Ideolo XXI wieku – rozmowa ze Sławomirem Żukowskim

0
495
Sławomir Żukowski po trzech latach przerwy wrócił ze swoja trupą na scenę.

Pod koniec maja odbyła się premiera „Balu w operze” Teatru Alternatywnego BELFEgoR, który po trzech latach wrócił na scenę. Następnie reżyser Sławomir Żukowski wraz ze swoją trupą wystawił część sztuki na dziedzińcu Muzeum Zamkowego w Pszczynie, a w połowie czerwca miała miejsce druga premiera w Teatrze Małym. W rozmowie z reżyserem podpytujemy o wybór utworu, scenografię i treści, którymi chciał się z widzem podzielić.

Twoje Tychy: – Dlaczego zdecydowałeś się na tekst atakujący ówczesne elity rządzące? Czy data premiery w przeddzień wyborów do europarlamentu była przypadkowa?

Sławomir Żukowski: – To zupełny przypadek. Datę z dyrekcją ustalaliśmy na początku stycznia i pierwotnie miał to być 26 maja w Dzień Matki, ale z przyczyn technicznych przesunęliśmy na 25. Co się tyczy samego utworu, to kierowałem się przede wszystkim sentymentem do czasów studenckich. Studiowałem w okresie stanu wojennego i jako młody student pierwszego roku grałem właśnie w „Balu w operze” Teatru Studenckiego Es. Wtedy tekst ten był poza oficjalnym obiegiem, a myśmy tę sztukę wystawili. To był szok i spektakl szybko został zdjęty. Ponadto chciałem po 33 latach wystawić wreszcie sztukę rymowaną, a klasyk Tuwima wydaje się aktualny jak nigdy. Jednak nie chciałbym, aby ktokolwiek doszukiwał się pstryczków do konkretnych osób czy ugrupowań. Poprzez metafory i symbole, które w sztuce zawarłem, odnosiłem się do ogólnej sytuacji politycznej i społecznej w kraju. Dajmy na to kontenery – jednoznacznie kojarzone są z segregacją. Niestety ludzie wciąż dzieleni są na tych lepszego i gorszego sortu, a równość czy sprawiedliwość społeczna pozostaje mrzonką.

– Dość często w swoich sztukach poza aktorami grasz rekwizytem i scenografią. Czy twoje spektakle są trudne w odbiorze?

– Owszem, lubię grać rekwizytem, zwłaszcza tymi z codziennego życia. I tak, zgadza się, ten spektakl do najłatwiejszych nie należy, zresztą tak samo jak tekst źródłowy. Co nie zmienia faktu, że można nim się cieszyć bez odczytywania treści w nim zawartych. Celowo jednak podniosłem poprzeczkę, żeby pod przykrywką widowiska przemycić treści burzące moralny spokój w tych ciekawych lub wręcz przeciwnie czasach. Chciałbym, żeby to Kraków czy Katowice przyjeżdżali do nas, a nie odwrotnie.

 

– A jakie niewygodne treści starasz się do tych głów przemycić?

– Wszystkich ciekawych zapraszam na jesienne spektakle. Przyznać jednak muszę, że sporo uwagi poświęciłem dzisiejszym mediom. To niesamowite jak skutecznie nas „wychowują”. Człowiek samodzielnie myślący jest rzadkością, za to gdy weźmiesz jeden kamień i na oślep rzucisz w którąkolwiek stronę, trafisz tuzin osób, których poglądy są kalką telewizyjnego komunikatu. Przysłuchując się rozmowom ludzi, mam permanentne wrażenie déjà vu. Czasami odnoszę wrażenie, że nie słucham człowieka tylko TVP czy TVN. Oczywiście indoktrynacja mediów, czyli „ideolo” istniało zawsze, ale natężenie jakie nabrało we współczesności jest zatrważające.

– Widzisz nadzieję?

– No pewnie. Ludzie są niesamowici i na kartach historii pokazali, że gdy patologie społeczne przekroczą punkt krytyczny, potrafią się zjednoczyć i odrzucić panujące zło. Nie chcę zdradzać zakończenia, ale nadzieja jest w kolejnych pokoleniach. Żyjemy w Europie, którą nie trawi głód czy wojna. Jak kiedyś obawiałem się spełnienia orwellowskiego scenariusza, teraz wydaje mi się, że jesteśmy bliżej „Nowego wspaniałego świata” A. Huxleya. Poprzez Tuwima mogę pokazać swoje obawy, przemyślenia i przede wszystkim nadzieje. Wszystkich oczekujących od kultury czegoś więcej niż kolorowych, oślepiających błysków zapraszam na „Bal w operze”.