W niedzielne popołudnie piłkarze GKS Tychy rozegrali swoje drugie spotkanie po wznowieniu rozgrywek I ligi. Po czwartkowym remisie z Zagłębiem, tym razem podopieczni trenera Komornickiego przypomnieli sobie jak smakuje porażka.
Gorzki to smak tym bardziej, że na Stadionie Miejskim tyszan ograła… ostatnia drużyna tabeli – Chojniczanka Chojnice. Ale czy można się temu dziwić, skoro przez większą część meczu jedynymi wykazującymi ochotę do gry byli zawodnicy w białych strojach?
Tradycyjnie gospodarze stracili gola jako pierwsi. Stało się to w 40 min. kiedy po strzale z rzutu wolnego stojący w murze Dario Krišto i jego koledzy odchyli głowy, rozstąpili się i pozwolili Mikołajczakowi posłać piłkę do siatki. Konrad Jałocha ani drgnął.
Po przerwie gospodarze zaczęli nieco lepiej i stworzyli kilka sytuacji pod bramką Chojniczanki, ale – podobnie jak w meczu z Zagłębiem – zawodziła skuteczność. Wreszcie w 66 min. wprowadzony na boisko dwie minuty wcześniej Szymon Lewicki po strzale jednego ze swoich kolegów dobił piłkę głową do siatki.
Radość tyszan trwała jednak bardzo krótko, bo już w 69 min. goście ponownie objęli prowadzenie, którego nie oddali już do końcowego gwizdka i zasłużenie wywieźli z Tychów komplet punktów.
GKS Tychy – Chojniczanka 1:2 (0:1). Gole: Lewicki (66′) oraz Mikołajczak (40′ i 69′).
GKS Tychy: Jałocha – Moneta, Sołowiej, Biernat, Mańka – Steblecki, Krišto (64′ Lewicki), Grzeszczyk, J. Biegański (46′ Połap), Szumilas (79′ Staniucha) – Piątkowski. Żółta kartka: Biernat.
Jedyne slowo cisnie sie na usta DNO,DNO I DNO
te dziady nie nadają się nawet do gry na orlika. i pomyśleć że zarabiają po kilkanaście tyś pln a stadion utrzymujemy z naszych podatków.
Z nikim…
Znow beda baty od Stali i znow u siebie po co im taki stadion piekny.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.