Jubileusz Czerkawskiego

1
981
Fot. Włodzimierz Chrzanowski

W piątek 13 maja z okazji rozpoczynającej się tyskiej odsłony Europejskiej Nocy Muzeów, gościem Tyskiej Galerii Sportu był obchodzący swoje 50. urodziny Mariusz Czerkawski.

Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 19:00. Oprócz gościa specjalnego wśród zaproszonych byli również koledzy Czerkawskiego z tafli, trenerzy, dziennikarze oraz wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, zadeklarowana fanka hokeja.

Oprócz tradycyjnej rozmowy z gościem, którą prowadził Piotr Zawadzki, na gości zgromadzonych w TSG czekały rozmaite niespodzianki. Spotkanie zainaugurowały fragmenty meczu Polska-Dania z 1992 roku. Był to baraż o wejście do Igrzysk Olimpijskich w Albertville rozgrywany w Oświęcimiu.

Mario w figurówkach.

Kolejnym punktem programu były początki kariery „Mario”. Jak zaczynał, dlaczego wybrał właśnie hokeja. – Dlaczego hokej? Gdy chodziłem z tatą na mecze hokeja, pokochałem ten sport od pierwszego wejrzenia. Kibicowałem tyskiej drużynie. Każdego roku prosiłem mamę o łyżwy. W końcu je dostałem. Ogromna euforia przerodziła się w płacz, gdy okazało się, że były to łyżwy figurowe. „Mamo, ale ja chciałem hokejówki” – opowiadał. – Treningi zacząłem w wieku 8 lat. Dla jednych to za późno, ale wtedy kto miał dostęp do łyżew i treningów? Tylko dzieci hokeistów. Takie to były czasy. Moim pierwszym trenerem był Józef Zagórski – kontynuował.

Po chwili sentymentalnych wspomnień przyszedł czas na jedną z głównych atrakcji. Zgromadzeni w TSG mieli okazję zobaczyć fragmenty filmu Wojciecha Wikarka z 1991 roku, który nigdy wcześniej nie ujrzał światła dziennego. Akcja filmu rozgrywa się w mieszkaniu Mariusza Czerkawskiego na kilka dni przed wyjazdem hokeisty do Szwecji. Można się było dowiedzieć, jakie plany i marzenia miał 19 letni wówczas hokeista. – Ten film będzie dla mnie trudniejszy niż ten wywiad – opowiadał z uśmiechem, reagując na wyświetlane sceny filmu.

 

20 lat z życia.

Następnie przyszedł czas na humorystyczny przerywnik przygotowany przez organizatorów dla jubilata. Redaktor naczelny tygodnika „Twoje Tychy” Wojciech Wieczorek, który jako jeden z pierwszych dziennikarzy w Polsce napisał artykuł na temat hokeisty, przeprowadził quiz wiedzy o…Mariuszu Czerkawskim. Miał on na celu sprawdzenie, co Czerkawski pamięta z 20 lat życia spędzonych w Tychach.

Kolejną niespodzianką przygotowaną dla „Mario” było zaproszenie na scenę Henryka Grutha. Młodsi mieszkańcy naszego miasta mogli się dowiedzieć, że panowie grali razem ze sobą w drużynie GKS Tychy. Gruth, który wówczas był starszym zawodnikiem, jednocześnie pełnił funkcję grającego trenera tyskiej drużyny.

– To ja doradzałem Mariuszowi wyjazd. Wtedy w klubie nie było pieniędzy i wiedziałem, że w Tychach się nie rozwinie tak, jakby mógł – opowiadał Gruth. – Wtedy nie można było ot tak wyjechać sobie za granicę. Trzeba było mieć 7 podpisów. Pomogłem je zdobyć Mariuszowi. Cieszę się, że go poznałem, że graliśmy razem. Gdy pracowałem w Szwajcarii, a Mariusz grał w NHL mogłem powiedzieć: „Widzicie go? Ja z nim grałem.” Stał się dla mnie pewnego rodzaju inspiracją i jestem mu za to wdzięczny – kontynuował.

Dalszym punktem programu była konfrontacja Mariusza Czerkawskiego z red. Włodzimierzem Sowińskim z katowickiego „Sportu”. Sowiński jako jedyny ówcześnie dziennikarz sportowy w Polsce napisał mocno sceptyczny artykuł o hokeiście, po udanych dla Czerkawskiego młodzieżowych mistrzostwach Europy. Tytuł artykułu napisanego wówczas dla „Trybuny Śląskiej” brzmiał: „Nie zagłaskajcie Mariusza!”. – Bałem się, że odbije mu woda sodowa do głowy. Ilu mieliśmy takich hokeistów, sportowców, którym wróżono wielką karierę, a nic z tego nie wyszło. Po latach rozmawialiśmy z Mariuszem i dzisiaj się z tego śmiejemy – opowiadał Sowiński.

 

Film dokumentalny o Czerkawskim.

Jako ostatni na scenę został wywołany Wojciech Wikarek, reżyser filmu dokumentalnego o Mariuszu Czerkawskim w przededniu jego wyjazdu do Szwecji. – Mariusz, przede wszystkim chciałbym cię przeprosić za ten film. Wtedy myślałem, że jestem wielkim reżyserem i to będzie arcydzieło – opowiadał z uśmiechem Wikarek. – Film powstał dzięki ojcu Mariusza, z którym się znałem wcześniej. Muszę pochwalić zarówno Mariusza, jak i jego ojca. W domu Czerkawskich panowała atmosfera wyjazdu do Szwecji, a mimo to zgodzili się na film. Pamiętam, że musieliśmy powtórzyć pewne sceny, bo dźwięk się zepsuł. Mariusz na drugi dzień wylatywał do Szwecji, ale zgodził się. Robiliśmy nawet sceny, których tutaj nie wyświetlono, gdzie Mariusz szedł nocą, ok. 22:00 na obecnej Grota-Roweckiego. Chciałem przylecieć do niego do Szwecji, kręcić dalej, ale mój budżet na to wtedy nie pozwalał – kontynuował.

– Odparłem mu, że szkoda i może to nadrobimy, a w głębi ducha było: „Oby nie uzbierał tego budżetu” –  żartował Czerkawski.

Całość spotkania podsumowały wspomnienia Czerkawskiego z początków jego kariery za granicą, gdy nie znał języka i jako młody chłopak musiał radzić sobie w Szwecji, a następnie w Stanach Zjednoczonych. – Początki były najgorsze. Przez pierwsze pół roku nie wiedziałem, co do mnie mówi trener. Nie potrafiłem się komunikować z kolegami, a hokej to sport drużynowy. Siedziałem w kącie, przebierałem się i czekałem, aż trening się zacznie – wspomniał Czerkawski. – Miałem w kontrakcie wpisane lekcje języka, 5 razy w tygodniu po treningu jeździłem na lekcje i po pół roku dawałem wywiad do telewizji po szwedzku – kontynuował.

Co obecnie robi hokeista i dlaczego nie został prezesem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie? – Chciałem być prezesem. Wydawało się, że w 2011 roku nim zostanę, ale wówczas do gry weszły nieznane mi wcześniej układy polityczne i wyszło, jak wyszło. Obecnie zajmuję się szukaniem i szkoleniem młodzieży wraz z moimi byłymi kolegami i świetnymi trenerami. Mam nadzieję, że kiedyś któryś z tych chłopaków zrobi karierę – odparł.

Spotkanie z Mariuszem Czerkawskim trwało około 2 godzin. Każdy z przybyłych do TSG mógł sobie zabrać pamiątkową pocztówkę z autografem hokeisty, uścisnął jego dłoń, zrobić zdjęcie i porozmawiać. Podziękował wszystkim za obecność. Podkreślił, że Tychy zawsze będą w jego sercu i lubi tu wracać.

 

 

 

1 KOMENTARZ

  1. Bardzo mnie cieszy ze pozostał po tylu latach wielkiej kariery SOBĄ , SKROMNYM CZŁOWIEKIEM i nie gwiazdorzy , woda sodowa Mu nie uderzyła do głowy .
    No i zawsze ma czas dla kibiców , dużo zdrowia panie Mariuszu .

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.