Nasze dziedzictwo: „Kronika szkoły w Paprocanach”

0
267

Wydana staraniem Muzeum Miejskiego w Tychach i Rady Osiedla Paprocany z funduszy budżetu obywatelskiego „Kronika szkoły w Paprocanach” z uwagi na zawarte w niej treści jest właściwie „kroniką paprocańską”.

Nie ogranicza się bowiem do wydarzeń związanych ze szkołą czy oświatą na Ziemi Pszczyńskiej, ale utrwala wiele wątków życia gminy Paprocany i gmin ościennych. To po prostu fragment historii miasta – od połowy XIX wieku do początku XX wieku. Publikacja skierowana jest zarówno dla tych, którzy w Paprocanach mieszkają od pokoleń, jak i dla przyjezdnych, chcących się jak najwięcej dowiedzieć o miejscu, w którym zamieszkali.

Paprocany i Cielmice przed wiekami

– Książka jest najlepszym dowodem na to, że ludzie, którzy przyjeżdżali za pracą i mieszkaniami w latach 50. XX wieku, nie trafiali na pustkowie, że była to ziemia z tradycjami i własnym dorobkiem kulturowym, miejscem, w którym przed wiekami kwitło i rozwijało się życie społeczne – powiedział Józef Wilczek, przewodniczący Rady Osiedla Paprocany.

Kronikę pisało sześciu nauczycieli – kierowników szkoły, a obejmuje ona okres od 1849 do 1909 roku, a z niemieckiego przetłumaczyła ją dr Edelgarda Foltyn.

– Język, jakim napisana jest „Kronika…”, pochodzi sprzed prawie dwóch wieków, więc wiele terminów oświatowych, nazw funkcji np. w administracji państwowej, gminnej czy szkolnej wyszło już z użycia, podobnie jak nazwy miar i wag – mówi tłumaczka. – Autorzy stosowali też wiele skrótów, które trzeba było rozwinąć i wyjaśnić. Jest to język staroniemiecki, jakim się posługiwano w połowie XIX wieku. Konieczne było zatem przeczytanie, a przynajmniej przewertowanie kilku XIX-wiecznych książek, aby uchwycić znaczenie niektórych określeń. Rzecz jasna inna niż obecna była też gramatyka niemiecka, czy zapis poszczególnych słów.

„Kronika…” jest napisana odręcznym łamanym pismem gotyckim, o „ostrych kątach”, tzw. gotykiem kurrent, w którym jednym pociągnięciem zapisuje się wiele liter. Odczytanie tekstu pisanego przez wielu autorów w ciągu 60 lat jest zajęciem momentami skazanym na niepowodzenie.

Z gotyku na niemiecki, z niemieckiego na polski

– Praca była niełatwa, ale zarazem bardzo przyjemna, bo miałam do czynienia z ciekawym tekstem narracyjnym – dodaje dr E. Foltyn. – Trudność polegała na tym, że najpierw musiałam odczytać gotycki zapis, a potem dokonać transkrypcji, tzn. przepisania gotyku na „okrągłe” pismo niemieckie, czyli takie, jakie znamy dzisiaj. Jak się okazuje, nawet osoby dobrze znające język niemiecki nie potrafią odczytać gotyku, bo to wymaga dodatkowych przygotowań. Nie jestem z wykształcenia germanistką i choć znam niemiecki z domu i z kursów językowych, odczytywania pisma gotyckiego nauczyłam się sama. Na szczęście kronika jest pisana dość wyraźnym pismem przez nauczycieli, którzy potrafili i starali się ładnie pisać. No, może z wyjątkiem jednego z autorów, który zaczął pisać wyraźnie, ale potem chyba trochę się zniechęcił…

Z „Kroniki szkoły w Paprocanach” wynotowaliśmy kilka ciekawostek.

Dzięki prof. Kissowi

Szkoła posiadała własny majątek w wysokości 200 talarów w obligacjach państwowych.  Kapitał ten podarował szkole pochodzący z Paprocan znakomity rzeźbiarz, profesor August Kiss. Postawił jednak warunek: z odsetek – po 7 talarów rocznie – zostaną zakupione dla biednych dzieci pracowników huty w Paprocanach szkolne podręczniki i im podarowane.

W 1880 r kronikarz zanotował: „rozdzielono ubrania sprawione ze składanych odsetek kapitału podstawowego Fundacji Rzeźbiarza Profesora Kissa i z odsetek jego kapitału pieniężnego. Rozdzielając ubrania uwzględniano pilność uczniów i tegoroczną ciężką sytuację”. Z fundacji prof. Kissa, dzieci otrzymywały co roku także przybory szkolne, zeszyty, a każde dziewczyna – bawełnę do robienia pończoch.

Piwo dla… dzieci

Jakie uroczystości obchodzono w ówczesnych szkołach? Było ich sporo, m.in. Święto Sedanu (święto narodowe upamiętniające zwycięstwo armii niemieckiej z czasów wojny niemiecko-francuskiej w 1870 r), 200-rocznicę bitwy pod Fehrbellin (zwycięstwo wojsk brandeburskich znad Szwedami w 1675 r), urodziny cesarza niemieckiego i króla Prus Wilhelma I, święto poety Schillera, rocznica urodzin kanclerza von Bismarcka…

Podczas jednego ze świat uczniowie śpiewali piosenki patriotyczne i szkolne, a potem „poczęstowano dzieci szkolne piwem i bułkami, zaś obecni panowie i członkowie zarządu szkoły uraczeni zostali piwem bawarskim”. Piwo to pochodziło z browaru książęcego w Tychach.

Ku pokrzepieniu serc nauczycieli

Jeden z pierwszych wpisów w kronice, autor zadedykował… przyszłym nauczycielom, wykazując się niemal darem jasnowidztwa: „Gdyby nauczyciel miał być na tyle strapiony bezowocnością i brakiem docenienia jego starań, uciążliwościami i niskim wynagrodzeniem, może szukać w tych notatkach pocieszenia. Dowie się z nich, że nie tylko jemu samemu tak się wiedzie. Dowie się, że już dziesiątki lat przed nim pracowały nad dziełem nauczania dusze, które chyba z o wiele większymi niedogodnościami walczyły, a ich doczesna zapłata była dużo niższa”.

A skoro już mowa o zarobkach nauczycieli, to w 1853 roku otrzymywali oni w szkole w Paprocanach 50 talarów rocznie, ale wypłacano im je co kwartał. Ponadto od gmin Paprocany i Cielmice – zboże deputatowe (żyto i jęczmień), letnią i zimową paszę dla bydła, materiał opałowy (drewno) lub rekompensatę. „Równocześnie obie gminy mają obowiązek podstawić nauczycielowi bezpłatnie, po uprzednim żądaniu i o każdej porze roku tyle wozów, ile on na przywiezienie węgla i drewna opałowego potrzebuje. Do nieodpłatnego rąbania drewna na szczapy Paprocany wystawiają jedną osobę, podczas gdy Cielmice muszą wystawić dwie osoby”.

Na lekcjach

Nauczycielami byli mężczyźni, natomiast panie przychodziły na kilka godzin, by uczyć robótek ręcznych i prac domowych. W połowie XIX wieku w paprocańskiej szkole uczono kilku przedmiotów, m.in. fizyki rozumianej jako przyrodoznawstwo, która obejmowała elementy fizyki, botanikę, zoologię i anatomię. W 1850 roku zakupiono maszynę do czytania (Lesemaschinne). Jak wyjaśnia tłumaczka, musiała to być drewniana tablica z przymocowanymi listwami, na których ustawiano kartoniki z literami. W niższych klasach była to podstawowa pomoc do nauki czytania i pisania. Co roku dzieci zdawały egzamin, który przeprowadzał inspektor szkolny. Było to duże wydarzenie, bowiem obecni byli członkowie zarządu szkoły, sołtys i czasami goście z powiatu. Egzamin szkolny przeprowadzano w różnych terminach – w maju, czerwcu, wrześniu, ale najczęściej w okresie Świąt Wielkanocnych, kiedy kończył się rok szkolny. Nowy rozpoczynał się w kwietniu. Letnie wakacje trwały około 2 tygodnie, najczęściej na przełomie lipca i sierpnia. Były za to październikowe dwutygodniowe „ferie kartoflane”.

Ksiądz sponsorem i kary dla rodziców

Ciekawostką jest, że rodzice płacili kary pieniężne za uchylanie się dzieci od obowiązku szkolnego, a prowadzący taką ewidencję nauczyciel co miesiąc dostarczał listę dzieci zaniedbujących naukę władzom administracyjnym i policji. Do szkoły przekazywali pieniądze księża z kolekty za chrzty i były one przeznaczane na zakup podręczników i tabliczek dla dzieci z biednych rodzin.

Grubiańskość cielmiczan

Rok 1850: „Sołtys Stefan Szafran z Paprocan starał się bardzo poprawić sytuację nauczyciela, natomiast członkowie gminy Cielmice, znani z grubiańskości (nade wszystko sołtys Laurenz Biolik – człowiek bardzo chciwy) szukali sposobów, by nauczycielowi szkodzić, a nawet pozwalali sobie na pogróżki wobec niego, ponieważ przymusił wielu z ich dzieci dotąd unikających szkolnej edukacji do uczęszczania do szkoły”.

A w notce z 1865 r czytamy: „Cielmice posiadają bogate złoża wapienia. Wydobyto z nich tysiące sążni łamanego kamienia, których sprzedaż niejednego mieszkańca tej wsi uczyniła zamożnym i pozwoliła na postawienie w miejscu na pół zapadniętej chaty ładnego masywnego budynku mieszkalnego”.

Epidemie

Raz po raz wybuchały epidemie. W 1885 r w Paprocanach wybuchła epidemia tyfusu i dzieciom z 10 rodzin nie wolno było przychodzi do szkoły. Łącznie w gminie zachorowało 20 osób, w tym 13 dzieci. „Nikt z gminy nie chciał się podjąć opieki nad chorymi. Na prośbę księdza Palitzy z Tychów, który cierpiącym sporo pomógł poprzez podarowanie wina i pieniędzy na zakup żywności, przybyła do ich pielęgnowania Siostra Miłosierdzia z klasztoru w Pszczynie”. Zmarła jedna osoba. Wybuchały także epidemie cholery, odry i szkarlatyny. W 1904 r podczas epidemii szkarlatyny, szkoła przestała funkcjonować, a „prawie każdy dom pod nadzorem policji został zamknięty”. Zmarło wówczas 13 dzieci w wieku od 1 do 13 lat.

Klęski

Zapisek z 1903 r: „3 sierpnia w nocy nadciągnęła na Paprocany nawałnica wraz z towarzyszącym gradobiciem, które całkowicie zniszczyło zboża i częściowo rośliny okopowe. Kulki gradu dochodziły do wielkości kurzego jaja i uczyniły wielkie szkody w dachach pokrytych papą. Tylko nieliczni właściciele byli ubezpieczeni od gradobicia, dlatego mieszkańcy gminy z wielką trwogą czekają na zimę, przepowiadaną jako szczególnie srogą”. Kronika odnotowuje też powódź, suszę, pożar…

Przetarg na szkołę

W 1901 roku oddano nową szkołę. „Stary grunt został sprzedany w drodze przetargu. Przystąpili do niego, oprócz członków zarządu szkolnego, jeszcze naczelnik gminy Czypek i dwóch kupujących, mianowicie: kupiec Lorenz Pilorz i mistrz krawiecki Josef Sewerin, obaj stąd. Grunt nabył, jako najwięcej oferujący, mistrz krawiecki Sewerin za kwotę 3.000 marek”.

Na zdjęciu dr Edelgarda Foltyn – tłumaczka „Kroniki szkoły w Paprocanach”.

Fot: Stanisław Krasnowski.