Jedni jedzą inni umierają…

0
685
Monika Ślósarczyk podczas wernisażu w Tichauer Art Gallery. Fot. Kamil Peszat

W Tichauer Art Gallery dobył się wernisaż prac Moniki Ślósarczyk, która zaprezentowała swoje wielkogabarytowe prace. Artystka poza malarstwem sztalugowym zajmuje się także artystycznym wykończeniem wnętrz, mozaiką ceramiczną, sztukaterią, freskiem, płaskorzeźbą oraz happeningami.

Monika Ślósarczyk dyplom uzyskała na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie z malarstwa sztalugowego w pracowni Jana Szancenbacha z aneksem w pracowni książki i typografii Jana Banaszewskiego. Była uczestnikiem około 35 wystaw zbiorowych i 60 indywidualnych. Ponadto jest twórcą happeningów np.: „Lepienie owiec” czy „Owsik Krzywicki”, a także uczestniczką plenerów malarskich krajowych i zagranicznych. Prace artystki zdobią nie tylko domy prywatne, można je oglądać m.in. w restauracjach, etnochacie czy hotelach. Warto dodać, że w Willi Dycjusza w Krakowie odtworzyła freski Sali Kominkowej we współpracy z konserwatorem i historykiem, zaś w gminie Łobez odnowiła historyczny Pomnik Żołnierzy Polskich i Radzieckich oraz zniszczony krzyż poniemiecki i dzwonnicę w Zajezierzu.

Sporo jej zaprezentowanych prac odwołuje się do najbliższego otoczenia artystki. – Wisła, w której mieszkam, jest rozkopanym placem budowy, stąd tak często robotnicy pojawiają się na moich pracach – opowiadała w rozmowie z nami malarka. – W jakiś sposób moje prace są reportażem mojej rzeczywistości. Pokazuję poprzez nie, jak widzę świat. Lepiej sobie z tym radzę za pomocą obrazów, sztuka werbalna to zdecydowanie nie moja dziedzina. Maluję zdarzenia, to co widzę na co dzień, szukam estetyki w prozaicznych sytuacjach.

Jedna z jej prac przedstawia czerwoną zupę na talerzu wśród licznych trumien, zapytaliśmy więc skąd ta niechęć do pomidorówki? – To nie jest niechęć. Umieranie jest częścią naszego życia. Jedni jedzą, inni umierają. Chciałam pokazać poprzez ten obraz zamknięcie cyklu, w którym wszystko jest jedną całością. Takie to nasze życie jest – odpowiedziała.

– Kiedy zobaczyłam jej prace, zachwyciłam się nimi od razu – mówiła na wernisażu Katarzyna Korus z Tichauer Art Gallery. – Przede wszystkim świetną techniką i wykorzystanymi materiałami. To nie jest tylko płótno i farby. Osoby zaznajomione z technikami malarskimi w moment złapią, z czym mają do czynienia. Oryginalny styl artystki jest nie do podrobienia. Charakteryzuje go niedopowiedziania oraz nieprzerysowana kreska. Bardzo ciekawie wykorzystuje liczne, wydawałoby się, niedoskonałości jak zacieki czy plamy.

Aktualnie w galerii wystawione są również prace Kamili Knagi, Artur Szołdra, prof. Lech Kołodziejczyk oraz wspomniana Monika Ślósarczyk.