Wchodzimy tam, skąd wszyscy uciekają

0
370

Rozmowa z Piotrem Szojdą Komendantem Miejskim Państwowej Straży Pożarnej w Tychach.

„Twoje Tychy”: Pandemia to wyjątkowy okres również dla strażaków?

Piotr Szojda: – Cały czas jesteśmy na pierwszej linii frontu. Wykonując swoje obowiązki narażamy się na kontakt z niebezpiecznym wirusem, który towarzyszy nam od marca ubiegłego roku. To był bardzo trudny rok, pomimo tego, że mieliśmy nawet czterokrotnie mniej pożarów niż miejscowych zagrożeń. Ta mniejsza liczba pożarów może wynikać stąd, że, przebywając w domu, mieszkańcy mieli większy nadzór nad swoim dobytkiem. Tak samo odnotowaliśmy mniejszą ilość podpaleń lasów czy traw, co również można powiązać z rzadszym przemieszczaniem się ludzi po leśnych drogach. Trudność, o której wspomniałem, spowodowana była oczywiście pandemią. W marcu, kiedy to wszystko się zaczęło, byliśmy angażowani do wielu akcji związanych z covidem, chociażby stawialiśmy polowe izby przyjęć przy szpitalach czy też odciążaliśmy pogotowie ratunkowe w wyjazdach dotyczących tak zwanych izolowanych działań medycznych, bowiem każdy strażak musi przejść kurs kwalifikowanej pomocy medycznej i okresowo zaliczać egzamin recertyfikacyjny. Ponadto wypełnialiśmy nasze codzienne obowiązki, stosując się do wyjątkowego reżimu sanitarnego. W ubiegłym roku mieliśmy 3459 wyjazdów na naszym terenie, plus wyjazdy poza nasz obszar działania, które wynikają z funkcjonowania Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Są to zazwyczaj wyjazdy dotyczące większych pożarów jak choćby pożar wysypiska w Sosnowcu, przy gaszeniu którego pomagaliśmy przez kilkanaście godzin. Wówczas nasz teren działania zabezpieczały jednostki Ochotniczych Straży Pożarnych, których w powiecie bieruńsko-lędzińskim jest dziesięć.

 

Czy z powodu panującej pandemii zauważyliście inne zachowanie mieszańców względem strażaków?

– Oczywiście, zwłaszcza na początku. Wiele osób rozumowało w taki sposób, że skoro my jesteśmy na pierwszej linii frontu i na co dzień mamy styczność z wirusem, to sami możemy nieść zagrożenie. W skrajnych przypadkach mieszkańcy odmawiali nam możliwości wejścia na teren ich posesji. Takie sytuacje na szczęście możemy zaliczyć do zdecydowanej mniejszości. Pomimo pracy w niezwykle ciężkich warunkach udało nam się zachować pełną dyspozycyjność i zdrowie strażaków przez najbardziej gorący okres. Dopiero pod koniec roku wirus pojawił się w naszych szeregach, ale dzięki zastosowanym procedurom nie sparaliżował pracy naszej komendy. Mogę przyznać, że przedsięwzięte rozwiązania sprawdziły się.

Ubiegły rok to nie tylko walka z covidem. Udało się przeprowadzić remont oraz pozyskać nowy sprzęt.

– Faktycznie, udało nam się pozyskać fundusze na modernizację systemu łączności radiowej bezprzewodowej, który służy do porozumiewania się zastępów ratowniczych ze stanowiskiem kierowania oraz wszystkich służb ratowniczych ochrony przeciwpożarowej. Łączny koszt razem z remontem głównej stali dyspozytorskiej to ponad 350 tys. zł. Tutaj podziękowania należą się samorządowi za partycypowanie w kosztach remontu. Zakupiliśmy również dwie kamery termowizyjne, pozwalające nam szybciej zlokalizować źródło pożaru. Urządzenia te dają nam pogląd na sytuację za ścianą lub w sytuacji ogromnego zadymienia ograniczającego widoczność. Zakupiliśmy również nowe poduszki pneumatyczne za 140 tys. zł. Te, które mieliśmy, eksploatowaliśmy od 20 lat. Sprzęt ten jest bardzo potrzebny. Ostatnio używaliśmy go podczas zdarzenia na Nitroerg S.A., gdzie musieliśmy podnieść jedną z konstrukcji żelbetowych. Takie poduszki są w stanie podnieść ciężar do 74 ton. Zakupiliśmy również zestaw narzędzi akumulatorowych za 17 tys., które są wykorzystywane w działaniach z zakresu ratownictwa technicznego. Jak widać, udało nam się trochę tego sprzętu pozyskać. Wszystko po to, aby zwiększyć efektywność naszych działań w stosunku do potrzeb naszego obszaru chronionego.

Sprzęt bez użytkownika jest jednak bezużyteczny. Nie od dziś wiadomo, że w całej Polsce w straży pożarnej brakuje ludzi. Jak sytuacja wygląda w Tychach?

– W naszej komendzie pracuje 100 funkcjonariuszy oraz 3 osoby cywilne. Na taką ilość zdarzeń w naszym rejonie powinniśmy to zatrudnienie zwiększyć do ok. 180 funkcjonariuszy. Trzeba pamiętać, że pracujemy w systemie trzyzmianowym i ośmiogodzinnym, zaś zdarzenia, do których wyjeżdżamy, potrafią trwać od kilkudziesięciu minut do nawet kilku dni. Oczywiście Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy daje nam możliwości korzystania z zasobów innych komend. Korzystamy z takiej możliwości przy większych zdarzeniach. W minionym roku był to pożar wysypiska na ul. Katowickiej oraz pożar Papierni. Wtedy do Czułowa przyjechało 18 zastępów ratowniczych, część z komend z Pszczyny, Mikołowa, Katowic i Mysłowic. Ta sytuacja pokazuje jak dobrze działa ten system. Z tego powodu mogę powiedzieć, że patrząc na nasz rejon, jesteśmy na dobrym poziomie jeżeli chodzi o ilość etatów. Codziennie wystawiamy 18 strażaków, co pozwala nam na obsadzenie 3 samochodów gaśniczych, drabiny, samochodu technicznego oraz ciężkiego samochodu ratowniczo-gaśniczego.

Są jeszcze wspomniane Ochotnicze Straże Pożarne. W jaki sposób uzupełniają Wasze działania?

– Kiedyś na terenie miasta faktycznie funkcjonowały Ochotnicze Straże Pożarne. Były to jednostki w zakładach pracy m.in. w Browarach Książęcych czy na ZREMB-ie. Aktualnie na naszym obszarze działania działa dziewięć OSP w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym i jedna poza tym systemem. Są jeszcze zakładowe jednostki na Fiacie – „SIRIO POLSKA” oraz ZSR KWK Piast. Jeżeli chodzi o zakładowe jednostki, to przede wszystkim tacy strażacy są zawsze na miejscu i doskonale znają teren działania, w tym wszelkie instalacje technologiczne w zakładzie. Ich pomoc w razie zagrożenia jest nie do przecenienia. Co się tyczy działań OSP, to w ich skład wchodzą tzw. druhowie, którzy muszą zdobyć odpowiednie kwalifikacje, aby móc wypełniać swoje obowiązki. My jako Komenda prowadzimy odpowiednie kursy i szkolenia z tego zakresu. Co roku przeprowadzamy ich kilka. Druhowie składają nam również informacje o swoich potrzebach i razem dobieramy potrzebne kursy i szkolenia. Aby zostać druhem OSP trzeba mieć ukończone 18 lat, przejść kilkumiesięczny kurs, a następnie zdać egzamin. Oczywiście młody strażak może przystąpić do kolejnych kursów specjalistycznych np. dla kierowców, operatorów, naczelników czy dowódców. Rozmieszczenie takich jednostek zawsze jest poprzedzone analizą zabezpieczenia operacyjnego, tak aby zapewnić optymalny dojazd do zdarzenia.

Słowo na koniec…

– Przede wszystkim chciałbym podziękować radnym, prezydentowi oraz całemu tyskiemu samorządowi za ogromne wsparcie, które otrzymujemy. Pan prezydent ufundował nagrody dla strażaków, dzięki czemu z zeszłym roku po raz pierwszy wyróżniono 14 funkcjonariuszy. Prócz oczywistych gratyfikacji finansowych takie działania podnoszą morale w drużynie. A to jest w naszym fachu bezcenne, bowiem my wchodzimy tam, skąd wszyscy uciekają.

Rozmawiał: Kamil Peszat