejną zbiórką i licytacją. Do tej pory uzyskał m.in. koszulkę tyskiego hokeisty od prezydenta Andrzeja Dziuby, kij hokejowy z mistrzowskiej fety GKS Tychy w 2015 roku, czy dwie książki i koszulkę od znanego biegacza górskiego Marcina Świerca.

Przygotowania do tej wyjątkowej eskapady „500 km po górach” ruszą pełną parą po wakacjach, o czym, rzecz jasna, będziemy informować.