Syberyjskie spotkania 

0
727

Zimowa wyprawa motocyklowa na Syberię, w którą tyszanin Marek Suslik wyruszył w styczniu tego roku, wzbudziła niemała sensację w międzynardowym środowisku motocyklowym. Zaowocowała też przyjaźniami zawartymi na dalekim Wschodzie. W zeszłym tygodniu z rewizytą do Tychów przyjechał Łukasz Chrunik, polski ksiądz z Irkucka.

Dwanaście tysięcy kilometrów w 32 dni, przy temperaturach do minus 50 stopni. Który motocyklista i który motocykl by to wytrzymał? Wytrzymali to Marek Suslik i jego “Elza”, czyli Honda XL 600 LM, rocznik 1987. Ten model był produkowany tylko przez 3 lata, z myślą o rajdzie Paryż – Dakar. Jednak maszyna należąca do Marka okazała się królową nie pustyni, ale lodu (chociaż to wcale nie bohaterka filmu Disneya jest jej patronką). – Honda to ona, jest wiekowa, a więc już babcia, a moje obie świętej pamięci babcie miały na imię Elżbieta – wyjaśnia właściciel maszyny pochodzenie ksywy. – Paradoksalnie wiek Elzy to na tej wyprawie była jej zaleta. Nowsze motocykle mają zbyt dużo elektroniki by wytrzymać takie warunki.

Wyprawa zakończyła się sukcesem, choć z pewnym niedosytem. – Plan był taki, żeby dojechać do Jakucka i to się udało – mówi Marek Suslik. – Wisienką na torcie miał być Ojmiakon jeszcze tysiąc kilometrów dalej (słynny biegun zimna, najniższa odnotowana tam temperatura wynosiła – 71 stopni- SW). Ojmiakon musiałem odpuścić, gdyż z powodu niskich temperatur poległ nam samochód techniczny. Mam jednak plan, że w przyszłym roku przerzucam motocykl do Jakucka i przejadę ten ostatni kawałek Rosji, dwa tysiące kilometrów, do Magadanu (nad Morzem Ochockim).

Przejazd przez całą Rosję to marzenie wielu motocyklistów, i wielu je realizuje. Jednak pomysł, by pokonać tę trasę zimą, wielu określiłoby jako szalony. “Tylko wariat może to zrobić” – takie zdanie widnieje na przedniej owiewce “Elzy”. Wariacka wyprawa tyszanina szybko zdobyła rozgłos w mediach społecznościowych. Tą drogą dowiedział się o niej ksiądz Łukasz Chrunik, misjonarz ze zgromadzenia Księży Werbistów (także miłośnik motocykli), stacjonujący wówczas w Irkucku.

– Koledzy przesłali mi link, że taki szalony człowiek wyrusza w moje strony – opowiada ksiądz Łukasz. – Od razu polubiłem stronę wyprawy i śledziłem trasę Marka na bieżąco. Chciałem go przywitać w Irkucku, ale niestety musiałem wyjechać do Czyty, jeszcze 1800 kilometrów dalej za Bajkał. Więc czekałem na niego w Czycie.

W Irkucku powitał Marka mieszkający tam od lat Polak Paweł Kabelis, przewodnik wycieczek po okolicach Bajkału. Natomiast w Czycie czekał na niego ksiądz Łukasz. – Śledziłem trasę na GPS, wiedziałem że już dojeżdża i czekałem na niego przed plebanią – opowiada ks. Łukasz. – Było po jedenastej w nocy, minus 26 stopni. Wreszcie przyjechał. Elza poszła od razu do garażu, a Marek mógł się spokojnie wyspać.

– Takie wsparcie na trasie jest bardzo cenne – mówi Marek Suslik. – Jakikolwiek dach dla motocykla to już wartość dodana, a ciepły garaż to już bezcenne. Jeśli przy takiej temperaturze motocykl stoi pod gołym niebem, to muszę raz na godzinę wstać, żeby go odpalić. Inaczej nie zapaliłby rano.

– Syberyjska zima to nie są żarty – potwierdza ksiądz Łukasz.

Ks. Łukasz Chrunik w październiku spędzał w Polsce urlop (przymusowo przedłużony z powodu kontuzji, jakiej nabawił się podczas upadku na motocyklu). Skorzystał z tej okazji by odwiedzić Marka Suslika w Tychach. Razem mają plany na wspólne, polsko-rosyjskie przedsięwzięcia, nie tylko motocyklowe. – Chcemy uruchomić pomoc dla rosyjskich dzieci, która przerzucana byłaby stąd, z Polski – mówi Marek. – Mamy nawet pomysł, by organizować wakacje w Polsce dla dzieci ze wschodnich krańców Rosji. Na razie te plany wstrzymuje nam koronawirus, ale gdy sytuacja się unormuje, chcemy zacząć działać.

Na zdjęciach: Marek Suslik i ks. Łukasz Chrunik: podczas spotkania w Rosji, z wizytą w przykościelnej szkole w Czycie, oraz w Tychach.
Foto: SW, archiwum prywatne.