Nie tylko dla zawodowców

1
167

Grzegorz Krzysztofik otrzymał Stypendium Marszałka Województwa Śląskiego w dziedzinie kultury, dzięki któremu udało mu się wydać książkę fotograficzną „Ślady”. Liczy 64 strony, na których znajduje się 31 zdjęć autorskich oraz 14 fotografii wykonanych przez dzieci biorące udział w projekcie edu.Dance.

Twoje Tychy: Proszę przybliż naszym czytelnikom tematykę wydawnictwa.

Grzegorz Krzysztofik: – Zdjęcia pochodzą z trzeciej edycji projektu edu.DANCE łączącego elementy arteterapii, teatru ruchu oraz tańca. Jego uczestnikami były głównie dzieci i młodzież niepełnosprawna. Bardzo się cieszę, że udało mi się zrealizować wystawę zdjęć, która miała miejsce podczas premiery spektaklu będące3go efektem ich pracy. Tekst do książki napisały panie prowadzące zajęcia czyli Sylwia Hefczyńska-Lewandowska, Natalia Dinges oraz Adriana Świątek. Długo się zastanawiałem o czym ma być ta książka, co wcale nie jest takie oczywiste. Ona nie jest o mojej fotografii tylko o tym projekcie, na który złożyły się setki godzin pracy z dzieciakami, czasami ciężkiej ale bardzo satysfakcjonującej. Zależało mi, żeby to nie był kolejny album fotograficzny tylko właśnie książka fotograficzna. Różnica jest taka, że album to zbiór tematycznie spójnych zdjęć, zaś książka już o czymś opowiada. Ma swój początek, rozwinięcie i koniec, sekwencja zdjęć nie jest przypadkowa, tworzy spójną całość.

Jak trafiłeś do projektu edu.Dance?

– Miałem okazję fotografować końcowy spektakl z drugiej edycji i już wtedy zrozumiałem, że mam do czynienia z wydarzeniem niezwykłym. Zdjęcia z tego spektaklu bardzo spodobały się rodzicom dzieci, oraz organizatorom projektu. Dla tego też przy planowaniu trzeciej edycji zostałem zaproszony do zespołu. Moja praca trwała pół roku, bo tyle trwały przygotowania do spektaklu związanego z trzecią edycją. Spotykaliśmy się co najmniej raz w tygodniu i starałem się być na każdej próbie. Wykonałem około czterech tysięcy zdjęć, z których to musiałem wybrać kilkadziesiąt. Nie było to łatwe. Koniec końców sam wyselekcjonowałem sto zdjęć, a o dalszą selekcję poprosiłem znajomych fotografów. Pomógł mi między innymi Maks Skrzeczkowski, któremu bardzo dziękuję.

Na pewno posługiwałeś się jakimś kluczem doboru. Jakim?

– Podczas wyboru zdjęć posługiwałem się dwoma kluczami. Przede wszystkim szukałem relacji między trenerami a tymi dziećmi. Interesował mnie rozwój oraz tworzenie tych relacji. Przez ten czas, jaki z nimi spędziłem, byłem świadkiem budowania prawdziwych i trwałych więzi, co też chciałem pokazać. Drugim kluczem były emocje dzieci czy dokładniej mówiąc stany emocjonalne. Udało mi się utrwalić na fotografiach radość, smutek, tremę czy fascynację. Obserwowałem całe spektrum emocjonalnych stanów. Tak też nazwałem wystawę towarzyszącą spektaklowi – „Stany”.

Książkę za to zatytułowałeś „Ślady”…

– Tytuł ma podwójne znaczenie. Pierwsze, te bardziej oczywiste, odnosi się do tytułu spektaklu, nad którym dzieciaki pracowały. Drugie oznacza ślady jakie projekt zostawił we wszystkich uczestnikach, trenerach i osobach związanych z wydarzeniem. Sam, patrząc na te zdjęcia, zdaję sobie sprawę jak bardzo ten reportaż rozwinął moje wyobrażenie na temat niepełnosprawności, jakie zostawił we mnie ślady.

Opowiedz o tych śladach.

– Dzieci zmagające się z niepełnosprawnościami to był dla mnie zupełnie nieznany obszar. Miałem możliwość przekonać się o tym, jak bardzo te dzieci są otwarte na drugiego człowieka. Tak samo jak my one również potrzebują kontaktu z drugim człowiekiem i potrafią ten kontakt nawiązywać z dużo większym zaangażowaniem. Muszę przyznać, że to trochę utrudniało pracę, bo aż lgnęły do mnie. Chciały pozować, wygłupiać się przed obiektywem, więc musiało upłynąć trochę czasu, aby się mną „znudziły” i przestały zwracać uwagę. Wtedy dopiero udawało mi się łapać momenty, na których mi zależało jako fotografowi.

Do kogo trafiły Twoje książki?

– Trafiły przede wszystkim do uczestników projektu oraz wszystkich zaangażowanych. Również instytucje miejskie takie jak Teatr Mały, Miejskie Centrum Kultury, Muzeum Miejskie dostały swój egzemplarza. Kilka egzemplarzy zostawiłem dla siebie i mam zamiar je udostępniać podczas wydarzeń fotograficznych takich jak Tychy Press Photo czy podczas spotkań Tyskiego Towarzystwa Fotograficznego. Wiele zawdzięczam tyskiemu radnemu, Sławkowi Wróblowi mojemu bliskiemu koledze. To on podsunął mi pomysł, żeby wystartować w programie stypendialnym. Samo by mi to do głowy nie przyszło, ale spróbowałem i dostałem to stypendium. Udało się wydrukować 150 egzemplarzy.

Słowo na koniec?

Przede wszystkim chciałbym zachęcić wszystkich fotografów amatorów (którym w sumie sam jestem) do tego, aby próbowali swoich sił w programach stypendialnych czy innych konkursach. W sumie to chciałbym zachęcić do tego wszystkie osoby zajmujące się działalnością artystyczną. Jestem najlepszym przykładem, że naprawdę warto. Otrzymałem stypendium, dzięki któremu ukazała się książka z moimi zdjęciami. Wydawałoby się, że takie rzeczy są przeznaczone dla zawodowców czy osób po wyższych uczelniach sztuk pięknych. Jak widać nie tylko.

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.