Czad groźny także latem

0
858
Ten gruz wyciągnięto z komina.

Czy powodem zatrucia tlenkiem węgla na ul. Czystej był niesprawny piecyk czy zatkany przewód kominowy?

Do zatruć tlenkiem węgla częściej dochodzi zimą, gdy okna są szczelnie pozamykane, a pomieszczenia rzadko wietrzone – to dość powszechna opinia. Niestety mija się z prawdą. Do groźnych zatruć dochodzi także podczas upałów. Przekonali się o tym państwo Bieliccy, mieszkańcy osiedla C.

Do groźnej sytuacji doszło na początku czerwca. Dzień był ciepły, okna szeroko otwarte. Zdzisław Bielicki po wyjściu z łazienki zasłabł i osunął się na podłogę. Jego żona wezwała pogotowie. Stwierdzono podtrucie tlenkiem węgla.

Pan Zdzisław kilka dni spędził w szpitalu w Siemianowicach Śląskich, gdzie był poddawany tlenoterapii. Wrócił do domu, a niedługo potem padł ulubieniec rodziny – jedenastoletni kot. Weterynarz po sekcji zwłok stwierdził uszkodzenia narządów wewnętrznych, wynikające najprawdopodobniej z zatrucia tlenkiem węgla.

Podczas interwencji straży pożarnej w mieszkaniu państwa Bielickich przy ul. Czystej stwierdzono stężenie tlenku węgla 150 ppm. Według powszechnie przyjętych norm nie jest to jeszcze stężenie zagrażające życiu, ale mogące powodować zmiany w samopoczuciu, np. bóle głowy. Oczywiście każdy organizm reaguje indywidualnie, a sam fakt podwyższonego stężenia groźnych spalin jest niepokojący.

Tlenek węgla, nazywany też czadem albo „cichym zabójcą”, nie ma zapachu ani smaku. Z jego obecności zdajemy sobie sprawę dopiero w momencie pogarszającego się samopoczucia, gdy stężenie jest wysokie – czasami w tym momencie jest już za późno i dochodzi do tragedii.

Gruz w kominie

W mieszkaniu państwa Bielickich często przebywa ich dziewięcioletnia wnuczka Natalia. Nocowała u dziadków w przeddzień zasłabnięcia pana Zdzisława. Dlatego lokatorzy od początku czerwca zadają sobie pytanie – czy w mieszkaniu jest bezpiecznie? Zdaniem administratora bloku – Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych – przyczyną powstania zagrożenia był niesprawny, nieodpowiednio serwisowany piecyk gazowy typu junkers, a lokatorzy nie dostosowali się do zaleceń po kontroli kominiarskiej przeprowadzonej jesienią zeszłego roku. Jednak państwo Bieliccy oraz ich córka Beata Kaczmarek wskazują na jeszcze jedną okoliczność: podczas czyszczenia przewodu kominowego, następnego dnia po zatruciu pana Zdzisława, kominiarze wygarnęli z komina pełne wiaderko gruzu. – Komin był tym gruzem zatkany i spaliny nie miały gdzie uchodzić – mówi pani Beata.

O ile utrzymanie piecyka w odpowiednim stanie technicznym to obowiązek mieszkańców, o tyle za stan przewodów kominowych odpowiedzialny jest administrator. Państwo Bieliccy mają pretensje do MZBM, że naraził ich na niebezpieczeństwo. W notatce ze zdarzenia straż pożarna zaleciła dwie rzeczy: natychmiastowe zaprzestanie używania piecyka do czasu przeglądu i pozytywnej opinii przez osobę uprawnioną oraz przeczyszczenie przewodu kominowego. Zarówno stan piecyka jak i przewodu były dalekie od ideału, trudno więc przesądzić o tym, który z tych czynników bardziej przyczynił się do nagromadzenia w mieszkaniu tlenku węgla. Z relacji pani Beaty, córki państwa Bielickich, która była obecna przy kontroli kominiarskiej wynika, że kominiarze nie chcieli wpisać do protokołu faktu, że z komina wygarnięto gruz, mimo że na to nalegała. Wpisali za to wszystkie czynniki, za które odpowiedzialni są lokatorzy – zły stan techniczny piecyka, brak nawiewu w drzwiach, brak czujnika czadu w mieszkaniu.

Kto winien?

– Posiadamy protokół z przeglądu kominiarskiego przeprowadzonego w tym mieszkaniu 10 listopada 2018 r. – mówi Hanna Skoczylas, dyrektor MZBM. – W protokole były uwagi i zalecenia przeczyszczenie piecyka, doprowadzenia dopływu powietrza do łazienki i wykonania nawiewu w drzwiach. Wystosowaliśmy pismo przypominające o konieczności wykonania tych czynności. Niestety po zdarzeniu [zatruciu się pana Zdzisława – przyp. red.] stwierdzono, że piecyk nadal był mocno zabrudzony. Potem co prawda państwo go wyczyścili i doprowadzili do porządku, ale było to już po zdarzeniu.

– Chcą obarczyć całą odpowiedzialnością tylko mnie – odpowiada pan Zdzisław. – Tego wiaderka gruzu administracja nie chciała powiązać z faktem, że na dachu są prowadzone przy kominach jakieś roboty. Do tego w lutym i marcu były w bloku wymienione piony – również prace budowlane w bezpośrednim sąsiedztwie komina. Może gruz obsypał się, bo te prace były źle prowadzone? Nikt tego nie sprawdzał. A montaż czujnika czadu nie jest obowiązkowy i trudno nas z tego rozliczać – dodaje.

Po wypadku czujnik jednak kupił i zamontował. Jak mówi przede wszystkim dla bezpieczeństwa wnuczki. Piecyk również został poddany czyszczeniu i serwisowi. Powtórna kontrola kominiarska, przeprowadzona pod koniec czerwca wykazała, że w mieszkaniu jest bezpiecznie.

Państwo Bieliccy zamierzają jednak udowodnić, że odpowiedzialność za zdarzenie przynajmniej częściową ponosi MZBM. – Mnie nie chodzi o jakieś odszkodowanie, żeby to wykorzystać dla siebie – mówi pan Zdzisław. – Chodzi o bezpieczeństwo nasze i innych mieszkańców. Tu mieszkają rodziny z dziećmi, chodzi o to żeby coś takiego się nie powtórzyło, żeby nie doszło do jakiejś tragedii.

Czujnik ratuje życie

– Nigdy nie ma jednej bezpośredniej przyczyny zasłabnięć z powodu tlenku węgla – mówi mistrz kominiarski Radosław Nowak, szef firmy prowadzącej kontrole w budynkach MZBM.  – Zawsze tych przyczyn jest więcej. Niemniej w 90 procentach przyczyną jest złe spalanie gazu, spowodowane złym stanem technicznym piecyka. Druga w kolejności przyczyna to zbyt mały dopływ tlenu do pomieszczenia, w którym następuje spalanie.

Państwo Bieliccy przyznają, że w protokole z kontroli kominiarskiej przeprowadzonej w listopadzie jest zalecenie wykonania nawiewu w drzwiach, jednak poza tym wszystko było w porządku. Wskazują, że powietrze do ich łazienki napływa przez okienko, łączące pomieszczenie z resztą mieszkania, dlatego brak nawiewu w drzwiach nie powinien mieć znaczenia.

Jednak według kominiarzy ogromne znaczenie ma stan piecyka. – We wszystkich piecykach montowane są czujniki, odpowiedzialne za odłączenie dopływu gazu w momencie, gdy następuje wypływ spalin na zewnątrz – mówi Radosław Nowak. – Piecyk w takiej sytuacji wyłącza się, żeby uratować człowieka. Ale czujnik zadziała wtedy, gdy piecyk jest w dobrym stanie technicznym. Pracownicy przekazali mi zdjęcia piecyka tych państwa. Był w środku tak mocno zabrudzony, że czujnik nie mógł zadziałać.

A gruz w kominie? Czy nie miał wpływu na gromadzenie się spalin? Mistrz kominiarski odpowiada: – Komin jest konstrukcją zawodną, działa tylko w oparciu o podstawowe prawa fizyki. Dlatego producenci piecyków gazowych montują w swoich urządzeniach czujniki zaniku ciągu kominowego, który ma za zadanie odciąć dopływ gazu do urządzenia w przypadku braku ciągu lub gdy jest on niewystarczający – w tym przypadku czujnik nie zadziałał.

Z komina bezpośrednio po zdarzeniu został wyjęty gruz, który zalegał poniżej podłączenia w tzw. spadzie kominowym, który do tego służy. Natomiast sam przewód był drożny. Kominy w starym budownictwie były zacierane od wewnątrz zaprawą i te zagłębienia służą do odbierania nadmiaru nagromadzonych zanieczyszczeń. W budynkach wielorodzinnych mieszkańcy często wykonują remonty, o których nie informują administratora czy też kominiarza, a z doświadczenia wiem, że podczas tych remontów często dochodzi do ingerencji w ścianę kominową, a nawet uszkodzeń samych przewodów kominowych – nie mając świadomości jakie to za sobą ciągnie ryzyko.

Sposoby na czad.

Sporu nie sposób rozstrzygnąć, ale ważne jest to, że obie strony, zarówno mieszkańcy jak i zarządca, dołożyły po wypadku wszelkich starań, by bezpieczeństwo poprawić. Jednak wszędzie tam, gdzie wodę ogrzewają łazienkowe piecyki gazowe, potencjalne ryzyko zatrucia tlenkiem węgla istnieje.

– Podczas spotkań z mieszkańcami zalecamy montaż czujników czadu. Zachęcamy też wspólnoty do przejścia na centralną ciepłą wodę – mówi Hanna Skoczylas. – Niestety, nie zawsze nasze propozycje są przyjmowane pozytywnie. Dla mieszkańców wiąże się to z kosztami. O ile koszt zakupu czujnika jest stosunkowo niewielki, o tyle doprowadzenie centralnej ciepłej wody to już poważniejszy wydatek, często łączący się dodatkowo z remontami i przeróbkami w łazienkach.

Można jednak używać junkersów bezpiecznie. – Serwisujmy swoje piecyki raz w roku, gorąco o to apeluję – mówi Radosław Nowak. – Z samochodem jeździmy na przegląd raz w roku i jest to dla nas naturalne, a piecyki często zaniedbujemy, chociaż to też jest urządzenie, od którego sprawnego działania zależy nasze bezpieczeństwo. Regularny serwis i do tego zamontowany czujnik czadu – to już praktycznie eliminuje ryzyko zatrucia.

Kominiarz podkreśla też, że nie tylko zimą powinniśmy się obawiać zatruć tlenkiem węgla.  – Wysoka temperatura w okresie letnim na zewnątrz ma wpływ na osłabienie ciągu kominowego – mówi. – Jeśli na dworze jest cieplej niż w pomieszczeniu, ten ciąg praktycznie zanika. Dlatego latem także jest bardzo ważne czy nasze piecyki działają prawidłowo.